Czas leci szybko. Nie wiem, kiedy to wszystko przeminęło. Bo przecież wciąż wydaje mi się, że to było wczoraj. Był rok 1986, kiedy tata położył na moim biurku Życie Warszawy, w którym pokazał mi ogłoszenie, że Staromiejski Dom Kultury prowadzi nabór na warsztaty literackie dla młodzieży i dorosłych. Trzeba było wysłać swoje teksty, a o decyzji, czy kwalifikuję się, zostanę powiadomiona pocztą. Po kilku dniach dostałam odpowiedź, że mam stawić się w głównej Sali SDK na I piętrze. Przyszłam. Wraz ze mną był tłum ludzi. Spotkałam nawet koleżankę. Jedną z tych, które urodą i elokwencją wprawiały mnie w kompleksy. Przed nami stanął młody człowiek, który sprawował funkcję opiekuna naszej grupy, ludzi aspirujących do bycia literatami. Poinformował nas, że było dużo prac, że do grupy prozaików zakwalifikowały się 3 osoby. Westchnęłam tylko. Na sali było tych osób co najmniej ze dwieście. Szpilki nie można było wetknąć. Nagle ku memu zdumieniu wyczytano moje nazwisko. I tak, wraz z dwiema innymi osobami, których nazwisk i twarzy dziś już nie pamiętam, a czasu na zajrzenie do notatek ciągle brak, dostałam się na warsztaty literackie. Spędziłam w SDK kilka przyjemnych lat. Jeździłam na warsztaty poza Warszawę, na prawdziwe literackie maratony uczenia jak pisać. (Przestałam po okrągłym stole, kiedy dostałam się na studia.) Nasz opiekun dziwił się, że nie wszyscy piszemy teksty zaangażowane politycznie. On takie właśnie wiersze pisał, kiedy sam przed kilku laty dostał się na takie same warsztaty, jakie teraz organizował swoim młodszym kolegom. Był autorem tomiku wierszy, który ukazał się w 1988 roku. Był też działaczem NZS.
Kilka dni temu wróciłam do SDK poprowadzić wieczór autorski Michała Arabudzkiego – scenarzysty filmowego, filmowca, a prywatnie kolegi, który wtedy w SDK prowadził warsztaty scenariuszowe, (na które też chodziłam), sam zaś był we wcześniejszej warsztatowej grupie literackiej, nota bene z naszym opiekunem.
Na wieczór autorski Michała przyszło sporo naszych kolegów i koleżanek z dawnych lat. Wiersze wspaniale czytali Adam Bauman i Małgorzata Pieńkowska. Sebastian Lenart – dyrektor Staromiejskiego Domu Kultury powiedział, że skoro wracamy tu: Michał jako poeta z tomikiem wierszy „Purpurowe lustra” (nota bene świetnym), a ja jako prowadząca i prezes Oddziału Warszawskiego Stowarzyszenia Pisarzy Polskich, to znaczy, że warsztaty miały sens. Widać, że coś z nas wyrosło.
I pomyślałam wtedy o naszym koledze, opiekunie warsztatów sprzed lat. Dziś jest politykiem pewnej partii. Nawet był w swoim czasie ministrem. Zostawił poezję dla polityki. Czy słusznie? Spytam go przy najbliższej okazji, bo czasem widujemy się na różnych imprezach, na których bywam, jako dziennikarka. Zawsze jest serdeczny. Jak kiedyś. I tylko wątpię czy ktokolwiek patrząc na niego pomyślałby, że przed 30 laty pisał wiersze. Tak jak nikt z nas 30 lat temu nie przypuszczał, że kiedykolwiek porzuci literaturę. Ciekawi mnie, czy na takie w sumie intymne pytanie, otrzymam szczerą odpowiedź.