Dziecko to nie misio

Spread the love

Kilka dni temu, gdy pisałam o narodzinach Mateuszka pisałam też o tym, że coraz częściej słyszymy o przypadkach znęcania się nad dziećmi i dzieciobójstwa. Zadawałam pytanie co się dzieje. I… już wiem. Nic. Norma!

Gdy wczoraj wysłano mnie z kamerą na temat o noworodku wyrzuconym przez okno na Stalowej poza standardowymi rozmowami z policją, prokuraturą, lekarzem ze szpitala, w którym próbowano noworodka ratować, ośrodkiem opieki społecznej i oczywiście mieszkańcami (to pijaczka była! Menelica pierdolona! – wykrzykiwali) odbyłam rozmowę z psychologiem z fundacji Dzieci Niczyje. I co usłyszałam? Zawsze były takie sytuacje, że rodzice krzywdzili własne dzieci, znęcali się nad nimi, topili w beczkach, ale dopiero teraz przestało być to tematem tabu. Mówimy o tym! Uwrażliwiamy społeczeństwo!

To ja też pouwrażliwiam. Kiedy pod koniec czerwca wydawałam „Kurier Mazowiecki” korespondentka zrobiła temat o noworodku znalezionym w torbie foliowej na trawniku przed domem w Żurominie. Znalazcy myśleli, że to… lalka. Było z pępowiną. Matki nie znaleziono. Tylko ślad na murze pobliskiego domu. Najprawdopodobniej ktoś w tym miejscu uderzył dzieckiem o ścianę.

Warszawski noworodek ze Stalowej urodził się pijany i wyleciał przez oko podczas libacji. Policja nie mogła wejść do domu, bo nikt ich nie wpuszczał. Dostali się przez okno dzięki pomocy straży pożarnej i jej drabin. W środku była pijana matka dziecka, która dopiero co urodziła, ojciec dziecka oraz babcia dziecka. Tylko babcia była znana ośrodkowi pomocy społecznej, bo jako osoba niepełnosprawna była pacjentką ośrodka i od dwóch lat pobierała zasiłek. (Pewnie na tę wódkę, którą się upili we trójkę.) Kto wyrzucił dziecko? Na razie nie wiadomo. Trwają czynności dochodzeniowe. Przesłuchano dopiero babcię. Ojca nie dało rady, bo był pijany. Matka też pijana (jak zeznali świadkowie i policja ledwo lazła do radiowozu). W każdym razie przebywa w szpitalu i będzie przesłuchana dopiero wtedy, gdy opiekujący się nią lekarze stwierdzą, że można już z nią rozmawiać.

Kilka lat temu opinią publiczną wstrząsnęła informacja o dzieciach znalezionych w beczkach jednego z łódzkich mieszkań. Dla mnie najstraszniejsze w tej historii było to, że żyjącej córce kazano się w święta dzielić opłatkiem z rodzeństwem z beczek. Czy kiedykolwiek dziewczynka ułoży sobie życie? Wiem, że została adoptowana przez jakąś włoską rodzinę i wywieziona do Włoch. Oby była szczęśliwa!

Miałam już naście lat, gdy na śmietniku zobaczyłam pluszowego misia z oberwanym uchem. Strasznie to przeżywałam. Płakałam, bo mój misio Miamol Pacan – połatany i pocerowany spał ze mną w łóżku. (Ostatnio znów „śpi” na poduszce obok mnie.) Wtedy nie przypuszczałam, że za jakiś czas usłyszę o dzieciach na śmietnikach i ulicach. A przecież dziecko to nie misio.

PS. By prowadzić samochód trzeba mieć dokument. By posiadać dzieci – nic nie trzeba. Wystarczą narządy do ich spłodzenia i urodzenia. A jakos tak los płata figle, że ci, którzy bardzo pragną dzieci to ich mieć nie mogą, a ci którzy nie chcą mnożą się jak króliki.

Author: Małgorzata Karolina Piekarska

Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka. Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka. Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka. Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...