Redakcja gorszej kategorii?

Spread the love

Znów biłam się z myślami – pisać o tym, czy nie? Najpierw musiałam jednak ochłonąć. Nie chciałam, by był to wpis pod wpływem impulsu. Rzecz zdarzyła się w niedzielę i była związana z urodzinami Władysława Bartoszewskiego. Na uroczystą galę jubileuszową w Zamku Królewskim zostałam akredytowana przez redakcję już tydzień wcześniej. Z Biura Prasowego Kancelarii Prezydenta RP przyszło potwierdzenie przyjęcia zgłoszenia akredytacyjnego. W sobotę rano zerwałam się o siódmej i starannie dobrałam garsonkę, buty, płaszcz itd. Merytorycznie przygotowywać się nie musiałam, bo wiem kim jest Władysław Bartoszewski, czytałam niektóre jego rzeczy i znam jego życiorys. Bardzo go podziwiam, szanuję i cenię między innymi inteligencję i dowcip. Już wyjeżdżałam z domu, kiedy zadzwoniła koleżanka z redakcji upewnić się, czy pamiętam, że jadę na wielką galę. W redakcji czekał operator ściągnięty z wolnego dnia, bo akredytacja była wypisana na niego, ale przez pomyłkę tego dnia skierowano do pracy kogoś innego. Operator rano dowiedział się, że jednak tego dnia pracuje. Złość z utraty niedzieli z rodziną miało mu osłodzić wzięcie udziału w jubileuszu Bartoszewskiego, którego podobnie jak ja, bardzo lubi. Przed Zamkiem Królewskim z trudem znaleźliśmy miejsce. W samym Zamku skierowano nas do szatni, a stamtąd windą wjechaliśmy na I piętro gdzie cofnięto nas na parter, bo jak powiedział pan ochroniarz z BOR „nie przeszliśmy przez bramki i kto w ogóle nam pozwolił wejść do windy?” Z parteru znów cofnięto nas do piwnicy gdzie mieszczą się szatnie, bo do kontroli ochroniarzy podchodzi się od strony schodów wiodących z szatni na parter (sic!) Kiedy weszliśmy tymi schodami usłyszeliśmy, że mamy znów cofnąć się do piwnicy, bo nie mamy przepustek Biura Prasowego Kancelarii Prezydenta RP, a przepustki rozdawane są koło szatni. Organizacja uroczystości wydała nam się po prostu fatalna. W końcu w drodze z szatni do windy nikt nas nie zatrzymał! Ochroniarz kazał zjechać na parter! Ganiani tak od przysłowiowego Annasza do Kajfasza po dobrym kwadransie trafiliśmy wreszcie przed oblicze pani z Biura Prasowego Kancelarii Prezydenta RP. Elegancka pani siedziała tuż przy schodach wiodących na parter. Zameldowaliśmy się i… usłyszeliśmy, że nie ma nas na liście akredytowanych redakcji. Gdy powiedziałam, że akredytacja została wysłana ponad tydzień temu i przyszło do nas potwierdzenie usłyszałam, że… było to jedynie potwierdzenie zgłoszenia się redakcji po akredytację a to wcale nie oznaczało, że akredytacja została przyznana! Gdy zadzwoniłam do redakcji z prośbą o odnalezienie stosownej korespondencji usłyszałam od pani, że jestem na liście dziennikarzy, którzy zostali zgłoszeni do akredytowania, ale naszej redakcji nie przyznano akredytacji, bo nie ma tyle miejsca w tzw. poolu (specjalny sektor dla dziennikarzy). Czemu nam tej akredytacji nie przyznano a przyznano innym redakcjom tego nie dowiedziałam się. Pani powiedziała jeszcze, że w zaproszeniu napisane było, że w przypadku przyznania akredytacji Biuro Prasowe Kancelarii Prezydenta RP osobiście zadzwoni i poinformuje o przyznanej akredytacji. Jeśli do mnie nie zadzwoniono to znaczy, że ani ja ani operator akredytacji nie mamy. Pani powiedziała jeszcze, że Biuro Prasowe Kancelarii Prezydenta RP weryfikowało zgłoszenia akredytacyjne i wybrało redakcje, którym warto akredytacje przyznać i takie, którym nie warto. Dlaczego uznano, że nam nie warto? Nie wiem. Pani powiedziała, że nie ona dokonywała weryfikacji. Jedno jest pewne. W niedzielę dowiedziałam się, że Telewizyjnemu Kurierowi Warszawskiemu przyznawać akredytacji nie warto. A to jak potraktowano mnie i operatora to zywy doówd. Przyznam, że było mi strasznie przykro. Nawet nie dlatego, że szykowałam się, stroiłam, by godnie reprezentować redakcję na urodzinach tak dostojnego jubilata, ale dlatego, że reprezentuję program, który nie tylko ma półwieczną historię (najdłuższa w historii TVP), ale przede wszystkim służy Warszawie i jej mieszkańcom. Miastu, w obronie którego walczył jubilat! Miastu, w którym urodził się, zdawał maturę, mieszka i w którym latami pracował i zajmował się pracą społeczną. Wątpię, czy jubilat wie, jak potraktowano redakcję programu, który przyjechał na jego uroczystość tylko dlatego, że uznaje Władysława Bartoszewskiego za jednego z ważniejszych żyjących mieszkańców stolicy. Uznaje za takiego nawet nie dlatego, że jubilat ma tytuł honorowego obywatela Warszawy. Uznaje, bo wie, że to wybitna postać w dziejach miasta, która temu miastu poświęciła sporo publikacji.
Oczywiście z materiałem z uroczystości poradziłam sobie. Istnieje coś takiego jak współpraca między redakcjami. Koledzy z TVP INFO, która to stacja nadaje na naszych nadajnikach i na naszej antenie (gdy kończy się program na obrazie kontrolnym widać napis TVP WARSZAWA a nie TVP INFO) pożyczyła mi swoje obrazki nagrane naszym (TVP WARSZAWA) wozem transmisyjnym. Mogłam więc zrobić krótką zajawkę z uroczystości i w ten sposób uczcić urodziny Władysława Bartoszewskiego.
Mam taką refleksję. Jeśli w Zamku Królewskim jest za mało miejsca by pomieścić wszystkich dziennikarzy niech kancelaria Prezydenta RP na drugi raz wynajmuje Pałac Kultury i Nauki. Jak to się jednak dzieje, że w czasie innych – równie hucznych imprez – mieści się tam dwa razy tyle osób? Lepsza organizacja czy po prostu dobra wola organizatorów? Mam zresztą nadzieje, że to wszystko jest jakimś niedopatrzeniem, bo nie chce mi się wierzyć, byśmy dla kancelarii Prezydenta RP byli redakcją gorszej kategorii.

PS Już w redakcji stwierdziłam, że może wszystkiemu winna była… moja elegancka garsonka? W końcu kupiona została, gdy w tymże Zamku Królewskim miałam odebrać pewien certyfikat, co skończyło się dość przykro, choć ja do dziś się z tego śmieje… Tak. To na pewno przez tę garsonkę. Przecież to co wydaje mi się oczywiste nie może być prawdą, bo byłoby zbyt wielkim absurdem. By media publiczne były dla władz państwowych mniej warte niż prywatne? Niemozliwe… To dopiero byłoby chore!

Author: Małgorzata Karolina Piekarska

Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka. Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka. Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka. Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...