Bez skandalu nie ma szmalu?

Spread the love

Takie pytanie zadałam ostatnio w rozmowie z kolegą po piórze. Rzecz zaczęła się od dysputy o pewnym skandalu związanym z pewną nagrodą. Oto pewna pisarka na FB poprosiła o zwrot kasy pewnego pisarza. Pisarz odpowiedział, że kasę już zwrócił, a ona tak w ogóle to go molestowała a nawet gwałciła. W odpowiedzi na to pisarka wyznała, że pisarz jest w związku z sekretarzem pewnej literackiej nagrody. Sekretarz jest mężczyzną, więc… wyszło, że pisarz to gej. Pisarki nigdy nie poznałam osobiście, ale to z nią się solidaryzuję, bo… niestety poznałam pisarza. Zapamiętałam go źle. Nie ma to nic wspólnego z orientacją, ale potwierdzam, że gej albo bi, co mnie nie gorszy, nie drażni i nie odrzuca. (Jestem gejfriendly, choć głośno żartobliwie też się zastanawiam, jak to się dzieje, że dwóch facetów nie może mieć dzieci, a mimo tego gejów wokół jest coraz więcej. Przyjaciele geje też się śmieją, ale wytłumaczyć nie potrafią.) Zła pamięć nie ma też nic wspólnego z faktem, że pisarz jest osobą nadużywającą alkoholu, bo to też jeszcze nic złego. Zwłaszcza, jeśli nie ma się dzieci i nie prowadzi się samochodu. Tym, co mną wstrząsnęło i spowodowało, że nie zapamiętałam tej postaci pozytywnie, było obserwowane przez mnie chętne życie na czyjś koszt i wykorzystywanie znajomości poprzez udawanie uczuć lub wykorzystywanie czyichś uczuć względem siebie, czyli łaskawe przyzwolenie na miłość. Poznałam go właśnie, jako wykorzystującego jedną z takich znajomości. Wykorzystującego do cna. Potem… jak to napisał Fryderyk Schiller: „Murzyn zrobił swoje. Murzyn może odejść”. Osoba wpływowa, która była moją znajomą, przestała być potrzebna, bo już wszędzie gdzie się dało wkręciła pisarza. Została więc wypluta. Jak wacik u dentysty.

Ponieważ ten blog jest publicznym, a czytelnik i tak domyśla się o kogo chodzi – nie będę podawać więcej szczegółów. Wystarczy tego dobrego. Czytając przez wiele dni wszystko, co wpadło w ten publiczny wentylator, pożałowałam tylko jednego. Że po słowach pisarki o długu nie odezwali się też inni wykorzystani. Wiem, że są. Domyślam się, że prawdopodobnie nie chcieli tych emocji, które mogłyby towarzyszyć włączeniu się w publiczną dyskusję. No i tego czym mogliby zostać obrzuceni przez pisarza. Na pewno tego nie chciała moja znajoma.

Jeden z publicystów katolickich, z którego zdaniem się bardzo często nie zgadzam, ale liczę, bo to inteligentny człowiek, napisał felieton, w którym zawarł świetne podsumowanie postawy artysty, a nomen omen swojego krajana. Otóż obaj panowie spotkali się pewnego razu, bo obaj otrzymali tę samą nagrodę prezydenta pewnego miasta, z którego pochodzą. Następnego dnia umówili się na kawę na pisarskie plotki. Po jakimś czasie dziennikarz odnalazł detaliczny opis tego spotkania w jednym z opowiadań pisarza. Relacji nie kontynuował, bo jak napisał, ciężko by mu było przyjaźnić się z „twórcą totalnym, przekonanym, że świat i wszelkie na nim relacje stworzono po to, by stanowiły paszę dla jego artystycznego popędu.”

Z kolegą po piórze, z którym gadaliśmy o tym twórcy, rozmawialiśmy też ogólnie o przyzwoitości w dzisiejszym pisarskim świecie. O tym, że kult, jakim otaczani się niektórzy artyści zachowujący się nieprzyzwoicie daje sygnał innym: nie warto być przyzwoitym. I to jest bardzo smutne. Kolega podał przykład Marka Hłaski. No i rzecz jasna kultu jakim jest otaczany do dziś. Kultu, który nie dotyczy tylko twórczości, ale i życia. Cóż, kontakty Hłaski z kobietami i mężczyznami, przeszły już do legendy. Niektórzy badacze twierdzili, że był bi, inni, że homo, a jeszcze inni (i to jest najsmutniejsze), że nie był ani bi, ani homo, a mężczyznom pozwalał się emablować, a może i coś więcej, bo dzięki temu wiele mógł załatwić. Ci mężczyźni byli takimi postaciami, od których zależało jego literackie być albo nie być – Andrzejewski, Iwaszkiewicz etc.

Przyznam, że coraz częściej wokół siebie słyszę głosy, że aby za życia osiągnąć pozycję w świecie artystycznym – trzeba wypromować się na skandalu. Ja ciągle jeszcze – choć być może naiwnie – wierzę w ciężką pracę. Bo jeśli nie ona jest drogą do sukcesu – to po cholerę nam szkoły i nauka. Jeśli nie przyzwoitość jest wartością – to po czorta wszystkim wierzącym dekalog i katechizm, a niewierzącym etyka. Dzień, w którym i ja stwierdzę, że nie warto być przyzwoitym jedni znajomi już teraz nazywają zbliżającym się wielkimi krokami dniem mojego przebudzenia. Usłyszałam ostatnio: „Zbudź się królewno! Heloł!”. Ale… po co budzić się w takim świecie, w którym wartością nie jest to co dobre, mądre i uczciwe, ale całkowite przeciwieństwo? Wolę spać, czyli nadal robić swoje. Nawet jeśli bez skandalu nie ma szmalu.

PS A co do Marka Hłaski polecam tekst, który kiedyś opublikował portal onet

PS.2. Ponieważ w tekście poruszyłam sprawę pieniędzy, więc chciałam zdradzić swój sekret na najtańsze jedzenie świata, gdy w domu za wiele nie ma. Może się czytelnikom przyda.
Po pierwsze: Zawsze trzeba mieć smalec, jajka i kaszę gryczaną.
Po drugie: Ogórki kiszone w Polsce są tanie. Cebula również. O tej porze warto kupić na bazarze wór. Obie te rzeczy są zdrowe.
Po trzecie: Gotujemy kaszę, topimy smalec, smażymy na nim jajko sadzone. Ogórki kiszone i cebula robią za surówkę.
Po czwarte: Jedzmy przyzwoicie. Łokcie ze stołu. Danie, jak najbardziej na dziś, bo piątek dla wielu jest dniem bez mięsnym. Smalec można zastąpić masłem. Sucha kasza też się nadaje do jedzenia. Może być ze zsiadłym mlekiem. Burżuje nich piją z kefirem a snoby z ajranem…

Print Friendly, PDF & Email

Author: Małgorzata Karolina Piekarska

Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka. Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka. Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka. Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...