Szczyt szczytów, czyli tupet taki, że szok!

Spread the love

Wydawać, by się mogło, że kiedy już tu na blogu opisałam historię Olka i jego „hihihi” listu, w którym radzi mi w co inwestować 'moje wielkie miliony’, to sprawa będzie skończona. Otóż nic bardziej mylnego. Gdy odpisałam, że mam kłopoty finansowe i nie mam pieniędzy na żadne inwestycje mój „dowcipny ‘hihihi’ czytelnik” przysłał jeszcze jeden list. Z treści wnioskuję, że kultura to dla niego puste słowo. Z pewnością też przestał czytać mojego bloga. Zresztą domyślam się, że potrzebne mu to było jedynie po to, by zbliżyć się do mnie przed złożeniem tej swojej niezwykle interesującej biznesowej oferty. Przypomina mi to takie pseudogrzeczne zachowanie, którego szczerze nienawidzę, a jest charakterystyczne dla ludzi, którym brak kindersztuby. Chodzi mi o to, kiedy znajomi dzwonią w interesie i zamiast przejść do rzeczy, najpierw pytają co słychać, choć niespecjalnie ich to interesuje, ale wydaje im się, że tak jest grzeczniej! Tymczasem najważniejszy jest ich interes, więc nawet tych naszych wynurzeń nie słuchają zbyt uważnie, co potem zresztą wychodzi w jakiejś dalszej rozmowie. A przecież można interes załatwić, a potem pogadać o tym co słychać lub umówić się, że o tym pogadamy przy okazji. Będzie naprawdę naturalniej i mimo wszystko grzeczniej. 
List „dowcipnego ‘hihihi’ czytelnika” po raz kolejny zwalił mnie z nóg. Brzmiał bowiem następująco:
Dobry wieczór Karolinko 🙂
Tak mi przykro z powodu Twojej sytuacji finansowej i tego, że tak bardzo chciałem Tobie pomóc aby usłyszeć: dziękuję Olku- nie udało się 🙁
Wiesz, nawet nie bardzo cieszę się zarobiwszy dzisiejszego ranka 9 tys 680 zł. Zajmuję się inwestowaniem na giełdzie /handluję kontraktami, Futures/, tej dziedziny nie mogę jednak polecić- jest zbyt ryzykowna 🙁
Karolinko, jeśli kiedyś zechcesz porozmawiać to pamiętaj, że masz we mnie solidnego kumpla, dobrze?
Serdecznie pozdrawiam :))
Olek
List przyszedł, gdy spłakana wróciłam z pogrzebu przyjaciela, któremu nie miałam za co kupić nawet jednego kwiatka. Podczas żałobnej mszy w kościele na tacę mogłam wrzucić tylko pusty portfel, bo była w nim jedynie łuska z karpia. Pieniądze wpłynęły mi bowiem na konto dopiero po południu… 
Odpisałam, że ten list to już szczyt i to było jedyne zdanie, jakie z siebie wydobyłam. Szczerze mam nadzieje, że będzie to koniec żałosnej wymiany korespondencji. Jeśli nie, to zrobię to, co już zrobiłam w naprawdę wielu przypadkach – po prostu zablokuję nadawcę.

Author: Małgorzata Karolina Piekarska

Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka. Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka. Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka. Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...