Mój tata mówił, że za darmo można w życiu dostać jedynie w mordę od dziada pod kościołem. Jednak na Targi Książki zawsze przychodzą ludzie, którzy szukają darmówek. Przy okazji krakowskich Targów Książki pisałam o łowcach. Tym razem zaobserwowałam zarówno podkradanie słodyczy wyłożonych przy autorach, wyciąganie autografów, jak i słuchałam sakramentalnego pytania: „Czy jest coś za darmo?”. Ujrzałam też jak ludzie kombinują, by książkę po prostu… ukraść.
Na Targach nie tylko podpisywałam Klasę pani Czajki,Tropicieli i Dziką, ale jako członek IBBY (Stowarzyszenia Przyjaciół Książki dla Młodych) miałam dyżur na stoisku IBBY. To specyficzne stoisko. Prezentowane są tu książki, które w ostatnim roku zostały nagrodzone. Takie, których doceniono treść, walor estetyczny, kunszt edytorski, ilustracje itp. Te książki są wystawione. Nie jest to sprzedaż, a coś w rodzaju wystawy, a my udzielami informacji gdzie i na którym stoisku Targów można je kupić. Ponieważ są to naprawdę piękne książki – np. ilustrowane przez Józefa Wilkonia Baśnie z całego świata – więc ludzie przychodzą oglądać i… tu się zaczynają schody. Trzeba po prostu pilnować, by nie… ukradli. Pilnując spociłam się i zdenerwowałam, ale udało się! Za mojej kadencji nic ze stoiska nie zniknęło. Gorzej było na stoisku obok. Przemiły młody człowiek z wydawnictwa, którego stoisko sąsiadowało z naszym, opowiedział o tym co zaobserwował. Jak to ludzie kradną książki. Jak? Otóż leżącą na ladzie książkę przykrywają darmowym folderkiem. Potem robią zamieszanie, a potem biorą folderek, ale tak, by wraz z nim wziąć schowaną pod spodem książkę. Niby to piękne, że literatura jest tak pożądana. Mam jednak nieodparte wrażenie, że jest to wynik tego, że gratisy już się przejadły. Folderek, zakładka i kalendarzyk to już za mało dla statystycznego łowcy. On chciałby książkę, a że jej nie dostaje to musi ukraść. Nawet za cenę wstydu. W końcu nie przyszedł tu na zakupy. Zebrane gratisy są zbyt ciężkie, by jeszcze pakować do siatek kupione książki. To Targi tylko z nazwy. Niestety…