Żydówka honoris causa

Spread the love

Dziś 70-ta rocznica Powstania w Getcie, a ja, jako tzw. „Żyd honoris causa”, tkwię na reporterskim posterunku. To nie pierwszy taki mój dzień, kiedy zajmuję się sprawami Żydów. I nie pierwszy raz, kiedy przez głowę przelatują mi tysiące myśli.

8 marca pojechałam na zdjęcia z okazji rocznicy wydarzeń marcowych na UW. Kwiaty przed tablicą, przemówienia i wspomnienia. Wydawca z TVP Info zamówił sobie jeszcze odpowiedź na pytanie: „czy to, o co walczyliście udało się wywalczyć, czy nadal nie”. Na to pytanie odpowiadał mi pan Maciej Włodek, uczestnik marca’68. Odpowiedź była krotka. „Nie wszystko.” Co dokładnie? „Nadal jest w Polsce antysemityzm.” Gdy wróciłam z nagraniem do redakcji, napisałam tekst i wysłałam wydawczyni, to usłyszałam, że ta wypowiedź to jakaś przesada. Od słowa do słowa zaczęłyśmy rozmawiać. I co się okazało? Koleżanka nie czyta komentarzy pod artykułami na portalach internetowych. Nie zagląda do „Gazety Warszawskiej”, która leży na stole, bo przecież w redakcji staramy się czytać wszystko. No i nie jeździ na wieś na rozmowy z ludźmi. Nie wie więc, jak to wygląda. Ja niestety wiem. Nawet nie dlatego, że staram się zaglądać do wszystkich gazet, choć niektóre napawają mnie obrzydzeniem. Nawet nie dlatego, że czasem, choć rzadko zaglądam w komentarze, ale przede wszystkim dlatego, że czytam listy do siebie. Ilekroć napiszę coś kontrowersyjnego, z czym czytelnik się nie zgadza, wtedy dostaję listy o antysemickiej treści. Koleżance, by udowodnić, że antysemityzm istnieje wydrukowałam z sieci trzy (pierwsze z brzegu) komentarze pod trzema różnymi artykułami na trzech różnych portalach. Straszne komentarze. Nie chcę ich cytować, bo są tak ohydne, choć… może powinnam? Może trzeba pokazać, że ten antysemityzm istnieje i czai się w słowach: „trzeba powtórzyć marzec 68 i wygnać te wszy z kraju” albo „dla was getto i za mało żydowska hołoto”.  To jednak wbrew pozorom to łagodne oblicze.

Antysemityzm istnieje. Skąd się wziął? Teorie są różne. Najczęściej przejawia się taka, że w momentach kryzysu społeczeństwo szuka wrogów wśród tych, których nie rozumie. Żydzi przez lata byli taką grupą. Odrębny język i odrębna religia. Można wiec poszukać kija, by w nich uderzyć. Antysemityzm wynosi się z domu. Większość ludzi nie zna dogłębnie historii. Często powtarzają zasłyszane „prawdy” bez właściwego ich zrozumienia. Tekst o tym, że Żydów interesują tylko pieniądze zawsze mnie bawi. Co za historyczna ignorancja! Wątpię czy zmieni ją Muzeum Historii Żydów Polskich. Żydzi przez lata zajmowali się finansami nie dlatego, że chcieli. Zajmowali się, bo tylko to wolno im było robić! Jeszcze we wczesnym średniowieczu w Polsce Żydzi trudnili się głównie handlem i rzemiosłem, rywalizując z mieszczanami. Potem w drugiej połowie XIV wieku byli eliminowani z rzemiosła. Do zajęcia się bankowością zostali zmuszeni. Podobnie, jak do pożyczania na procent, które to pożyczki uznano za niechrześcijańskie!

Mnie też wkurza, że w Izraelu mówi się młodzieży, że w Polsce czekają na nich polscy nacjonaliści i antysemici. Film „Zniesławienie” zrobiony przez Izraelskiego reportera Yoava Samira zrobił na mnie piorunujące wrażenie, o czym tu zresztą w swoim czasie pisałam. Wkurza mnie, że skrytykowano Bożenę Dykiel za to, ze powiedziała, że TVN „pożydził”, czyli poskąpił. Przecież to słowo, które było latami w języku polskim. Może i jest niepoprawne politycznie, ale… czy powinno aż tak oburzać? Zwłaszcza, gdy jednocześnie dopuszczalne jest, i nikt nie protestuje, używanie słowa „ocyganił”, czyli oszukał i „oszwabił”, czyli okradł. Tego ostatniego słowa (dzień po „pożydził”, które to słowo padło z ust  Bożeny Dykiel) publicznie użył Minister Michał Boni, gdy na Mazowszu spotykał się w pewnej wsi z mieszkańcami przy okazji cyfryzacji telewizji. Jednak na określenia „ocyganił” czy „oszwabił” nikt nie oburza i nikt nie protestuje.

