Czyja inwazja, czyli od Golgoty do Strasburga

Spread the love

Byłam wczoraj na promocji publikacji, której tytuł jest niezwykle wymowny. „Europa Krzyżem bogata. Od Golgoty do Strasburga”. W czasach, gdy niektórzy politycy apelują o usunięcie symbolu krzyża z miejsc publicznych, album wydawnictwa Biały Kruk pokazuje, jak bardzo krzyż jest wpisany w europejską kulturę. W kulturę kontynentu, który dąży do zjednoczenia pod sztandarem Unii. A nawet zgromadzenia pod tym sztandarem, jak największej liczby narodów europejskich. 
Album to nie tylko kilkaset fotografii autorstwa słynnego „fotografa papieskiego” Adama Bujaka, ale także wstęp księdza profesora Kardynała Stanisława Nagy, który napisał o potędze krzyża oraz krótki tekst Krzysztofa Czyżewskiego – krakowskiego historyka sztuki na temat przedstawień krzyża w sztuce. Tak się złożyło, że w czasie studiów z historii sztuki miałam roczne seminarium profesora Piotra Skubiszewskiego na temat „Ikonografii krzyża świętego”, dlatego wszystkie wiadomości podane w książce są mi znane, choć zdaję sobie sprawę, że absolutnie nieznane powszechnie. 
Krzyż jest znakiem niezwykłym. Przeciętny chrześcijanin nie ma świadomości drogi, jaką przeszedł krzyż, by stać się symbolem jednej z najważniejszych religii w dziejach świata. A przecież sam fakt, że przeszedł swoistą przemianę z symbolu hańby do symbolu zbawienia czyni krzyż niezwykłym. Śmierć, którą Chrystus poniósł na krzyżu była uważana za haniebną i poniżającą. Piłat, choć nie znalazł w Jezusie winy, umył ręce i wydał go na tę śmierć ku uciesze gawiedzi. Przez pierwsze lata wyznawcy słowa głoszonego przez Jezusa wstydzili się śmierci, jaką poniósł ich nauczyciel. W Biblii, gdy opisana jest droga do Emaus i rozmowa uczniów pada określenie, że w Jerozolimie stało się coś strasznego! Strasznego nie w znaczeniu śmierci nauczyciela, bo przecież na to ich przygotowywał. Straszny był dla nich rodzaj tej śmierci. Zmianę podejścia do rodzaju śmierci Jezusa i samego krzyża przynosi dopiero rok 313, kiedy cesarz Konstantyn Wielki edyktem mediolańskim zrównuje religię chrześcijańską z innymi. Dlaczego to robi? Rok wcześniej, bo 28 października 312 roku na Moście Mulwijskim pokonuje w walce o władzę swego brata Maksencjusza. Twierdzi, że w zwycięstwie pomógł mu znak krzyża, który umieścił na swoich sztandarach. Dzień przed bitwą cesarz miał sen. We śnie Anioł kazał mu taki znak umieścić na swoich sztandarach i powiedział „In hoc singo vinces”, co oznacza „Pod tym znakiem (lub w tym znaku) zwyciężysz”.  Gdy w 320 roku cesarzowa Helena (matka Konstantyna Wielkiego – późniejsza święta kościoła katolickiego), odkrywa w Jerozolimie szczątki krzyża – sam krzyż, jako symbol rozpoczyna swoją drogę do serc wszystkich chrześcijan. Staje się w ich świadomości symbolem wypełnienia proroctwa zbawienia i widomym znakiem wyznawanej religii. 
Na kilka dni przed śmiercią Papieża Polaka, Jana Pawła II ukazała się książka również Adama Bujaka, ale z przedmową księdza Kardynała Karola Wojtyły, którą napisał jeszcze w 1976 roku zanim został wyniesiony na tron Piotrowy. Książka nosiła tytuł: „Znak, któremu sprzeciwiać się będą”. Oczywiście była o krzyżu. Papieskie słowa zostały napisane w czasach, gdy w Polsce istniał rozdział kościoła od państwa i gdy znane były przypadki różnego rodzaju prześladowań i szykan za przyznawania się do swojej religijności. Wtedy szalała też komunistyczna cenzura. Zwłaszcza, że doktryna Lenina głosiła, że religia jest opium dla mas. Jednak wtedy kościół cieszył się największym szacunkiem, a krzyż czcią. W osiemdziesiątych latach uczniowie jednej ze szkół w miejscowości Miętne pod Garwolinem walczyli o krzyże na ścianach. 
Paradoksalnie dziś, w czasach, gdy nie ma cenzury, gdy istnieje wolność słowa, a także wolność przekonania i religii na nowo rozgorzała walka o krzyże. Tym razem, by usunąć je z miejsc publicznych. Sprawa trafiła do Trybunału w Strasburgu. Publikacja Adama Bujaka poprzez niezwykle wymowne zdjęcia pokazuje, jak mocno krzyż tkwi w świadomości chrześcijańskiej Europy. Stąd zdjęcia kapliczek, kalwarii, ołtarzy itd. Na tym tle szczególne znaczenie ma przedstawienie męki pańskiej, której symbolem jest krzyż, wyrzeźbione jeszcze w XIII wieku w portalu katedry w Strasburgu. Mieście, w którym Trybunał dyskutował o krzyżu, jako symbolu do usunięcia, a które o ironio w przewodnikach dla turystów reklamuje się, jako miasto tysiąca kościołów. 
Książka jest zdecydowanym głosem w obronie krzyża w obliczu coraz bardziej agresywnych prób usuwania symbolu chrześcijańskiej wiary.  A poruszany w niej temat nabiera dodatkowego znaczenia teraz, gdy w okresie Wielkiego Postu kościół katolicki szczególnie adoruje krzyż.
