Dla kogo to spotkanie, czyli dobra nauczycielka?

Spread the love
Byłam na spotkaniu z młodzieżą w Siedlcach. Było fajnie, super, owocnie choć męcząco. Spotkanie miałam w czwartek o 9-tej rano, ale do Siedlec zajechałam dzień wcześniej. Nie lubię spóźniać się, wole być przygotowana, poza tym umówiona byłam na różne wywiady i to zarówno dzień wcześniej, jak i od razu po spotkaniu.
Spotkanie zaczęło się punktualnie. Miało trwać  do 11-tej, bo o tej godzinie na salę miał wejść Tygodnik Siedlecki z jakąś imprezą. Galopowałam więc z tematami, opowieściami i przygotowanymi dla gości prezentacjami. W rezultacie tuż po quizie z nagrodami zeszliśmy ze sceny. Czasu na pytania publiczności – nie było. Myślałam, że popytają potem gdzieś w kawiarni, kuluarach itd. Przecież nigdzie nie uciekam. Można ze mną rozmawiać. Jestem otwarta. Do kawiarni dotarła jednak tylko jedna grupka gimnazjalistek ze szkolnej gazetki. Reszta pewnie nie wiedząc, że można ze mną jeszcze rozmawiać wyszła z sali kinowej drzwiami na zewnątrz budynku. Z dziewczynkami, redaktorkami gazetki szkolnej siadłyśmy przy stole i rozpoczęłyśmy rozmowę. Dziennikarka jednego radia podała im mikrofon, by nagrywały i swoje pytania i odpowiedzi, bo jej przyda się to do reportażu.  Rozmowa szła w najlepsze aż nagle… pojawiła się nauczycielka dziewcząt i zażądała, by natychmiast przerwały rozmowę ze mną. Muszą wracać do szkoły, a ona nie ma już czasu na nie czekać. Dziewczyny były niepocieszone, ale posłusznie wstały, bo nauczycielka stała ubrana w płaszcz i trochę pokrzykiwała. Widziałam, że to typ, który pewnie sieje postrach. Pani zresztą przerwała mi w połowie odpowiedzi, co trochę mnie zszokowało. Rozmowy nie skończyłyśmy. Ja zresztą już nawet nie wiedziałam jakie było pytanie, bo zachowanie nauczycielki zbiło mnie z tropu. Dziewczęta przeprosiły mnie, pożegnały się ze mną i odeszły. A ja miałam taką refleksję. Pani odwaliła swoje. Przyprowadziła klasę na spotkanie i pewnie odnotowała w jakimś tam dzienniku, że jej uczniowie zaliczyli spotkanie z dziennikarką, pisarką, a może i coś w rodzaju warsztatów dziennikarskich czy literackich. Nie pomyślała o jednym. One mają jeszcze jakieś pytania. Uczeń, który ma pytania to cenny uczeń. Nauczyciel, który na nie nie odpowiada nie jest wiele wart. A kim jest taki, który nie pozwala ich zadać?
Owszem, ktoś powie, że pytań nie zadawano nauczycielce tylko mnie, ale ona przyprowadziła je tu przecież w ramach jakiejś lekcji. Min dziewcząt długo nie zapomnę. Był w ich oczach i żal i wstyd. Za nauczycielkę. I ktoś się potem dziwi, że nie jest to zawód cieszący się szacunkiem?
Print Friendly, PDF & Email

Author: Małgorzata Karolina Piekarska

Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka. Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka. Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka. Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...