Na świętej Nigdy

Spread the love

Miałam 12 lat, gdy spytałam siedzącego przy maszynie do pisania ojca, czy władza to choroba. Oderwał się od pisania, spojrzał na mnie spoza okularów i westchnąwszy powiedział:
– Wcześnie do tego doszłaś. 
Jakiś czas później spytałam, czy polityka to nie jest sztuka kłamstwa. W spojrzeniu ojca była i troska i smutek i uznanie i współczucie. Już nie odpowiedział. Już tylko smętnie pokiwał głową. 
Wczoraj przypomniały mi się te moje dziecinne pytania, gdy oglądałam relacje z Katynia. Oglądałam je z listą katyńską w reku. Z listą, której czwarte wydanie jeszcze w latach 80-tych przywiózł ojcu z Londynu jego znajomy. Z listą, którą wtedy wertowaliśmy kilkaset razy poszukując nazwiska Stanisława Czekańskiego, męża cioteczno-ciotecznej siostry ojca. Tkwiło na stronie 41 tej Listy Katyńskiej: „Czekański Stanisław, w mundurze, karta szczep., wizytówka na nazwisko jego (AM 3991)” Przy czym AM oznacza „Amtliches Material zum Massenmord von Katyń” (urzędowy wykaz niemiecki), z cyfrą, oznaczającą poz. rej. zwłok. Patrzyliśmy z ojcem na to nazwisko jak na widomy znak, że nie ma się co dziwić, że nie wrócił do swojej żony Haliny i syna Zenka. Ojciec powiedział mi wtedy, że podobno nie ma w Polsce rodziny, której dalszy krewny lub choćby znajomy nie zginął w Katyniu. 


Tymczasem wczoraj, tuż po zakończeniu uroczystości komentatorzy prześcigali się w interpretacjach słów Władimira Putina. Dziś rozpisuje się na ten temat prasa. Nie bardzo jest moim zdaniem nad czym się rozpisywać. Nie wierzę, by władze Rosji kiedykolwiek przeprosiły Polskę za ten mord. Myślę, że raczej biadolą nad tym, że NKWD nie wywiozło polskich oficerów na Syberię, Kołymę czy w jakiekolwiek inne miejsce, w którym zbrodnie udałoby się ukryć. Biadolą nad tym, że nie zdecydowali się wtedy np. spalić zwłok, by sprawa nigdy nie ujrzała światła dziennego. 
A my cały czas czekamy na słowa i przeprosiny. Oni na śmierć ostatniego dziecka pomordowanych oficerów czy śmierć ostatniego świadka, który widział ich żywych. A, że od tamtych dni minęło już 70 lat, więc zbliża się czas, gdy naprawdę umrze ostatni świadek. Zamordowany w Katyniu szwagier mojej babci miał na nazwisko Czekański. Samo nazwisko każe czekać. Rodzina czekała. Na jego powrót z wojny. Daremnie. Ale jeśli idzie o przeprosiny ze strony Rosji, to nawet ja, urodzona optymistka, twierdzę, że nadejdą w dzień „świętej Nigdy”. Wydane w 1982 roku w Londynie czwarte wydanie Listy Katyńskiej żółknie ze starości.

Author: Małgorzata Karolina Piekarska

Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka. Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka. Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka. Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...