Co z tą edukacją?

Spread the love

Że z naszą edukacją jest coś nie tak, wiem od dawna. A przykłady mogłabym mnożyć. Raz koleżanka w jednej z redakcji spytała mnie:
– Piekara, Canaletto to który wiek? 
Ja jej na to:
– Zlituj się! To czasy stanisławowskie… 
– Ja się ciebie nie pytam, jakie to czasy, tylko który wiek… 
Normalnie ręce opadają! Nie lepsza była druga, która miała przygotować coś tam o świętym Mikołaju. Ponieważ o świętym Mikołaju napisałam kilka artykułów, więc opowiedziałam jej wszystko i poradziłam pojechać do cerkwi. W końcu św. Mikołaj to jeden z głównych świętych kościoła prawosławnego. Powiedziałam, że tam zobaczy jego wizerunek, bo ikona Mikołaja cudotwórcy stoi przy ikonostasie… Koleżanka jednak pojechała do cerkwi szukać prawdziwego Mikołaja. Tego co do niej mówiłam, czyli, że będzie tam obraz – nie zrozumiała. Myślała, że w cerkwi będzie na nią czekał prawdziwy Święty Mikołaj. Sprowadzać na ziemię musiał ją ksiądz. Myślę jednak, że z tą edukacja nie jest najlepiej nie tylko dlatego, że kuleje szkoła, ale również dlatego, że kuleje edukacyjna telewizja. 
Piszę o tym, bo siedząc nad powieścią postanowiłam zrobić sobie przerwę i coś obejrzeć. Zajrzałam do programu telewizyjnego, opublikowanego przez „Teletydzień” i wyczytałam, że dziś o 18:55 na TV4 będzie program edukacyjny „MAT.MA – zobacz, jakie to proste”. W gazecie podano jego treść, która brzmi następująco: 
„Ulises namawia Maurę, by porwali dziecko Marii Jose. Bruno chce zmusić rodzinę, by powierzyła mu stanowisko prezesa. Victoria martwi się o córkę. Rufino zarzuca Don Pedrowi, że to przez niego znalazł się w wiezieniu.”

Uważam, że treść jest tak powalająco edukacyjna, że powinnam chyba rzucić wszystko i o 18:55 obejrzeć ten program. Przy moich kłopotach finansowych chyba warto nauczyć się porywać dzieci dla okupu i zmuszać ludzi, by dali mi stanowisko prezesa. Gdy jeszcze połączę to z wiedzą, jak przy tym uniknąć więzienia, którą na pewno posiądę wysłuchując zarzutów Rufina,jakie ten będzie prawił Pedrowi, przez którego trafił za kraty, to… ach… 
Tak! Rozmarzyłam się. Przecież być może dzięki takiemu edukacyjnemu programowi czeka mnie świetlana przyszłość. Zwłaszcza, że na razie wszystko czarno widzę. Do skończenia książki zostały mi dwa rozdziały, ja jednak już łapię doła, że napisałam straszne gówno. Kilka razy dziennie mam ochotę wszystko porwać na strzępy, a laptopa wyrzucić przez okno. I jeszcze przyjaciółka po piórze mówi mi, że to norma. Że tylko grafomani wpadają w zachwyt nad swoimi wypocinami. Coś niby o tym wiem, bo nadal do skrzynki spływają mi maile od znajomego, o którym już pisałam. Poza tym do tej pory z każdą moją książką tak było. Ale to jednak naprawdę okropne uczucie. Buuu!

P.S. Nie wiem tylko czyje dziecko mam porwać i od kogo mam domagać się tego stanowiska prezesa. Ale może ten program mi podpowie. Przecież ma podtytuł „zobacz, jakie to proste”.

Author: Małgorzata Karolina Piekarska

Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka. Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka. Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka. Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...