List do Pana, który „se czyta”

Spread the love

Po publikacji w sieci listu, w którym jako pisarze chcemy po prostu walczyć z piractwem, sporo naczytałam się na swój temat (i na temat innych). Autor bloga „se czytam” zarzucił, że podpisani pod listem chcą przerzucić na państwo ściganie piractwa, bo, jak sugeruje, sami nie podejmują działań prawnych, bo:

Być może napisanie jednostronicowego zawiadomienia do prokuratury przekracza możliwości autorów, a może zwyczajnie się nie chce. 

Autor kompletnie nie zdaje sobie sprawy z tego o czym pisze. (Cały jego tekst dostępny jest tutaj). Chyba biedak nie wie, że zgłaszanie czegoś takiego do prokuratury proste nie jest i nie wystarczy jednostronicowe zawiadomienie. Na dodatek autor kwestionuje wynikające z piractwa szkody, a jego logika wiedzie wprost do stwierdzenia, że jak kradną nam małe kwoty to złodziej może to robić, a my nie mamy prawa być na niego źli. Na koniec jeszcze sugeruje, że nasz list ma na celu uzyskanie rozgłosu. Zdecydowałam się więc mu odpowiedzieć, czyli skomentować jego post na jego blogu. W moim przypadku jest to ewenementem. Zamieszczam jednak ten komentarz także tutaj, ku refleksji moich czytelników.

Szanowny Panie, 
nie mam zwyczaju nic komentować w sieci, ale ponieważ podpisałam się pod tym apelem, a Pana wpis pokazało mi koleżeństwo, więc pozwolę sobie na wyjaśnienie. 
Średnio raz w tygodniu pojawia się w sieci kolejny plik, z którąś z moich książek. Pojawiają się zarówno w formacie PDF, jak i mp3, bo piratowane są też audiobooki. Pod protestem podpisałam się nie dlatego, że uważam, iż chodzi o wielkie kwoty. Chodzi o fakt. Uważam, że milczenie oznacza zgodę na to, by ten fakt nadal miał miejsce, a my milczymy od wielu lat. Tymczasem z roku na rok wzrasta liczba portali z pirackimi plikami. W tym roku ukazała się moja powieść (trzecia część b. popularnego cyklu), a także audiobook z nią, czytany przez świetnego aktora. Audiobook w trzy tygodnie po premierze pojawił się na kilkunastu serwerach z pirackimi plikami. 
Dlatego pytam: dlaczego mamy przymykać oczy na złodziejstwo? Nie ma znaczenia jego skala. Przypadkowe ściąganie? Wiadomo, że jak ktoś zakłada konto na serwerze z bezpłatnymi rzeczami, które normalnie trzeba kupować, to jest coś z tym serwerem nie tak. A skoro z niego ściągamy – to ściągamy celowo i jesteśmy świadomi, że kradniemy. W internetowych księgarniach z reguły można pobrać bezpłatne fragmenty książek i audiobooków. Można je też często pobrać z naszych autorskich stron (z mojej na pewno). To wystarczy, by zorientować się, czy dany utwór nas interesuje, czy chcemy to kupić, czy wypożyczyć z biblioteki. 
Przypomnę: biblioteki płacą nam za wypożyczenia. Wydawcom są też wypłacane tzw. opłaty reprograficzne za kserowanie książek. Bywa bowiem, że książki nie można już kupić, a komuś do jakiejś pracy jest potrzebna. Tymczasem ta sfera życia, jaką jest internet, cały czas pozostaje „dzika”. Nie chodzi o karanie tych, którzy pożyczają znajomym prywatnie pliki. Chodzi o publiczne udostępnianie ich za darmo! To, ile procesów o łamanie praw autorskich ma „słynny” chomik wiedzą nieliczni, ale przypomnę, że głośny wyrok zapadł dopiero wtedy, gdy przeciwko serwisowi wystąpiła Polska Izba Książki. Zapadł w 2017, ale… niewiele się zmieniło, choć Sąd nie tylko uznał winę Chomika, ale nawet oddalił jego pozew przeciwko PIK, uznając, że PIK nie musi przepraszać za nazwanie serwisu pirackim. Na serwerze Chomika cały czas znajduje się ponad 15 milionów pirackich plików, a liczba jego użytkowników wynosi ponad 3,5 miliona. 
Nie wiem jakie książki Pan kupuje, ale te, które mnie interesują kosztują powyżej 50-60 złotych jedna. Ostatnio najtańsza kosztowała mnie 49,90. Nie ma jej w formacie PDF, właśnie m.in. z powodu piractwa. Jest to książka naukowa, której autor spędził 10 lat na zbieraniu materiałów. Sprzedaż książek naukowych w Polsce dochodowa nie jest, ale przeważnie zwraca się druk. Są one zresztą dofinansowywane przez różne instytucje, dotowane przez granty etc. Dopóki tak będą wyglądać realia z elektronicznymi wersjami książek i audiobooków – dopóty wielu książek naukowych nie będzie można kupić w formie elektronicznej, która jest zawsze tańsza dla czytelnika. 
I na koniec: zarzucanie, że piszemy list dla rozgłosu jest idiotyczne. Wszyscy wiemy, że rozgłosu nie będzie, a nasz list przejdzie bez echa. Między innymi „dzięki” takim postawom jak reprezentowana przez Pana. Nie dorośliśmy jako społeczeństwo do uczciwości. Pana tekst jest tego świetnym dowodem. Może nawet lepszym niż postawa Chomika, który mimo przegranego procesu w 2017 roku opieszale moderuje udostępniane na swoim serwerze treści. Pana tekst pokazuje co o tym myśli człowiek. 
Mam jednak nadzieję, że to się kiedyś zmieni, gdy listów takich jak nasz będzie więcej. W końcu piractwo filmowe jest coraz rzadsze, gdyż powstały serwery typu: VOD. Podobnie jest z muzyką. Czas na porządek w sieci z tekstami literackimi. Nie ma znaczenia, czy chodzi o miliony, czy o 3 złote na piwo. Chodzi o fakt. 
PS Gdy muzycy walczyli z piractwem nie spotkali się z takim „potępieniem” jak pisarze, choć piosenkę pisze się krócej niż książkę. Ja jedną ze swoich dokumentalnych książek pisałam 19 lat. Druga dojrzewała we mnie 10.

Z wyrazami szacunku
Małgorzata Karolina Piekarska

Moja odpowiedź byłaby dłuższa i obszerniejsza, ale komentarze na portalu blogger mają określoną dopuszczalną liczbę znaków – niewiele ponad 4 tys. Dobre jednak i to.

PS Na Chomikuj.pl plików tylko „Klasy pani Czajki” jest 12 stron, po bodajże 25 plików na każdej z tych 12…

Author: Małgorzata Karolina Piekarska

Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka. Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka. Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka. Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...