Książka zawiera jednak też niestety i pewne merytoryczne błędy. O ironio popełnił je… kardynał! Pewnie nie wypadało tak ważnej osoby poprawiać, stąd błędów w albumie sporo. Pierwszy lepszy przykład to:  „W Anatolii, w dzisiejszej Turcji, ok. 570 r. przyszedł na świat w Mekce niepozorny człowiek – Mahomet (Mohammed), który później stał się twórcą swoistego trendu religijno-społecznego.” Myślałam, że śnię, a jednak! Zdaniem kardynała Mekka leży na terenie dzisiejszej Turcji… No niestety nie leży. Część Anatolii od 1926 roku jest w granicach Arabii Saudyjskiej i właśnie w tej części jest Mekka. Tych błędów w książce jest więcej, ale nie o to chodzi, by je Kardynałowi wytknąć, a raczej pokazać, że ważniejsze dla autora tekstu było przesłanie czym jest krzyż niż fakty historyczne lub geograficzne. Publikacja na pewno jest potrzebna, by przeciwnikom krzyża pokazać, jak silnie Europa (także, a może zwłaszcza ta zachodnia) jest wbrew pozorom zakorzeniona w tradycji chrześcijańskiej. Jest jednak jeszcze najważniejsze pytanie. Dlaczego ten krzyż znów stał się symbolem, z którym pewne środowiska walczą? 
W czasie promocji wstał nagle pewien pan i rozpoczął dyskusję o tym, że w Strasburgu jest inwazja, jak to określił „wiadomej religii”. Jakiś oburzony głos z sali powiedział, że ta religia ma swoją nazwę i że chodzi o islam. Pan na to, że tak, że o to mu chodziło. Wtedy Adam Bujak odpowiedział, że tak naprawdę prawdziwie religijni i światli ludzie szanują inne religie. On jechał przez Strasburg taksówką. Rozmawiał o tych krzyżach z taksówkarzem, który był za obroną ich, jako symbolu, a na końcu okazało się, że to Arab i muzułmanin. Na to wszystko wstał siedzący na sali dziennikarz z Syrii. Powiedział, że on też był wychowywany w szacunku do krzyża, jako symbolu innej religii. Coś tym jest. Mnie też wychowywano w szacunku do innych religii. Nie wyobrażam sobie, bym poszła np. mazać po ścianach synagogi lub obrzucać ją kamieniami. Bym bez należnego szacunku łaziła po kirkucie, czy weszła do meczetu, jak do obory. No i warto pamiętać, że to muzułmańska Turcja nigdy nie uznała rozbiorów Polski, rozgrabionej przecież przez chrześcijańskich sąsiadów. Że to Sułtan turecki, co roku pytał o posła z Lechistanu. 
W XXI wieku to nie islam i jego wyznawcy walczą z krzyżem. Krzyż jest symbolem religijnym, a od dawna już walkę z religiami toczą ateiści, dla których fakt, że ktoś wierzy w Boga jest oznaką ciemnogrodu. Zastanawiające jest, że z taką samą determinacją nie podchodzą do wróżenia z kart, noszenia pierścienia atlantów, czy powszechnego na całym świecie handlu amuletami. A przecież logiczne jest, że tolerancja, na którą się zwykle powołują, a także dowodzenie, że trzeba ludziom pozwolić wybrać światopogląd  nakazywałyby postępować według prostej i logicznej zasady: jak komuś nie odpowiada krzyż, niech go nie wiesza, nie nosi na szyi, jako ozdoby i niech nie patrzy w jego kierunku. Ale niech nie każe innym go wyrzucać, bo to też pewnego rodzaju nietolerancja. Chrześcijaństwo ma za sobą lata, a nawet wieki haniebne, że tylko wspomnę wyprawy krzyżowe. Walka z krzyżem, jest jak odpłacanie „pięknym za nadobne”, ale nie przez tych, których chrześcijaństwo skrzywdziło. Gadanie o inwazji Islamu w Europie jest mocno przesadzone. Europa dąży nie ku islamizacji, ale zeświecczeniu. Plotki o tym, że za walkę z krzyżem odpowiada Islam roznoszą ci, dla których każda religia jest opium dla mas. Bo nie ma lepszego dowodu na potwierdzenie tych słów niż wywołanie religijnej wojny, a wywołać ją można bardzo prosto. Wystarczy napuścić jednych na drugich. 
I tak na koniec wrócę do krzyża. Dla niektórych jest symbolem religii. Dla mnie jest integralną częścią sztuki chrześcijańskiej i jeśli ktoś nie chce go szanować jako znaku czyjejś wiary, bo ma to w pogardzie, powinien go szanować, jako symbol pewnej kultury i przedmiot sztuki. Chodzi o to, by w świeckim pędzie do likwidacji krzyży nie dojść do absurdu i nie wyrzucić zabytków. A powszechnie wiadomo, że często coś staje się zabytkiem zupełnie nagle. Zwłaszcza, że czas płynie niepostrzeżenie… 

P.S. Kilka lat temu moja przyjaciółka została świadkiem Jehowy. Przyjaźnimy się nadal. Tematu wiary w ogóle nie poruszamy, bo po co się kłócić? Niech sobie obchodzi „Pamiątkę” i łazi po domach głosić. Przyznaję jednak, że szkoda, że nigdy nie chce przyjść na imieniny.

Author: Małgorzata Karolina Piekarska

Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka. Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka. Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka. Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...