Brak wyboru to brak zaufania 

Spread the love

Moja mama mówiła, że człowiek do wszystkiego w życiu zdąży. Dlatego kiedyś nie puściła mnie na koncert TSA. Rzeczywiście. Zobaczyłam ich kilka lat później na scenie w Jarocinie.

Ale to jej zdanie dobrze pamiętam, bo dotyczy wielu spraw w moim życiu. Sama mówiła tak o małżeństwie i macierzyństwie. Za mąż wyszła mając 35 lat. Mnie urodziła mając lat 40. Myślę o tym często, zwłaszcza teraz, gdy od kilku dni we wszystkich mediach publikowana jest informacja o śmierci 33-letniej ciężarnej. 

Temat aborcji i zakazu aborcji, przewija się przez polskie media od wielu lat. Problem cały polega na tym, i nie będę tu odkrywcza, że decyzję o wprowadzeniu zakazu aborcji podjął parlament, w którym  zasiada więcej mężczyzn niż kobiet. I to mężczyźni przed laty podjęli decyzję o całkowitym zakazie aborcji. To oni polskie kobiety skazali na piekło. A przecież dziecko nie rozwija się męskim brzuchu.

Bardzo długo szykowałam się do tego wpisu, ale czas wreszcie, by ktoś wyraźnie to napisał. W momencie w którym mamy tyle historii z mordowaniem noworodków przez matki, porzuceniem dzieci, maltretowaniem dzieci nikt mi nie wmówi, że dziecko urodzone pod przymusem jest dzieckiem kochanym!!! 

Wiem o tym bardzo dobrze, że decyzja o urodzeniu musi wynikać z kobiety. 

W ciążę zaszła mając 25 lat. Kochałam ojca swojego dziecka, ale ciąży z nim nie planowałam. Zapewne zresztą gdyby nie ta ciąża nasz związek szybko by się rozpadł z wielu różnych przyczyn, z których przemoc byłaby pierwszą. 

Zaszłam jednak w ciążę, bo się nie zabezpieczyłam. A nie robiłam tego, bo lekarze mówili, że będę miał bardzo duże trudności z zajściem w ciążę, donoszeniem ciąży, a co za tym idzie mogę nigdy nie być matką. Jeśli się zdecyduję na dziecko mam najpierw zgłosić się do lekarza. Uwierzyłam. Aż tu nagle… dwie kreski na teście ciążowym. 

Moi rodzice byli ciążą załamani. Byłam na trzecim roku wymarzonych studiów, na które dostałam się za piątym razem. Chcieli żebym najpierw skończyła te studia. Twierdzili, że ciąża mi w tym przeszkodzi. A macierzyństwo uniemożliwi napisanie pracy magisterskiej. Bardzo źle ocenili mojego ukochanego twierdząc, że nie nadaje się nie tylko na męża ale i na ojca. Dlatego namawiali na aborcje. Nawet byłam w tej sprawie u ginekologa. Ale po wyjściu z gabinetu pomyślałam, że skoro lekarze mówili, że mogę mieć trudności z zajściem w ciążę, a tu nagle trafia mi się dziecko to jest to dar z nieba i powinnam ten dar przyjąć. I tak niezaplanowana ciąża stała się wyczekiwana. Wraz z jego ojcem chodziliśmy do szkoły rodzenia. On był obecny przy porodzie. Zaś syn stał się naszą wielką miłością. Niestety dość szybko okazało się, że w sprawie ojca dziecka moi rodzice mieli rację. Skończyłam wprawdzie studia, ale nie napisałam pracy magisterskiej. Wszystko dlatego, że moje małżeństwo nie przetrwało i musiałam wychowywać dziecko. Dlatego na pierwszy plan wysunęła się odpowiedzialność za syna i konieczność utrzymania go i wychowania. Stał się zresztą ukochanym wnukiem, którego moim rodzicom zazdrościli ci znajomi, którzy sami wnuków się nie doczekali. Mój syn wie że jest kochany. Wie też, że ciąża była dla mnie zaskoczeniem. Wie, że wtedy gdy w nią zachodziłam, a był to rok 1992, miałam możliwość usunięcia ciąży. Nie skorzystałem z niej i to był mój WYBÓR. 

