Kiedy po raz pierwszy ukazała się „Klasa pani Czajki” wielu z moich znajomych bardzo chciało, bym podarowała im egzemplarz z dedykacją. Parę razy uległam. Niestety z reguły te osoby, które dostały ode mnie książkę za darmo nie przeczytały jej. Pamiętam szczególnie rozmowę z pewną panią, która bardzo tę książkę chciała i to koniecznie z dedykacją imienną, że dla niej – dla Marii. Gdy spytałam potem, jak jej się podobało, odparła:
– Nie gniewaj się, ale czytać tego nie będę, bo to przecież dla dzieci.
Nie chcę tego komentować. Przedstawię fakty.
Rok temu wiózł mnie taksówkarz-poeta. Na tylnym siedzeniu leżały dwa tomiki wierszy jego autorstwa. Kupiłam jeden. Drugi dostałam za darmo. Zrewanżowałam się „Klasą pani Czajki”. Umówiliśmy się nawet na rozmowę o poezji i literaturze. Po tygodniu taksówkarz dzwoni i mówi, że przeczytał „Klasę” jednym tchem i bardzo mu się podobało. Wrócił do czasów młodości. Odprężył się, ubawił, wzruszył i tak dalej. W tym roku przyszedł na promocje drugiego wydania i… znów kupił książkę. Gdy spytałam, po co odparł:
– Muszę mieć na działce. Lubię czasem do tego zajrzeć.
Ostatnio dostałam list od dorosłej kobiety:
„Chciałam tylko napisać, że z przyczyn zawodowych czytałam „Klasę pani Czajki”. Niespodzianie dla samej siebie okrutnie się wciągnęłam i zrelaksowałam! A mam po czym, jestem na urlopie wychowawczym z dziesięciomiesięcznymi bliźniętami :-).”
Cóż… ja zawsze twierdzę, że nic tak nie relaksuje jak literatura dla dzieci i młodzieży. Miesiąc temu z powodu potwornego doła sięgnęłam po: „Witaj Karolciu”. Dziś, gdy kłopoty nie odpuszczają czytam „Pan Samochodzik i tajemnica tajemnic”. Rozumiem, że „Absalome, Absalome” Faulknera jest ambitne i potrzebne, ale nigdy nie było dla mnie odprężeniem. Natomiast literatura dziecięco-młodzieżowa – tak.
A z powyższej historii wyciągnęłam taki wniosek. Nie daję swoich książek tym, którzy chcą szpanować, że znają autora a nie są zainteresowani czytaniem. Książka żyje wtedy, gdy jest czytana. Nie wtedy, gdy stoi na półce. Inna sprawa, że jak ktoś chce przeczytać – sam kupi.
PS. A propos życia książek… Na stronie Merlina znalazłam recenzję „Klasy pani Czajki” autorstwa Justyny Wiśniewskiej. Zacytuję fragment. „Książkę poleciła mi przyjaciółka, która przeczytała ją już wiele razy. Jej egzemplarz jest tak zniszczony, że nie da się już nic przeczytać.” To jest prawdziwe życie literatury! Ileż ja mam takich zaczytanych książek w swojej bibliotece! Nadejdzie dzień, gdy podam ich szczegółową listę! 🙂