Ano… bo oglądamy pewne programy. A tego odkrycia dokonałam w… łóżku, bo… sama je obejrzałam.
Dochodzenie do siebie po chorobie trwa i podejrzewam, że jeszcze potrwa. Choć to co mnie położyło to nie była grypa (ani zwykła ani świńska) a zapalenie górnych dróg oddechowych (gardła i strun głosowych) to jednak wracanie do normy zdrowotnej jest czasochłonne. Dłużej śpię, wszystko robię wolniej, ale… ważne jest, że wreszcie mogę czytać! Przecież przez ponad tydzień nie byłam w stanie trzymać w garści ani książki ani nawet gazety. Oglądałam za to telewizję i to wtedy odkryłam czemu społeczeństwo zdurniało. Ponieważ złożyło mnie strasznie, a w sypialni mam jedynie antenę naziemną, więc… w łóżku mogłam oglądać tylko to, co nadawane jest naziemnie. Wiele tego nie ma. Wreszcie jednak podpatrzyłam ofertę nie tylko TVP2, ale i Polsat i TVN. Doszłam do strasznych wniosków. Autoreklama TVN jest do tego stopnia skuteczna, że społeczeństwo chyba uwierzyło, że to jakaś wspaniała stacja. Tymczasem… to jest jakieś dno obniżające poziom intelektualny Polaków. Kto nie widział programów typu „Sędzia Anna Maria Wesołowska”, „Sędzia Artur Lipiński”, serialu „Detektywi” czy „W-11” chyba tego nie wie. Z kolei ten, kto widział i się tym zachwyca, to w moim pojęciu właśnie intelektualnie spadł poniżej poziomu. (Pomijam już te tańce z gwiazdami i mam talent, gdzie promowane jest nie wiem co, bo raczej nie talent.) Te programy sądowe widziałam w swoim czasie w Stanach Zjednoczonych. Byłam nimi załamana. Powodowały, że uważałam amerykańskie stacje filmowe za maksymalnie denne i dla debili. Teraz widzę, że to samo jest w polskich stacjach. Polsat jeszcze jako tako się broni, bo ma w sumie kilka niezłych seriali. („Rodzina zastępcza” sprawiła mi wiele radości.) Nawet „Interwencja” jest na wyższym poziomie od „Uwagi”, która goni za tanią sensacją. Jednak to wszystko jest niczym w porównaniu z „Sędzią Anną Marią Wesołowską” i „Sędzią Arturem Lipińskim”. To programy, których debilizm przewyższa wszystkie najgłupsze amerykańskie komedie o puszczaniu bąków. Pomijam już, że nagle w sądzie to sędzia rozwiązuje zagadki kryminalne, których wcześniej nie rozwiązali policjanci, detektywi, adwokaci itd. Pomijam, że rozprawy są otwarte dla publiczności, co w polskim sądzie nie jest praktykowane. Pomijam teksty, które lecą z sali… jestem załamana całością. Tym rodzajem spraw toczących się przed sądem, dialogami itd. W tych czterech gniotach (oprócz programów sądowych mam na myśli seriale „Detektywi” i „W-11”) mierzi mnie gra aktorów amatorów – nie wszystkich, ale 90% z nich. I mogłabym jeszcze długo pisać o tym, jakie to beznadziejne i denne, ale szkoda mi czasu na analizowanie tego badziewia. Wiem jedno, gdyby nie choroba nie odkryłabym czemu nasze społeczeństwo tak zgłupiało, bo pewna jestem, że 15 lat temu nie było w kraju aż tylu idiotów. Teraz już wiem skąd się wzięli. Musieli oglądać te durne seriale i durne show i durne teleturnieje. Zapewne sączyły się one z anteny zanim rozpoczęto produkcje tych gniotów, tylko inaczej się nazywały. Oczywiście moja tolerancja i moje pojecie wolności słowa podpowiada mi, że… proszę bardzo… niech TVN nadal produkuje te koszmary, skoro jest na nie zapotrzebowanie i są chętni widzowie. Informuję jednak publicznie, że odkryłam cudowne zastosowanie guzika OFF, z którego widząc ofertę TVN będę namiętnie korzystać.
I pomyśleć, że kiedy dziś włączyłam TVP2 poczułam się w innym świecie. Nawet „Familiada” wydała mi się czymś fajnym. Szok!
Author: Małgorzata Karolina Piekarska
Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka.
Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka.
Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka.
Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...