Na pewno nie w moim imieniu

Spread the love

Ostatnio sporo w sieci mówi się o działaniu pewnej grupy (lub jednej osoby, ale wątpię), która nazywa się 15W08. Grupa zajmuje się zamalowywaniem szyldów bogatych firm, banków itd. Wyjaśnia to ich manifest:

„Stop. Dziękujemy.
Naprawdę nie mamy już cierpliwości aby dalej czekać i biernie patrzeć na to, co się z nami dzieje.
Wasza przemoc ekonomiczna każdego dnia poniża miliony ludzi. Wasz kapitał codziennie krzyczy, że nie jesteśmy wystarczająco efektywni w produkcji waszego PKB. Gwałcicie nas swoimi kampaniami reklamowymi.
Wasza przemoc policyjna każdego dnia trzyma w żelaznych ryzach każdą osobę, która odważy się na krytykę waszego świata.
Wasze programy reform niczego nie zmieniają. Wszystko to, to tylko pudrowanie starego.
Wasze granty i projekty utrzymują status quo.
Wasze kampanie społeczne niczego nie załatwiają.
Niczego nie zmieniacie.
Wszystko pozostaje takie, jakie było.
Codziennie odczuwamy skutki waszej przemocy.
Wystarczy. Spierdalajcie.”

Też nie podoba mi się działalność niektórych banków. Też chętnie wykrzyknęłabym słowo „spierdalajcie” pewnym salonom ekskluzywnej mody, w których torebka kosztuje od 1000 złotych wzwyż, bo znam takich, którzy muszą żyć za 600 złotych przez cały miesiąc. Owszem, uważam, że przemoc ekonomiczna poniża miliony ludzi! Ale akcja polegająca na wylewaniu farb na witryny budynków, bardzo często zabytkowych, jest dla mnie wandalizmem. Uważam też, że godzi w tych, w imieniu których występuję 15W08. Dlaczego? Tych farb z drzwi i ścian nie będą zmywali bogacze, w których akcja rzekomo ma uderzać. Być może będą to ludzie zatrudnieni na umowy śmieciowe lub nawet na czarno. Raczej nie będą opłacani zbyt dobrze, bo przecież im częściej akcja się będzie powtarzać, tym więcej będzie do zmywania. A nikt za takie usługi płacić dużo nie chce, szczególnie jak ma za nie płacić często. A już zwłaszcza nie taki ktoś, kto stosuje tenże terror ekonomiczny.

Ja naprawianie świata zawsze zaczynam do siebie. Obraziłam się np. na Pizzerię Dominium na Francuskiej, o czym tu w swoim czasie pisałam, i już tam nie chodzę. Znajomym, którzy czasem proponują tam wizytę – odradzam. Nie przyszłoby mi jednak do głowy oblewać ich witrynę farbą, wypisywać brzydkie hasła itd.

Obrażona jestem zresztą na wiele firm i salonów. Mój bunt wobec nich polega na tym, że nie podaję ich nazw, nie wchodzę do nich, nie używam ich produktów nawet, gdy dostaję za darmo itd.

Jednak mazanie po ścianach jest, było i będzie dla mnie dziecinadą i aktem wandalizmu. Niszczenie elewacji XIX-wiecznych kamienic, będących pod konserwatorską opieką bo są zabytkiem, a więc dobrem kultury nas wszystkich, uważam za szczyt chamstwa i głupoty. Niszczenie przystanków, które trzeba odmalowywać i czyścic z moich pieniędzy podatnika, to żadne wsparcie biednego człowieka zaszczutego przez system wyznający kult pieniądza. Czy Maciej Zień, którego salon zniszczono, przestanie projektować stroje dla bogaczy i zajmie się projektowaniem ubrań roboczych? Nonsens! Będzie robił to co robi! Chętnie przeczytam rzeczowe argumenty, że trzeba dla dobra nas wszystkich i dla ochrony biednych przed ekonomiczną przemocą pomazać XIX-wieczną kamienicę, bo jest tam salon mody Zienia, salon Lilou lub bank. Bo ja, jako osoba, która poniekąd też podlega temu ekonomicznemu terrorowi nie życzę sobie, by w moim imieniu ktoś robił takie rzeczy.

Print Friendly, PDF & Email

Author: Małgorzata Karolina Piekarska

Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka. Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka. Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka. Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...