Kibel zwiększa zasięg

Spread the love

„Kible są czystsze od kiedy powstał internet” – takie zdanie przeczytałam dziś w jednej z gazet i… stwierdziłam, że coś w tym jest.
O ile na ścianach kibli w podstawówce raczej nie było napisów o tyle ściany kibli w liceum zapełniała osobliwa literatura. Pierwszym moim liceum była Poniatówka. Z lektury ściennej pamiętam trzy wpisy. Każdy wrył mi się w pamięć z innego powodu.
Pierwszy brzmiał: „Mam trawę.” Ktoś dopisał: „Ja też. Pełno jej rośnie pod oknem!”. Koleżanka z klasy uświadomiła mnie. O co chodzi? Oto z dumą objaśniła, że jej siostra bez przerwy przypalała trawę i to dzięki trawie zdała i maturę i dostała się na studia. Dziś ma się dobrze i jest znaną dziennikarką, co moim zdaniem stanowczo obala wszystkie teorie jakoby palenie trawy degenerowało. 
Drugi napis brzmiał: „Tu jest kibel a nie raj – nie wal konia tylko sraj” i budził moje zdziwienie, bo przecież był to kibel damski! Ale może do szkoły chodziła jakaś Miriam tylko ja nic na ten temat nie wiem.
Z kolei trzeci napis był swoistą ofertą: „Mam 20 centymetrów w zwisie. Czekam na propozycje.” Propozycja znalazła się od razu, bo innym długopisem i charakterem pisma ktoś dopisał: „Fajnie. Przyjdź przepchać mi wannę.” A zaraz pod tym druga osoba dorzuciła krótko: „A mnie zlewozmywak!” Nie powiem. To dość szybko podziałało na moją wyobraźnię.
Napisy kiblowe kwitły szczególnie na dworcach. Czego tam nie było! Do dziś pamiętam jak kolega ze szkoły opowiadał o szczególnym wierszyku w kiblu na dworcu PKP w Zakopanem. Brzmiał on dokładnie tak: „Chuj, dupa, cipa, trąbka, parasol, pizda, gąbka!” Co poeta miał na myśli? Do dziś nie wiem.
Gdy już jako dorosła osoba pracowałam w Warszawskim Ośrodku Kultury z tamtejszego kibla zapamiętałam napis, który pojawił się w czasie remontu: „Dzisiaj wyszedł nowy program: Nie rób więcej niż kilogram!”. 
W TVP w żadnej damskiej ubikacji napisów nie widziałam, choć może z zapracowania nie rozglądam się uważnie, ale… kiedyś koledzy poinformowali mnie o arcyciekawym dziele, zamieszczonym w męskim kiblu koło bufetu. Ponieważ w jego treść nie wierzyłam, więc… zostałam tam zaprowadzona. Napis pochodził z czasów, gdy na Woronicza budowano nową siedzibę TVP i brzmiał on tak: „Chcesz zobaczyć otwór łonowy (tu imię i nazwisko pewnej dyrektorki) jedź na Woronicza. W budującym się cyrku znajdziesz otwór w tym kształcie.”
Przeczytany dziś w jednej z gazet tekst, że „kible są czystsze od kiedy powstał internet” uświadomił mi, że te bzdury, które czytam w sieci ludzie generowali zawsze. Robili to jednak w najbardziej do tego odpowiednim miejscu czyli w WC. Przeważnie tuż koło dziury w sedesie, bo sądząc po miejscach, w których umiejscowione było dzieło, tworzenie odbywało się równolegle z defekacją. I tak sobie myślę, że w czasach popularności laptopów, dostępności sieci przez np. Wi-Fi, nadal można takie bzdury generować siedząc na kiblu, tylko dzięki internetowi zwiększa się ich zasięg. A ja codziennie stwierdzam, że często ten zasięg zwiększa się NIESTETY!
PS. Ten wpis to kolejna moja odpowiedź na pytanie pewnego czytelnika, czemu nie pozwalam komentować mojego bloga. Ależ pozwalam. Komentuj go sobie człowieku nawet w swoim kiblu.

Author: Małgorzata Karolina Piekarska

Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka. Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka. Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka. Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...