Co to jest… literatka?

Spread the love

Laik lub jak mówią dyletanci „lajkonik” poprawi tytułowe pytanie i zada je ponownie tak: „Kto to jest literatka?” Ale ja nie zrobiłam błędu. Pytam CO, bo chodzi mi o przedmiot. Jaki? Zacznijmy od… szklaneczki do wódki. O! Morze tego trunku wypiłam z literatami nim stałam się jednym z nich. Dzięki temu piciu zrozumiałam czemu mała szklaneczka tak właśnie się nazywa. Wprawdzie zdarzyło mi się na jednej z literackich imprez pić wódkę nawet w radzieckich kieliszkach z laki. (Ich środek był złocony, a wódka wchodziła ze złotem w reakcję, co powodowało, że trunek był jeszcze ohydniejszy w smaku.) Jednak to małe szklaneczki zwane są literatkami, a nie te nieszczęsne kieliszki z laki. Literaci zawsze lubili wypić. Bywało to czasem zabawne a czasem okropne. Pamiętam pewnego poetę, który mniej więcej 20 lat temu przychodził do Staromiejskiego Domu Kultury prowadzić warsztaty literackie (na które uczęszczałam jako początkujący prozaik). Ów pan był zawsze po kilku głębszych. Wyzywał wtedy panią szatniarkę od ostatnich kurew, a ona jego od pijaków i starych chujów. Rytuał powtarzał się co tydzień. Ten sam pan podczas jednej Warszawskiej Jesieni Poezji w restauracji Literatka (nomen omen znów literatka przedmiot, czyli CO), mieszczącej się na dole w Domu Literatury był tak wstawiony, że agresywnie domagał się podania natychmiast pewnej informacji. Pan ledwo stał na nogach, ale czytającemu werdykt jury bez przerwy przerywał krzycząc:

– Nie pierdol tylko powiedz jak nazywa się facet, który o mnie esej napisał.

Uspokajano go kilkakrotnie, ale ponieważ ów pan poeta był wtedy zdaje się w ciągu alkoholowym, więc uspokojenie przyszło samo dopiero wtedy, gdy jego żądanie zostało spełnione.

Przyznam, że rzadko jeżdżę na imprezy literackie. Na tych warszawskich literackich imprezach, na których znów zaczęłam bywać, rzadko dochodzi do ekscesów. Cóż… Kawiarnia Literatka w Domu Literatury jest otwarta dla wszystkich i niestety dość droga. Ale… kilka dni temu znalazłam w swojej poczcie list ze Stowarzyszenia Pisarzy Polskich dotyczący… tejże Literatki pisanej duża literą. Oto fragmencik…

„Od dnia dzisiejszego możemy więc w Restauracji Domu Literatury spożywać tak zwane obiady literackie za 12 zł przez cały tydzień, a nie od poniedziałku do piątku, jak to było wcześniej. Za okazaniem legitymacji (a to jest konieczne, żeby inni nie podszywali się pod nasze prawa) możemy otrzymać zarówno w restauracji, jak i w kawiarniach Domu Literatury piwo małe za 3 zł, duże za 4 zł, a także wszystko, co jest w danym dniu w karcie, łącznie z kawą, herbatą, winami, wódkami i likierami z 20% upustem.”

Oj, 20% upustu na wódkę! Chyba będę do Literatki zaglądać częściej. Wprawdzie alkohol piję rzadko, bo prowadzę samochód, ale… jest szansa, że jeszcze kiedyś zobaczę te sceny co wtedy, gdy kawiarnia w Domu Literatury była Literatka nie tylko z nazwy, ale kwitło w niej prawdziwe życie literackie, zaś w literatkach podawano coś innego niż sok. OJ! Bywało i śmieszno i straszno. Ale zawsze inspirująco. Teraz jako stara literatka (pisana małą literą) mam nawet zniżkę!

http://www.literatka.com.pl

Author: Małgorzata Karolina Piekarska

Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka. Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka. Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka. Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...