Uważam, że powinno się mówić i o pogromach Żydów i o działalności Żegoty. Walczyć z Polskimi obozami śmierci, podkreślać ilu Polaków ma medal Yad Vashem, ale nie zapominać o tym, że byli tacy, którzy cieszyli się, ze Hitler rozwiązuje sprawę żydowską. Powinno się mówić o wszystkich trudnych sprawach i mierzyć się z nimi. Reakcja na „Pokłosie” oskarżanie, że film jest antypolski i obrażanie Macieja Stuhra, pokazuje, że nadal nie zauważamy, że to co w filmie pokazane jest historią o tym co jeden Polak zrobił drugiemu Polakowi! Różniła ich tylko religia. Tylko lub aż.

Ludzi dzielę na mądrych i głupich oraz na dobrych i złych. Choć w każdym człowieku jest dobro i zło, a cały sęk w tym, co w nim w końcu zwycięża. Nie dzielę według koloru skóry, rasy, religii czy wykształcenia. Na szyi chętnie noszę złoty medalik od chrztu (pamiątka rodzinna, bo Władysław Piekarski przyrodni brat pradziadka Ludwika Piekarskiego miał sklep z dewocjonaliami), na którym widnieje Matka Boska, a obok wieszam złotą gwiazdę Dawida. Równie chętnie powiesiłabym i półksiężyc na znak, że solidaryzuję się ze wszystkimi religiami, a jednocześnie chcę ich wyznawcom uświadomić, że wszystkie monoteistyczne religie mówią o jednym: o miłości bliźniego i szacunku do drugiego człowieka. Żadna nie namawia do nienawiści. Z powodu tej gwiazdy Dawida na szyi często jestem brana za… obrazoburcę! Jak można taki symbol obok Matki Boskiej? A ja tylko chcę uświadomić polskim katolikom, że Jezus, którego wyznają był Żydem, a jego matka Żydówką. Za często zdają się o tym zapominać, głosząc teorie, że prawdziwy Polak to tylko katolik. No i odmawiają tym samym prawa do bycia i czucia się Polakiem Bolesławowi Leśmianowi, Marianowi Hemarowi, Julianowi Tuwimowi, Janowi Brzechwie i wielu, wielu innym. Ostatnio czytałam, że Michał Piróg odkrył korzenie żydowskie i gdy się do nich przyznał, kazano mu „wypierdalać do Izraela”.

Czasami noszę również srebrny kolczyk z Gwiazdą Dawida (zawsze w uchu mam tylko jeden, bo mam przekłute tylko jedno ucho). Kupił mi go Ulubiony na jarmarku podczas festiwalu Singera. Na berlińskim wernisażu „Miejsce akcji: Warszawa”, gdzie prezentowany jest mój portret i akurat sportretowano mnie w tym kolczyku, jeden pan dopytywał, czy nie jestem Żydówką. Bardzo ten kolczyk przeżywał. Że taki symbol bez skrępowania noszę w uchu! Dlaczego? Trochę mnie to rozbawiło. Czy podobnie by przeżywał krzyżyk? Posądzeń o bycie Żydówką z reguły nie prostuję, bo nie uważam tego za obrazę, ale prawda jest taka, że nie mam żydowskich korzeni. Znam swoich antenatów w niektórych gałęziach od XV wieku. Nie znalazłam Srula ani Moszka. No chyba, że któryś z przodków nie był dzieckiem swojego ojca, bo jego mama się z kimś puściła. Jednak takich informacji też nie posiadam. Jestem jedynie „Żydem honoris causa”, czyli interesuję się kulturą żydowską i historią żydowskiego narodu. Chodzę do muzeów, odwiedzam kirkuty, zwiedzam synagogi. Czasem żałuję, że tej kropli żydowskiej krwi nie znalazłam, bo w świetle tego, jacy są niektózy Polacy myślę, że gdybym była Żydówką byłoby mi rzecz jasna przykro, że w kraju, który kocham i uważam za swój mają mnie za wroga, którego trzeba zniszczyć. Ale z dwojga złego wolę uczucie przykrości od uczucia wstydu. Niestety nie będąc Żydówką muszę się wstydzić za niektórych swoich rodaków. I wstydzę się, że szukają w każdym Żyda, bo bycie Żydem uważają za coś złego.

Dziś w Polsce wyrasta nowa grupa odrębna etnicznie, kulturowo i religijnie. To Wietnamczycy i Koreańczycy, czyli jednym słowem Azjaci. Słabo znają polski – jak niegdyś polscy Żydzi, Nie są chrześcijanami – jak Żydzi. Zajmują się handlem, bo do tego są dopuszczani (w końcu przecież język kupiecki jest językiem międzynarodowym) – jak niegdyś Żydzi. Czy za 500 lat też będą a Polsce pogromy Azjatów? Oby nie! Ale tego pewnym być nie można. Bo jutro dla jednych na szczęście, dla drugich niestety – jest niewiadome.

PS O premierze “Żywie Biełaruś” nie napiszę, bo absurdów nie było. Zapraszam do kina. Warto! Z Ulubionego jestem dumna. Natomiast… przy okazji czytania pierwszych recenzji filmu natrafiłam w sieci na stronę, na której napisano: „syjoniści zrobili film o Białorusi”. W świetle tego mojego wpisu – pozostawię rzecz bez komentarza.

Print Friendly, PDF & Email

Author: Małgorzata Karolina Piekarska

Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka. Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka. Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka. Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...