Co znaczy znany, czyli cmentarna migawka

Spread the love

Pojechałam wczoraj z kamerą na kilka warszawskich cmentarzy. Robiłam temat o znanych ludziach leżących na innych nekropoliach niż cmentarze katolickie. No i tak trafiłam na cmentarzu prawosławnym do Sokratesa Starynkiewicza, na ewangelicko-reformowanym m.in. do Anny German i Stefana Żeromskiego, a na ewangelicko-augsburskim m.in. do Jacka Skubikowskiego i Wojciecha Gersona. Wydawało mi się, że te wszystkie nazwiska są tak znane, że jak zapytam o nie przechodniów, to na pewno trafi się ktoś, kto mi powie, kim był dany zmarły. Z Sokratesem Starynkiewiczem były pewne kłopoty, ale… ludzie wiedzieli, że to prezydent Warszawy z czasów carskich, któremu miasto zawdzięcza wodociągi i kanalizacje. O Annie German był serial, więc też wszyscy wiedzą, kto zacz. Stefan Żeromski cały czas jest w lekturze, więc kilka osób mi powiedziało, co napisał i tak dalej… Najgorzej było z Wojciechem Gersonem. Mnie się wydawało, że taki twórca obrazów patriotycznych, pejzaży, popularnych aktów, którego imię nosi warszawskie liceum sztuk plastycznych, który był współzałożycielem Zachęty, profesorem warszawskiej szkoły rysunkowej i wykształcił tylu uczniów jest postacią znaną. Tymczasem… nikt nie wiedział o kogo pytam. Honor mieszkańców Warszawy uratował kwestarz z cmentarza ewangelicko-augsburskiego. Wiedział sporo, ale cóż… Wojciech Gerson był też działaczem parafii ewangelicko-augsburskiej Świętej Trójcy w Warszawie, a nawet Prezesem Kolegium Kościelnego. Jacka Skubikowskiego, który śpiewał, że „niebo dobre miejsce dla naiwnych” nie pamiętał już nikt ze spotkanych przeze mnie ludzi.

Wojciech Gerson „Odpoczynek”

Miałam też pewne przykre zdarzenie. Oto pewna pani na pytanie o Wojciecha Gersona odpowiedziała, że to był fabrykant. Spytałam: „A nie malarz?” Mając nadzieje, że otworzy jej się w głowie jakaś klapka i wyłowi z niej jakiś obraz Gersona. Pani jednak z uporem twierdziła, że to fabrykant. Spytałam więc o tego nieszczęsnego Skubikowskiego pełna nadziei, że to łatwiejsze pytanie, bo facet nam współczesny. Pani wrzasnęła, że dość ma moich podstępów, że widziała mój uśmieszek (podobno obrzydliwie się uśmiechnęłam, gdy odparła, że Wojciech Gerson to fabrykant), że jestem podstępna i tak dalej. Próbowałam tłumaczyć, że robię temat o znanych ludziach leżących m.in. na tym cmentarzu. Że chciałam, by mi o nich opowiedzieli przechodnie, że, jeśli pani nie wie, to nie wie. Że zorientowawszy się, że nie wie zadałam drugie pytanie o Skubikowskiego myśląc, że będzie łatwiejsze. Dodałam, że Gerson był malarzem. Pani opryskliwie zaczęła wrzeszczeć, że nie zna żadnego Gersona, bo malarstwo ją nie interesuje. Była niesłychanie niemiła i właściwie zepsuła mi trochę dzień.

Myśl miałam taką, że niektóre media zrobiły ludziom krzywdę. Tym nagrywaniem ukrytymi kamerami, śledzeniem, szpiegowaniem spowodowały, że teraz zwykli ludzie na każdym kroku podejrzewają dziennikarzy o podstęp, złe intencje i tak dalej. Ale miałam tez i druga myśl równie uporczywą, która kołatała mi w głowie. Otóż nie umiemy przyznać się, że nie wiemy, gdy nie wiemy. Iluż rozmówców usłyszawszy pytanie odpowiadało nagle, że spieszą się, choć przed chwileczką szli leniwie przez cmentarz rozglądając się na boki. Woleli jednak powiedzieć, że się spieszą. Często tez, gdy nie wiemy powtarzamy pytanie, choć odpowiedź nie nadchodzi, ale tak bardzo chcemy zyskać na czasie, który płynie, płynie i płynie. A potem i tak… nie ma nas. Przemijamy. Ulubiony czasem śpiewa mi taką starą rosyjską piosenkę, której tekst w wolnym tłumaczeniu brzmi: „jest tylko mgnienie (migawka) między przeszłością, a przyszłością i ono nazywa się zżyciem”. Jakże często zapominamy, czym jest to mgnienie. A przecież przed nami były już na tej ziemi miliardy ludzkich istnień. Po nas też przyjdą kolejne. W końcu w tej chwili ludzkość, którą ja nazywam 'inteligentnym wirusem’, liczy siedem miliardów istnień. Każdy z nas wydaje się sobie ważny i wyjątkowy. Przed nami też tacy byli. Po nas też tacy będą. Ale gdy popatrzymy wstecz na tych, którzy nie żyją, a dokonali rzeczy ważnych, a nawet wielkich i uświadomimy sobie, jak niewiele wiemy o ich czynach i życiu, czy nie powinniśmy nabrać pokory? Ale może ja jestem z tą myślą zbyt naiwna? Może to zresztą i dobrze. W końcu zdaniem Jacka Skubikowskiego, to dla naiwnych jest niebo. W końcu piekło mamy tu. Na ziemi.

PS Do tematu bycia znanym jeszcze wrócę, bo fascynuje mnie w ludziach ten brak pokory.

PS 2. Jak ktoś wie coś o jakimś fabrykancie Gersonie to poproszę o informacje, bo chętnie się dokształcę.

I tak poniżej jeszcze do posłuchania:

Jacek Skubikowski (słowa i muzyka) „Dobre miejsce dla naiwnych”

i wyjątkowo Ulubiony, jak śpiewa „Jest tolko mig”

A jakby kogoś interesowało to zapraszam w niedzielę 3 listopada przed telewizory do oglądania TVP Regionalna. Tamże o 14.40 będzie wyświetlany mój reportaż z 2009: 'Muzeum pod gołym niebem’. O Cmentarzu Łyczakowskim we Lwowie.

Author: Małgorzata Karolina Piekarska

Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka. Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka. Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka. Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...