Każdy poranek zaczynam od podczytywania wiadomości. Czytam je w kolejności: Onet, Wirtualna Polska, Pudelek, a potem reszta. Prasówkę robię w pracy. Na Pudelku chętnie czytam plotki, choć przyznaję, że czasem komentarze ocierają się o chamstwo. Dziś ubawiła mnie wiadomość o Gosi Andrzejewicz, która ma uświetnić bieg grubasów. Ponieważ czekałam na telefon i miałam wolną chwilę, więc zaczęłam sprawdzać poprzednie „newsy” o „gwieździe”. Wśród nich znalazłam taki, że Gosia Andrzejewicz odpowiada na listy w… Magazynie 13-tka i cytat z jej odpowiedzi.
Wcześniej widziałam tego „newsa”, ale nie wczytywałam się. Teraz przeczytałam uważnie i… zaczęłam oczy przecierać ze zdumienia. Przecież tam na listy odpowiadam… JA. I to ja napisałam zacytowaną odpowiedź (dłuższą zresztą niż cytowany fragment). Na dodatek w Magazynie 13-tka jest moje zdjęcie. O matko! Czyżbym była podobna do Andrzejewicz? Wiek nie ten. (Tamto młoda siksa, a ja zdaniem Pudelka jako 40-tka wpisuję się w próchno, patrz pudelkowe artykuły o młodszym ode mnie o dwa lata Piotrze Adamczyku.) Zęby mam raczej w porządku. (Patrz słynne zdjęcia Gosi Andrzejewicz z próchnicą jedynek). No w ogóle wyglądam inaczej. Słowo! I operacji plastycznych sobie nie robiłam, choć jeden debil mnie na nie namawiał.
Zawsze myslałam, że Pudelek co jak co, ale donosy sprawdza. W końcu za pisanie bzdur to można przed sądem wylądować. A tu taka wtopa. Mam nadzieję, że Gosia Andrzejewicz ich nie pozwie, choć mogłoby to być dość zabawne :). Napisłam do Pudelka list. Cisza. Zresztą nie chodzi o to, by odpowiedzieli, ani nawet, by się do tego ustosunkowali, ale by sprawdzali co ten „ciemny lud” im wysyła za newsy. Teraz zaczynam się zastanawiać ile z tych pudelkowych rewelacji jest tak samo prawdziwych jak ta o Gosi „Pearline” Andrzejczuk Andrzejewicz odpowiadającej na listy w Magazynie 13-tka. Przy okazji poczytałam komentarze pod wspomnianym przeze mnie „artykułem”. Okazuje sie, że niektórzy czytelnicy zwrócili Pudelkowi uwagę na to, że kto inny niż Gosia Andrzejewicz udziela tam porad.
Przyznam, że niektóre komentarze mnie ubawiły. Ludzie byli oburzeni na Gosię, że zniechęca (choć to ja zniechęcam) do bycia sławnym. Cóż… Trochę nie tak. Zniechęcam do bycia sławnym bez podania dziedziny, w której się chce być sławnym. Dziewczynka chciała być modelką albo piosenkarką. A diabli wiedzą czy ma ku temu warunki? Nie pisze, że chce dobrze śpiewać i że o śpiewaniu marzy, ale że marzy o sławie. Marzenie o sławie jest czymś innym od marzenia o rozwijaniu talentu i sięganiu po najwyższe laury w jakiejś dziedzinie sztuki. U dziewczynki to sława jest na pierwszym miejscu. Dziewczynka ma 12 lat. To wspaniały wiek, by od drobnego sukcesu przewróciło się w głowie. Zwłaszcza komuś, kto marzy o sławie, a nie o byciu dobrym w konkretnej dziedzinie. Za dobrze pamiętam zmanierowanego syna pewnego polskiego gwiazdora, który na pytanie o to kim chciałby być w przyszłości odpowiadał, że sławnym człowiekiem. Sławnym z czego? Ba! Hitler też został sławny (któż o nim nie słyszał!). Takie marzenie może naprawdę wywieźć młodego człowieka na manowce. Na dodatek gwiazdki, o których pisze Pudelek, często są dowodem na to, że „wielka sława to żart”, a i by sie z nią zmierzyć trzeba oprócz talentu i pracowitości mieć w głowie troche więcej niż siano. Jeżeli będziemy do takiego bycia sławnym z niczego zachęcać, wówczas grożą nam same Tole-Trolle (jak to Pudelek nazywa Tolę Szlagowską) i właśnie Gosie Andrzejewicz. Brrr.
Pewna rzecz mnie jednak wkurzyła. Pudelek zarzuca, że zniechęcam do realizowania marzeń. Nic bardziej mylnego. Trzeba było przeczytać całą odpowiedź, a nie jej wyrwany fragment przysłany przez czytelnika. W cytowanym liście zachęcam do odnajdowania swojego miejsca w życiu. Do szukania dziedziny, w której można się doskonalić. Zniechęcam jedynie do bycia sławnym z tego, że jest się sławnym. Zniechęcam do bycia Frytką i kimś w jej rodzaju!
Listy, które przychodzą na adres miesięcznika zawierają poważne problemy. Ja do każdego podchodzę naprawdę serio i z pełną odpowiedzialnością za to co piszę. Chciałabym, by i Pudelek wziął troszkę odpowiedzialności za publikowane przez siebie donosy. Troszkę. Więcej nie musi, bo straci swój plotkarski urok.