W naszym matematycznym analfabetyzmie zbliżamy się do poziomu ZOMO z kawałów rodem z PRL. Tego jestem ostatnio więcej niż pewna.
I nawet nie dlatego, że w tym roku poniekąd trochę przegapiłam swoje urodziny, a potem miałam wątpliwości, które to. Piszę, że przegapiłam je „poniekąd”, bo wczoraj życzenia były, najbliżsi zjedli lody, ale… pierwszy raz od wielu lat nie zaprosiłam gości nawet na drinka do knajpy. Powody głównie osobiste. Po prostu trochę zdeprymował mnie mój wiek, który koleżanka określiła mianem „dwóch krzeseł”, czyli wielkiej starości polegającej na ciągłym siedzeniu na dupie. Cóż… dla jednych to starość, a mnie się ciągle wydaje, że życie mam przed sobą. Syn twierdzi, że wielokrotnie wzięto mnie za jego siostrę. A i w Sylwestra, którego wyprawił w domu jego znajomi byli przekonani, że jestem dziewczyną jednego z jego kolegów (sic!). Ale nie o to chodzi. Dwa dni przed moimi urodzinami swój jubileusz obchodziła jedna z moich przyjaciółek z dzieciństwa. Zadzwoniłam z życzeniami, a ona… stwierdziła, że kończy 43 lata. Dzień po moich urodzinach, swoje świętuje druga przyjaciółka i też… powiedziała, że to 43! Najpierw pomyślałam, że albo ja zwariowałam albo one. Złapałam nawet za kalkulator i zaczęłam liczyć, bo skoro w pamięci mnie wychodzi inaczej niż im dwóm to coś ze mną nie tak. Pracowicie wystukałam na kalkulatorze 2011 minus 1967 i wyszło… czterdzieści cztery, czyli te cholerne dwa krzesła. Inaczej wyjść naprawdę nie chciało. Najpierw podrapałam się w głowę, a potem… doznałam olśnienia. Przypomniała mi się moja inna przyjaciółka, z którą w liceum siedziałam w ławce. To ona przez trzy lata twierdziła, że ma 15 lat. Była od nas rocznikowo młodsza, więc chyba naprawdę w to wierzyła. Kiedy w maturalnej klasie zrobiłyśmy jej wyliczenie i wyszło, że z niej jest już 17-tka przeżyła szok.
Nieumiejętność wykonywania prostych działań matematycznych to jednak chyba jakaś nasza narodowa cecha. Matura z matmy została w tym roku zdana słabo. I to nie po raz pierwszy. Przez ponad dwadzieścia lat nie zdawaliśmy jej wszyscy. Ja na przykład nie. A jednak, gdy kilka lat temu kolega chciał dowiedzieć się ile jego nowy samochód pali na setkę i nie mógł wykonać sam sobie jednego prostego równania kwadratowego, choć ponoć był w klasie ogólnej i akurat maturę z matmy zdawał, to ja humanistka obliczałam to za niego. Czułam się przy tym jak dziwoląg, bo przecież powinnam tego też nie pamiętać, zwłaszcza, że tej matury z matmy nigdy nie pisałam. Odezwała się jednak ta moja dobra pamięć. (Albo natchnęli dziadek i pradziadek inżynierowie.)
Dziś w sklepie nabrałam pewności, że z matmą u nas jest naprawdę bardzo źle. I to u ludzi, którzy dodawanie i odejmowanie powinni mieć w małym palcu. Mój rachunek wyniósł 132,98 i pani kasjerka poprosiła mnie, bym dała jej dwa gorsze, a ona mi wyda ze stu pięćdziesięciu złotych osiem. Długo patrzyłam jej badawczo w oczy. Nie reagowała. Dla niej 150,02 – 132,98 wynosiło 8. Nie wiem jakim cudem. Wiem, że odpowiedziałam, że dwóch groszy nie mam (bo nie miałam) i czekam na resztę ze 150. Co najdziwniejsze po chwili doczekałam się i to ponad dychy. Chyba pod koniec owych skomplikowanych działań matematycznych stał się jakiś cud mniemany. Inaczej tej nagłej zmiany decyzji, co do dwóch groszy nie umiem sobie wytłumaczyć.
A liczyć nie umiemy. Nie wiemy ile to kopa, tuzin itd., bo reklama jogurtów z owocami, których „są miliony, a może nawet tuziny” jest tego jednym z dowodów. I nic mnie nie obchodzi, że występująca w niej dziewczynka jest Niemką, tylko ktoś jej podłożył polski głos. Głęboko w czterech literach (wyjaśniam, że tyle liter ma słowo „dupa”, gdyby ktoś miał poważny problem z liczeniem) mam fakt, że dziewczynka ma prawo tego nie wiedzieć, bo jest mała. Zmienić treść reklamy. Ta głupota i tak nie zachęca do kupna jogurtu! A ja przeciwko tuzinom ponad miliony protestuję. A protestuję zwłaszcza dlatego, że w naszym matematycznym analfabetyzmie za moment dojdziemy do tego, że stary kawał o zomowcach będzie o przeciętnych Polakach. Znacie? To posłuchajcie.
Stan wojenny. Na dworcu centralnym w Warszawie zapowiadany jest pociąg.
Uwaga! Uwaga! Podajemy komunikat dla podróżnych. Pociąg do Krakowa odjedzie z peronu pierwszego o godzinie dziesiątej czterdzieści osiem.
Uwaga! Uwaga! Podajemy komunikat dla milicji. Pociąg do Krakowa odjedzie z peronu pierwszego o godzinie jeden zero cztery osiem.
Uwaga! Uwaga! Podajemy komunikat dla ZOMO. Pociąg do Krakowa odjedzie z peronu pierwszego o godzinie pałeczka, kółeczko, krzesełko, bałwanek.
Author: Małgorzata Karolina Piekarska
Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka.
Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka.
Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka.
Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...