Węch, czyli pewna abstrakcja

Spread the love

Często stwierdzam, że to dobrze, że telewizja czy film to tylko obraz i dźwięk. Straszne, co by się działo, gdyby to był również zapach. I nie mam tu na myśli przaśnych komedii, których bohaterowie puszczają bąki. Dziś pojechałam z kamerą do podwarszawskiej miejscowości zrobić interwencyjny materiał o baraku, w którym przetrzymywane są psy. Smród dobiegający stamtąd był nie do zniesienia. Od razu stanęły mi przed oczami wszystkie tym podobne sceny z mego dziennikarskiego życia, kiedy coś filmowałam i w duchu cieszyłam się, że na wizji będzie tylko obraz.
Jakieś pięć lat temu relacjonowałam wywózkę śmieci (nie bójmy się tego słowa – meble i dobytek to już dawno nie był) z mieszkania, którego lokatorzy umarli. Było to dwóch braci. Jeden znosił „skarby ze śmietnika”, a drugi je segregował. Najpierw zmarł „segregator”. Ostał się znosiciel, który po śmierci kilka dni siedział w domu w fotelu. Sąsiadów zaniepokoił fetor. Po otwarciu drzwi ich oczom ukazał się makabryczny widok – nosiciela konsumowały szczury, które zapewne miesiącami żyły z nim w mieszkaniu pełnym śmietnikowego dobytku. Ja, wraz z kamerą, weszłam do środka po dwukrotnym odkażeniu terenu przez Sanepid. Lokal był gigantyczny, pusty i tak brudny, że operator dwa razy wybiegał na dwór „pojechać do Rygi”, choć dawno nie było w nim szczurzych odchodów, gnijącego jedzenia, rozkładających się trupów gryzoni itd.. Na ekranie owo „mieszkanko” robiło wrażenie, ale jednak i tak nie aż takie jak w rzeczywistości. Powód? Telewizja nie przekazuje zapachów.
Z kolei trzy lata temu pojechałam na interwencję w sprawie pożaru. Wśród mieszkańców spalonej kamienicy była jedna radna. Dwa dni po pożarze spotkałam ją na sesji rady miasta. Mimo, że stałam tyłem wiedziałam, że osobą, która się do mnie zbliża jest ona. Poznałam po nasilającym się swądzie spalenizny, którym przeszedł cały jej dobytek. Także ten ruchomy, czyli damska torebka.
Mam niezwykle silny węch, co ponoć u kobiet jest typowe. Dziś jednak ten węch mocno mi przeszkadzał. I to nie tylko w czasie nagrywania interwencji. Otóż już po zdjęciach weszłam do sklepu kosmetycznego. Natychmiast tuż obok mnie pojawił się mężczyzna, od którego niezwykle silnie cuchnęło moczem. Smród był taki, że zabił cały mydlany zapach charakterystyczny dla sklepu kosmetycznego. Śmierdzący amoniakiem mężczyzna poprosił o czerwony lakier do paznokci. Przyznam, że ciekawiło mnie, po co mu lakier, ale nie byłam w stanie dłużej w sklepie wytrzymać i uciekłam.
Teraz myślę, że jak to dobrze, że komputer i Internet są też na razie tylko słowem i obrazem. Gdyby słowa, po ich wpisaniu, od razu miały zapach wówczas ja nie mogłabym tego wszystkiego opisać, a i z czytaniem byłby jednak pewien śmierdzący problem. Węch i zapach to pewnego rodzaju abstrakcja. Na szczęście.

Print Friendly, PDF & Email

Author: Małgorzata Karolina Piekarska

Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka. Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka. Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka. Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...