Konsekwencje poważne. Przemoc (pierwszy raz zostałam pobita będąc w ciąży), potem samotne macierzyństwo. W przypadku kobiety, której dość szybko umarli rodzice, która nie ma rodzeństwa, a co za tym idzie bliskiej rodziny, to trudne życie. Byłam szykanowana, wykorzystywana (także finansowo i emocjonalnie) oraz lekceważona i poniewierana. Ale dałam radę. Mimo braku przez te wszystkie lata etatu. Mimo alimentów wynoszących na papierze 200 a w praktyce 0 złotych. (Po 6 latach upomniałam się o nie). Udało mi się jednak syna wychować i wykształcić. Gdy on skończył swoje studia, wróciłam na uniwersytet ja, by napisać zaległą pracę magisterską. Cofnęło mnie wtedy na III rok studiów licencjackich. Udało mi się jednak napisać i obronić zarówno pracę licencjacką, jak i magisterską, a także skończyć dwa kierunki podyplomowe (drugi teraz kończę, ale jestem już po egzaminie i oddaniu pracy). 

I tak okazało się jak prawdziwe jest wypowiedziane kiedyś przez moją mamę zdanie, że człowiek do wszystkiego w życiu zdąży. Tyle tylko, że tak jak moich dyplomów tak i dorosłego wnuka, moi rodzice już nie zobaczyli. Ważne jednak, że w ogóle go widzieli. 

Natomiast to co wydarzyło się w moim życiu to były zawsze moje decyzje. Ja decydowałam, że rodzę, ja decydowałam o tym, że nie piszę pracy magisterskiej tylko pracuję, by utrzymać dziecko. Ja decydowałam o powrocie na studia itd. Wszystko to był mój WYBÓR. 

Obecnie kobiety nie mają takiej możliwości. Nie decydują o sobie. Mało tego! Dla polskich ginekologów są inkubatorami, a nie pacjentkami. Inkubatorami, o które nie trzeba dbać, gdy życie w nich umarło. Tak jak zepsuty sprzęt oddaje się do utylizacji tak na utylizację skazuje się kobiety, w których brzuchach umierają płody. 

Przyznam, że gdybym dziś miała 25 lat i zaszła w ciążę, zapewne lekarzem prowadzącym zostałby jakiś Czech lub Słowak, bo z nim łatwiej bym się dogadała niż z Niemcem. A polskim ginekologom już po prostu nie wierzę. I dopóki prawo w Polsce się nie zmieni to – nie uwierzę. Jeżeli moja synowa zdecyduje się na macierzyństwo będę ją wspierać, ale też namawiać, by ciążę prowadził jej lekarz poza Polską. Bez względu na koszty. Do polskich ginekologów zaufania już nie mam. Nie ratują swoich pacjentek tylko swoje tyłki. 

Aha. Nie napisałam nic o religii, ale… w momencie, w którym wszyscy w Polsce znają historię, jak na polskiej plebanii urodziło się martwe dziecko, a jego ojciec – ksiądz – za ścianą odmawiał różaniec, uważam, że nie ma to sensu. Polska hipokryzja to zupełnie inny temat. Aczkolwiek niemniej przerażający.

A na zdjęciu moje skarby: pierwsze śpioszki mojego syna, pierwsze zabawki, gryzaczek, kapcie, a nawet zęby mleczne, obcięte w 1 urodziny włosy i opaska ze szpitala. (Mam jeszcze pępowinę, pierwszą książeczkę, 4 zeszyty notatek robionych codziennie, gdzie zapisywałam każdą kupę, karmienie i inne obserwacje oraz wiele innych rzeczy). Konia z rzędem temu, kto pokaże mi takie skarby przechowywane przez kobietę, która urodziła, bo nie miała innego wyjścia.

Author: Małgorzata Karolina Piekarska

Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka. Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka. Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka. Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...