Albo z kimś albo za kimś, czyli pożegnałam epokę

Spread the love

Gdy bierze się udział w pogrzebie to albo po to, by pożegnać zmarłego albo po to, by towarzyszyć jego rodzinie. Innymi słowy albo idzie się z kimś albo za kimś. Dziś byłam w podwójnej roli. Poszłam ze swoim synem na pogrzeb Profesora Krzysztofa Dunin-Wąsowicza. Z Jego młodszym synem Pawłem chodziłam do klasy, zarówno w szkole podstawowej, jak i średniej. Razem zdawaliśmy maturę. Razem, wraz z całą grupą rówieśników, korzystaliśmy z bogatej historycznej wiedzy Profesora, który zrobił wtedy przed maturą, specjalnie dla nas, kilka wykładów z historii Polski XIX wieku, a zwłaszcza z powstań narodowych. Tak więc szłam za Profesorem, ale szłam też z Pawłem, by towarzyszyć mu w trudnych chwilach. Choć paradoksalnie nie zamieniliśmy nawet słowa, ale nie o słowa tu przecież chodziło. To nie był zwykły pogrzeb, tak jak Profesor nie był zwykłym człowiekiem. Żołnierz, Członek Żegoty, a co za tym idzie Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata, żołnierz Pułku Baszta, Więzień Szucha, Więzień Pawiaka, obozu w Stutthof, a po wojnie Historyk. Socjalista z przekonania, członek Polskiej Partii Socjalistycznej, broniący przed wymazywaniem z map pamięci działaczy polskiej lewicy, której pomniki tak spiesznie są dziś usuwane, a przynajmniej przesuwane w cień. Dziś nad jego grobem padły między innymi słowa o tym, że wraz z profesorem Tadeuszem Manteufflem tworzył Instytut Historii Polskiej Akademii Nauk w bardzo trudnym dla Polski okresie, bo w latach 50-tych. Stworzyli go takim, że dziś ten instytut nie ma się czego wstydzić. Nie musi wstydzić się swojej historii, bo profesor swoim podejściem do nauczycielki ludzi i narodów, jaką bez wątpienia jest historia, bronił przed jej zakłamywaniem. To jedna z najważniejszych dla mnie cech Profesora. Obrona historii przed zakłamywaniem. Branie historii taką, jaka jest bez względu czy nam się ona podoba – czy nie. Ja też wyniosłam z domu takie podejście do „Pani Historii”, jak ją nazywał Władysław Broniewski. Może mi się coś w niej nie podobać, ale przyjmuję ją do wiadomości z dobrodziejstwem inwentarza i nie próbuję zmieniać.

Mój syn jak przez mgłę pamięta pogrzeb mojego Ojca, a swojego dziadka. Dlatego można powiedzieć, że po raz pierwszy był na pogrzebie ze sztandarami, wojskowymi honorami, orkiestrą i przemowami. Był bardzo przejęty. Ja również. Po raz kolejny przeleciało mi przed oczami całe życie, a zwłaszcza dzieciństwo. W końcu przez prawie 30 lat dzieliłam z Profesorem podwórko, bo mieszkaliśmy na jednej ulicy w sąsiadujących ze sobą blokach. Przypomniałam sobie jego spokojny. Lekko drobiący krok, którym przemierzał chodniki podwórka. Wzrok, jakim patrzył na nas, gdy jako siedmio-ośmiolatkowie bawiliśmy się w dom i przebierałam Pawła za babcię, wpychając mu pod chustkę watę, by był siwy. Miałam wrażenie, że profesorowi nie bardzo w smak fakt, że robię z jego syna starą babę, ale… nic nie mówił. Wiedział, że dzieciństwo ma swoje prawa. Pewnie dlatego niespecjalnie reagował na „rozbijany” na podłodze w pokoiku namiot, przywiązywany zresztą do mebli. Ani na leżenie na podłodze w czasie zabaw, co nagminnie krytykowali inni rodzice, jakby nie rozumiejąc, że to na podłodze jest najwięcej miejsca. Dziś przypomniałam sobie też jego głos, jakim odbierał telefon:

– Paweł! Panna Piekarska do ciebie.

I ten, którym referował nam historię powstań narodowych. Kiedy opowiadał, że po styczniowym nastąpiły otwarte mordy, a my śmialiśmy się z dwuznaczności tego stwierdzenia. Cóż… mord i morda w niektórych przypadkach brzmią tak samo.

Myślę, że dziś skończyła się pewna epoka. Przynajmniej dla mnie. Skończyła się nie tylko dlatego, że odchodzi na wieczną wartę „pokolenie Kolumbów”, do którego Profesor (rocznik 1923) niewątpliwie należał. Skończyła się też dlatego, że wraz z Profesorem przeminął kolejny, bardzo znaczny fragment mojego dzieciństwa. Ten żoliborski, ten inteligencki, ten książkowy i historyczny. Został, jak wiele innych rzeczy, tylko w mojej pamięci. Kiedyś też umrze. Wraz ze mną.

Author: Małgorzata Karolina Piekarska

Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka. Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka. Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka. Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...