Klasyczne kociołkowe

Spread the love

Pisałam ostatnio o swojej „przygodzie” z wymianą telefonu. Sprawa skończyła się w końcu tak, że Play uznał moje racje i napisał: odnosząc się do przesłanej korespondencji dotyczącej popełnionego błędu ze strony Operatora sieci Play, najmocniej przepraszam za zaistniałą sytuację. W żadnym wypadku nie jest to Pani wina, informację odnośnie karty microSIM powinna zostać przedstawiona przed podpisaniem Umowy. W związku z powyższym chciałabym przyznać Pani rekompensatę w wysokości 30 zł na przyszły okres rozliczeniowy.

Najbardziej mi zależało na przyznaniu się do błędu, bo jednak dwukrotne wysyłanie do salonu naprawdę zmarnowało mój czas. Ale i 30 złotych piechotą nie chodzi! Zajęta innymi sprawami nie zdążyłam jednak o tym napisać, kiedy moja agentka od spotkań autorskich przysłała mi list, jaki przyszedł na jej adres:

Szanowna Pani,
Szkoda, że Pani nie pozwala komentować swoich notek, aczkolwiek znam problem trolli i innych tego typu pokrewnych użytkowników sieci. Ale cóż, muszę to napisać: pisze Pani o sobie, tu cytat: “Jestem dziennikarką prasową i telewizyjną, a z zamiłowania blogerką i pisarką – członkiem Zarządu Oddziału Warszawskiego Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. Opublikowałam kilka książek, choć napisałam ich znacznie więcej” – czyli inteligentna kobieta z Pani i to z osiągnięciami intelektualnymi! Jeśli opisywana w notce sytuacja dotyczy Pani, to zastanawia mnie jedno: bierze Pani telefon w sieci i nie czyta Pani o nim w sieci? O jego ustawieniach technicznych? Nie chodzi tylko o to, jaką kartę SIM obsługuje – micro, czy “zwykłą”, ale pozostałe parametry. Warto też zapoznać się z opiniami użytkowników na temat danego telefonu. Poza tym jest jeszcze jedna możliwość: sprzedać telefon i zakupić inny, obsługujący “normalną” kartę SIM. Nie ma się co oburzać na Play – jak w każdej tego typu firmie (operator komórkowy), mają dość dużą rotację zatrudnienia na każdym stanowisku związanym z obsługą klienta, czyli na wszelkich liniach telefonicznych i w punktach bezpośredniej obsługi. Nie każda młoda absolwentka po drugiej stronie słuchawki pomyśli, żeby powiedzieć Pani akurat to, co Panią interesuje w sprawie telefonu, jeśli Pani sama o to nie zapyta. A może poprzedniej pani X powiedziała i dostała ochrzan: “a co Pani myśli, że ja na bieżąco z nowinkami technicznymi nie jestem?!”
Pozdrawiam,
Przypadkowa czytelniczka

Śmiać mi się chciało z tego wykładu, ale… odpisałam, co następuje:

Szanowna Pani,
Z wielką uwagą przeczytałam Pani list. Nie chce mi się przed Panią tłumaczyć, bo Play uznał moje racje. Ale jeśli już to Panią tak strasznie interesuje, to przeczytałam wszystko o telefonie poza tym, na jaką jest kartę SIM, bo nie miałam świadomości, że są różne i że istnieją karty SIM micro. Nie muszę śledzić nowinek technicznych, bo nie jestem dziennikarką od IT.
Ponieważ z listu rozumiem, że poczuła się Pani mądrzejsza, a list miał być prztyczkiem w mój nos (głupiej, choć wykształconej blondynki), więc pozwolę sobie odbić piłeczkę…
Taka z Pani inteligentna kobieta, a napisała Pani nie do mnie, a mojej agentki, choć mail do mnie jest podany jak na dłoni, a przy mailu agentki napisane, żeby pisać na niego w sprawie spotkań autorskich… 😉
Pozdrawiam Panią naprawdę bardzo serdecznie i gratuluję braku własnych problemów. Też chętnie bym spędziła czas na wytykaniu ludziom, których teksty przypadkowo przeczytałam, co w swoim życiu robią źle. 😉
Oby Najwyższy nadal był dla Pani tak łaskawy.

I tak sobie myślę…. Jak to się dziwnie na tym świecie plecie, że gdy ktoś ma do mnie jakieś „anse” i chce mi napisać maila krytycznego, a zwłaszcza takiego, w którym chce powiadomić mnie, jaka to jestem głupia, nieuważna itd., zawsze go wyśle nie na mój adres, ale biednej mojej agentki Gabrysi. Bo to jest nie pierwsza taka historia. A pokazuję to, bo gdyby ktoś chciał wiedzieć, jak wygląda klasyczne „przyganiał kocioł garnkowi” – to pokazuję: właśnie tak!

Print Friendly, PDF & Email

Author: Małgorzata Karolina Piekarska

Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka. Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka. Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka. Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...