Obejrzałam bardzo uważnie wszystkie trzy odcinki niemieckiego serialu „Nasze matki, nasi ojcowie”. Wysłuchałam całej dyskusji po ostatnim odcinku. Kilku pytań w niej nie zadano. Kilka kwestii w ogóle nie zostało poruszonych. Nie będę więc powtarzała tego co padło w dyskusji. Dziękuję Szewachowi Weissowi za to, że dzielnie bronił naszego honoru. Pierwsza rzecz, która mnie uderzyła to ta, że przez wszystkie trzy odcinki ŻADEN NIEMIEC nie mówi „Heil Hitler”. Czy to nie jest trochę dziwne? Wśród głównych bohaterów nie było ani jednego nazisty i hitlerowca! Jak to jest możliwe? W ogóle po obejrzeniu miniserialu miałam wrażenie, że wielu rzeczom winni nie są Niemcy, ale wszystkie inne narody. Na przykład temu, że Żydzi wywożeni są w głąb Generalnej Guberni winni są Amerykanie, bo zamknęli ambasadę i przestali wydawać Żydom paszporty.
Jak to się dzieje, że młodzi ludzie rocznik 1920 i 1921 (czyli rówieśnicy naszego pokolenia Kolumbów) nie byli zindokrytnowani? Nikt z nich nie był wcześniej w Hitler Jugend? W 1941 roku nadal mogą jawnie i bezkarnie przyjaźnić się z Żydem? „Biedny” Friedhelm dopiero na wojnie staje się okrutny? A wcześniej? W tym Hitlerjugend, do którego przecież musiał należeć, nikt nie kazał mu mordować hodowanych od szczeniaczka piesków? Nie brał biedaczek udziału w słynnych akcjach zdobywania flagi? Gdzie trzeba było zdobyć ją bez względu na wszystko z wykorzystaniem wszystkich metod poza zabijaniem przeciwnika?
Co robili młodzi ludzie w 1939 roku? Mieli wtedy po 18 lat… nie świętowali podboju Polski?
Film prześlizgnął się przez wojnę tak, że nie pokazał ani kawałka życia w jakimkolwiek getcie, (które to przecież tworzyli Niemcy) ani sekundy pacyfikacji Getta Warszawskiego przez Jurgena Stroopa, ani minuty Powstania w Getcie Warszawskim ani jednego z 63 dni Powstania Warszawskiego, kiedy z ziemią zrównano moje miasto! A to wtedy Niemcy wymordowali ludność cywilną na Woli! Nagrywałam tych, którzy przeżyli piekło tamtych dni! Nagrywałam opowieści kobiety, na oczach której Niemiec (nie Ukrainiec, czy Rosjanin!) walnął noworodkiem o mur. Wyrwał go z rąk kobiecie, która to dziecko karmiła piersią. Mleko jeszcze płynęło jej po piersi! Nie było historii takiej, jak ta, której bohaterką była Wanda Lurie. Kobieta, której podczas Rzezi Woli w Powstaniu Warszawskim zabito wszystkie dzieci, a ją w zaawansowanej ciąży próbowano zabić. Cudem ocalawszy wypluła z ust pocisk i zęby, by po kilku dniach urodzić jedyne dziecko, które przeżyło wojnę, a któremu dała na imię Mścisław. I tego wszystkiego nie zrobili jej ani Ukraińcy ani Rosjanie, ale Niemcy! Takich wątków, kiedy oni byli prawdziwie okrutni w filmie nie było! Ot… kilka rozstrzelań! Skupiono się na „biednej” Charlotcie, którą próbują gwałcić „podli” Rosjanie słuchający w czasie pijackiej imprezy obowiązkowo „Kalinki”, bo innych pieśni to zdaniem Niemców Rosja nie ma!
Słyszałam o wielu przypadkach antysemityzmu w Polsce, ale nigdy nie słyszałam, by dowództwo Polskiego Państwa Podziemnego wydało zgodę na to, by wagon z Żydami zostawić na pastwę losu! Zapomniano o Żegocie, o tym, że Polskie podziemie współpracowało z Żydowską Organizacją Bojową. Szkoda wyliczać, bo ciśnienie skacze… A jak sobie przypomnę wyrażenie, że „Bigos to polska” i rozmowy o bigosie to mnie szlag trafia.
A teraz słówko o filmie, jako o filmie… Gratulacje za świetną scenografię – ziemianki, okopy itd. wyszły im super. Ładne zdjęcia. I na tym się kończy. Przykre, że tak źle zdokumentowano to, jakiej broni używano w czasie II wojny światowej. Te sztucery z lunetą mnie rozwaliły. Przykro, ze nie wiedziano jak to w Polsce z opaskami było. Nikt nie nosił liter AK. Co najwyżej WP, bo to było Wojsko Polskie! Litery AK pojawiły się na opaskach po wojnie, gdy środowiska kombatanckie postanowiły się od siebie odróżniać.
Polacy w filmie mówili słabo po polsku lub ze śląskim akcentem – wiadomo więc gdzie szukano aktorów. Rosjanie mówili po rosyjsku tragicznie! A po ukraińsku gorzej niż tragicznie! Wiele scen zostało tandetnie przerysowanych, jak chociażby spotkanie Charlotty z Wilhelmem w szpitalu, kiedy on już jest w kompanii karnej. Tandetny dramatyzm jak z romansu dla kucharek.
Tak napomknę tylko, ze stereotypowo przedstawieni zostaliśmy nie tylko my, ale także Rosjanie i Ukraińcy. Dobrze, że Szkotów w filmie nie było, bo wyobraźnia podpowiada mi wiele absurdalnych scen, które mogłyby być z ich udziałem – narodu wg. europejskich i światowych stereotypów skąpego!
Chciałam przy okazji zauważyć, że honoru Niemców w swoim czasie bronił Leon Kruczkowski swoim słynnym dramatem „Niemcy”. MY świetnie wiemy, że nie wszyscy byli be. Niemcom najwyraźniej za mało. Muszą jeszcze sami się powybielać. Szkoda, że kosztem innych narodów, a zwłaszcza tych, które sami napadli. Ale cóż… zrobili film, by ich społeczeństwo poczuło się lepiej. A przecież od dawna może się czuć wspaniale. W świadomości społeczeństw świata nie ma niemieckich obozów. Są albo „nazistowskie” albo „polskie obozy śmierci”. Niemiecki serial poszedł w świat. Mam nadzieje, że wszystkie stacje, które go kupiły kupią również film dokumentalny, który przygotowano dla widzów ZDF. By twórcy serialu nie czuli się tak spokojni i dobrzy, jak bohaterowie! Bohaterowie serialu, którym Niemcy uciszają swoje sumienia. Bo nikt mi nie wmówi, że film został wyprodukowany w innym celu, jak ten by współcześni Niemcy ze swoją historia poczuli się lepiej.