Kiedy wiele tygodni temu opisywałam tu historię pewnego festiwalu, w którym miałam wątpliwą przyjemność uczestniczyć, wiedziałam, że to nie koniec. Przecież podjęłam decyzję o prześwietleniu stowarzyszenia organizującego imprezę. Stąd potem mój kolejny wpis. Poza tym… dostałam na tyle sporo listów, że ciąg dalszy na pewno jeszcze za jakiś czas nastąpi. Niech no zbiorę dalsze dane. Jednak w między czasie nadszedł pewien list, który treścią wbił mnie w fotel. Zacytuję go niemal w całości, wykropkowując to, co może zidentyfikować stowarzyszenie. Kto ma wiedzieć i tak wie o kogo chodzi. Natomiast list najpierw uznałam za bezczelność. Refleksja, ze to może jednak nieświadomość nadeszła dopiero po chwili.
Witam:)
Mam nadzieję że nie pogniewa się Pani na moją prośbę i jednoczesne zapytanie..
Otóż od pewnego czasu wspieram akcję charytatywną, organizowaną przez Stowarzyszenie X, której elementem jest aukcja różnego rodzaju przedmiotów związanych z kulturą, z której to całkowity dochód będzie przeznaczony na wyposażenie placówek oświatowych na ternach wiejskich, najczęściej małych bibliotek i świetlic, których to zasoby literackie sięgają najczęściej pozycji z lat 70-tych.
I tak namawiam przede wszystkim pisarzy, publicystów, artystów, którzy mogliby przekazać egz. swojej książki z dedykacją i autografem na tę aukcję.
Jeśli by istniała taka możliwość i dysponowałaby Pani takim egzemplarzem, to bylibyśmy bardzo wdzięczni za wspomożenie akcji.
Pozdrawiam serdecznie i życzę dalszych sukcesów na polu literatury – Ula.
Oczywiście odpisałam.
Mnie? Bym wsparła X??? Po tym jak mnie potraktowano w Y???
Każdą organizację charytatywną, ale nie tych ludzi. Opisałam to tutaj… na gorąco.
Jeśli Pani o tym nie słyszała, to jest Pani nowa. Radzę stamtąd uciekać.
Podpisana pod listem Ula więcej się nie odezwała, ale… odezwało się sporo znajomych, a także nieznajomych, którzy tak, jak i ja, otrzymali propozycje wsparcia stowarzyszenia i jego charytatywnych akcji. Odzywają się niemal codziennie. Z pytaniami, czy to o X chodzi. Tak. O tych, którzy zorganizowali na Dolnym Śląsku festiwal literacki.
Na pewno coś tam to stowarzyszenie charytatywnie robi, bo cokolwiek zgodnie ze statutem robić musi. Niestety ja już nie mam do niego i jego władz zaufania. Byłam. Widziałam. Dziękuję.
Nie przypuszczam, żeby Ula pisząca do mnie list była świadoma tego, co działo się w Y pod koniec sierpnia. Nie wiem, czy spotkała osobiście Wielkiego K, bo chyba działa na odległość i nie wie o wszystkim. Ale jej list jest dowodem na to, że czasem między bezczelnością a nieświadomością jest niezwykle cienka granica.