Co jest trudnego w wypełnieniu PITu? Przyznam, że nie wiem, bo od zawsze wypełniam sama. Jednak od kilku dni i ja mam z PITami problem i w ogóle moje życie przebiega pod znakiem PITów. W sobotę był dzień otwarty w urzędach skarbowych w całej Polsce. Miałam zrobić temat, jak przebiega to w Warszawie. Potrzebne było umówienie się w dwóch urzędach skarbowych – najlepiej na dwóch krańcach miasta i najlepiej, by jeden był na prawym, a drugi na lewym brzegu Wisły. Przysłowiowe schody zaczęły się dość szybko, bo na Pradze, gdzie wysłałam email z prośbą i wyjaśnieniem, co, jak, po co itd., usłyszałam, że nie mogą mnie, jako dziennikarza przyjąć, bo cały dzień będą obsługiwać Onet. Przyznam, że mnie to rozsierdziło. Pomijam, że portal będzie obsługiwany cały dzień, a mnie potrzeba kilkunastu minut góra. Otóż… ja tu reprezentuję telewizję publiczną, opłacaną nie tylko z abonamentu, ale i z budżetu państwa, czyli z podatków nas wszystkich, a tu instytucja, która te podatki pobiera odmawia mi pomocy, bo pierwszeństwo ma portal będący własnością prywatnej firmy?! (Cóż z tego, że na nim bloguję?). Miłemu panu z Urzędu Skarbowego powiedziałam, co na ten temat myślę, zwracając przy tym uwagę, że na Onet mają cały dzień, a ja zajmę kilka minut. Poradziłam także jeszcze raz skonsultować się z panią naczelnik. Na to wszystko zostałam odesłana do rzeczniczki Izby Skarbowej w Warszawie. Ta na szczęście okazała się osobą niezwykle rozsądną, bo powiedziała, że zaraz wszystko załatwi i oba urzędy będą o określonej porze przez kwadrans do mojej dyspozycji. Tak też się stało i w sobotę rano podjechałam do obu. Na Pradze obsługiwał mnie pan, z którym poprzedniego dnia rozmawiałam przez telefon. Ten sam, który zasłaniał się Onetem, ale jak wyznał takie miał polecenie naczelnika urzędu. W każdym razie w pewnym momencie ten właśnie pan powiedział, że Urzędy Skarbowe mają problem z reklamowaniem się. Środków finansowych na reklamę nie mają, a gdy chcą np. reklamować dzień otwarty to media żądają za promocję skarbówki pieniędzy. Trochę było mi przykro, gdy tego słuchałam, bo ja przecież chciałam zrobić o tym temat nie żądając od skarbówki kasy, a mimo tego robiono mi trudności. Ale cóż… wiadomo, że gdy w grę wchodzą pieniądze ludzki wzrok skraca się tak, jak zwiększają sumy wpływające na konta, choć często ten sam wzrok sięga do kieszeni innych. Na szczęście pan podał jego zdaniem chlubny wyjątek w postaci redakcji Mieszkańca, z którym to lokalnym społeczno-samorządowym pismem współpracuje od wielu lat. W obu urzędach zaobserwowałam też pewną prawidłowość. Dzień otwarty był zorganizowany z myślą o ludziach pracy, którzy w ciągu tygodnia nie mogą tu przyjść, ale… urzędy pełne były mocno starszych ludzi.
Świeżo po moim powrocie z urzędu zadzwoniła koleżanka wyżalić się, że pokłóciła się z matką i ta w akcie zemsty za nieposłuszeństwo kazała jej samej rozliczyć PIT. Potem… właściwie rozpruł się worek z ludźmi, którzy z kimś się pokłócili i nie mają jak PITów rozliczyć. Na moje sugestie, że nic trudnego rozliczyć samemu, bo są specjalne programy, które wszystko liczą i podpowiadają, każdy wzbraniał się przed tym, jak przed zarazą.
Na końcu… do rozliczania swojego PITu siadłam ja. I co? I przyganiał kocioł garnkowi! Też się jeszcze nie rozliczę. Powód banalny. Nie wszyscy, dla których coś robiłam nadesłali mi PIT-11. A podobno termin mieli tylko do końca lutego.
Author: Małgorzata Karolina Piekarska
Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka.
Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka.
Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka.
Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...