– Cześć Gośka, co robisz?
Takie pytanie niemal codziennie od kilkunastu dni zadaje mi chora na schizofrenię koleżanka z dzieciństwa. A ja codziennie odpowiadam jej zgodnie z prawdą:
– Piszę.
Ona zaś za każdym razem mówi, że w związku z koronawirusem nudzi się, bo nie może iść do klubu, do którego chodzi jako rencistka. Ale teraz klub zamknięto i pacjentom polecono zostać w domu. Ona nie wyrabia. Nuuuda!!!
Jeśli ktoś myśli, że takiej osobie można polecić pisanie pamiętnika, wierszy, czytanie książek, oglądanie filmów, czy robótki ręczne – jest w błędzie. Ona nie zrobi nic! Pisać „nie ma o czym”. Filmów nie będzie bez przerwy oglądać, bo „ileż można”. Czytanie nie dla niej, bo ją „denerwuje” i „nie ma co czytać”. Robótki ręcznie nie, bo „nie ma cierpliwości”. Oczywiście odpada gotowanie, bo robienie nawet skromnego przyjęcia dla siebie jednej to żadna frajda. Zapomnijmy też o robieniu jakichkolwiek przetworów. Ona ma dwie lewe ręce i jest antytalentem kuchennym. Sprzątanie również atrakcją nie jest, bo ona „nie brudzi”. Podobnie jak badania genealogiczne, które teraz prowadzą ci moi znajomi genealodzy, których epidemia zamknęła w domach. To też nie jest zajęcie dla koleżanki, która za życia rodziców nie spytała o nazwiska panieńskie babć. Pozostaje więc wydzwanianie do znajomych, których ma mniej niż palców u jednej ręki. I tak niemal codziennie wysłuchuję jej opowieści o nudzie.
Ostatnim razem, gdy zadzwoniła opierniczyłam ją czym świat stoi. Nagadałam, że jest inteligentną osobą, bo gdyby była debilem, toby nie miała schizofrenii. Po prostu w głupiej głowie nie ma się co mieszać, więc żeby nie pieprzyła bzdur tylko jak przystało na inteligentną osobę znalazła sobie zajęcie. Mówiłam o przeglądaniu Internetu i zwiedzaniu wirtualnych muzeów. O korzystaniu z Polony. Że ma do dyspozycji YouTube, a tam setki teledysków. Są w sieci stare koncerty, filmy dokumentalne itp. Daremnie.
Niestety przy jej chorobie żadna z tych rzeczy nie jest zbawieniem. A ja jej nijak pomóc nie mogę. Przecież w odwiedziny do niej nie pójdę. Do siebie też nie zaproszę.
I nagle… inna koleżanka zamieściła w sieci film: Kwarantanna we Włoszech kontra kwarantanna w Niemczech. Część filmu pokazująca Włochy przedstawia DJ-a, który robi na balkonie koncert dla sąsiadów. Wszyscy zgromadzeni na sąsiednich balkonach się cieszą.
Film przedstawiający Niemcy to też widok z balkonu, a w tle ktoś głośno po niemiecku śpiewa. Jednak w odpowiedzi zamiast aprobaty z sąsiednich mieszkań dobiegają okrzyki, by zamknął mordę lub groźby wezwania policji.
I ja tak sobie myślę, że moja koleżanka powinna sprawdzić, czy jesteśmy bardziej jak Włosi czy bardziej jak Niemcy. Czyli powinna wyjść na balkon i coś zaśpiewać (a umie). Jak się sąsiedzi przyłączą to miło z nimi spędzi czas. Jak wezwana zostanie policja to ona zorganizuje jej zajęcia.
A ja spokojnie wrócę do pisania, bo na razie, co zadzwoni mój telefon, to okazuje się, że to ona z pytaniem:
– Cześć Gośka, co robisz?
Niestety dla niektórych przymusowe pozostawanie w domach jest straszną męką. I ja tu sobie żartuję, ale realnego lekarstwa nie znam. A moja koleżanka z dzieciństwa nie jest jedyna w takiej sytuacji.