Tak pytam retorycznie, bo dostałam wczoraj od kolegi mailowe życzenia z prostym „wesołych świat” z jajeczkiem i kurczaczkiem. Również wczoraj ja słałam życzenia do przyjaciół i czytelników zapisanych na listę mailingową na mojej stronie. Wrzuciłam więc adres owego znajomego, by i on za jednym zamachem dostał i ode mnie życzenia. A brzmiały one:
„Kochani Czytelnicy i Przyjaciele,
Tradycyjnie, jak co roku, życzę wszystkim zdrowych, spokojnych, rodzinnych i wesołych
Świąt Zmartwychwstania Pańskiego. I tradycyjnie, jak co roku, oprócz życzeń przesyłam wirtualny prezent w postaci… reprodukcji obrazu włoskiego malarza Piera della Francesca „Zmartwychwstanie”.
Piero Della Francesca (ur. ok. 1420 w Borgo San Sepolcro, zm 1492) był nie tylko malarzem, ale także teoretykiem malarstwa i uczonym. Napisał m.in. traktat o perspektywie. Jego fresk przedstawiający Zmartwychwstanie Jezusa uważany jest przez wielu krytyków za najwybitniejsze dzieło malarskie świata!
Oto widać, jak za plecami Zbawiciela zmienia się przyroda, która wiosną budzi się do życia. To także symbol triumfu życia nad śmiercią. To także symbol odkupienia grzechów. Namalowany w prawym dolnym rogu odłamek marmuru nawiązuje do Księgi Psalmów i słów „Kamień odrzucony przez budujących stał się kamieniem węgielnym”.
Na tym obrazie artysta zamieścił też swój portret. Piero della Francesca to podobno jeden z czterech rzymskich żołnierzy (drugi od lewej). Fresk znajduje się we wnętrzu ratusza w Sansepolcro i jest symbolem miasta, bo Sansepolcro oznacza Święty Grób. I jako ciekawostkę dodam, że… to rodzinne miasto malarza.
Przyda się w święta Wielkanocne chwila zadumy i refleksji nad Zmartwychwstaniem, prawda?”
Dziś rano znalazłam w skrzynce odpowiedź znajomego:
„Dajcie sobie spokój z tym dniem zmartwychwstania jakiegoś Jezusa to jest śmieszne”
Pomijam liczbę mnogą, bo ja nie towarzyszka ani bliźniaczka syjamska, ale trochę się skrzywiłam. Dlatego odpisałam tak:
„Dla ciebie śmieszne, a dla mnie nie. Ja szanuje twój ateizm, uszanuj moja religijność, która i tak jakaś specjalnie wielka nie jest, bo nawet „tradycyjnie” w Wielki Piątek oglądam „Żywot Briana”. Ale jest to dla wielu ludzi jakiś czas zadumy nad światem i ludzkością. Nie musisz brać w tym udziału, ale… Pierwszy wysłałeś mi życzenia „wesołych świąt”. Jakie więc święta obchodzisz?”
Znajomy pokajał się, ale nie po to o tym wszystkim piszę. Zastanawiam się bowiem, czy w zeświecczonych czasach myślimy dziś o męce Pańskiej i zmartwychwstaniu? Czy może bardziej o pisankach i baziach? Choć jedno i drugie to symbol nowego życia, które dla Chrześcijan przyniósł właśnie Jezus męczeńską śmiercią.
Rozmawiałyśmy dziś z koleżankami o świętach, męce, humorze i tym co śmieszne. Zaczęło się do tego „Żywotu Briana”. Ja, jak zawsze twierdzę, że humor nie ma granic i mieć ich nie powinien. „Żywot Briana” w Wielki Piątek mi nie „zgrzyta”. Pan Bóg na pewno ma poczucie humoru. Gdyby nie miał, nie byłoby w naszym życiu nawet drobnych chwil szczęścia, a samo cierpienie. A jednak… czasem się śmiejemy. Bo w życiu potrzebna jest równowaga. A śmiech, żart, satyra to wentyl bezpieczeństwa, by nie zwariować, a czasem narzędzie pomocne, by coś zrozumieć. W przypadku „Żywotu Briana” oczywiście to drugie, choć wielu sie tym burzy i zupełnie tego nie docenia.
P.S. Wczorajszy primaaprilisowy żart chyba mi się udał. Zrobiłam materiał do Telewizyjnego Kuriera Warszawskiego o tym, że Łomianki będą 19-tą dzielnicą Warszawy, do Łomianek zostanie przedłużone metro z Młocin. Nawet kilka osób z redakcji się nabrało. Dziś musiałam sprostowywać. Dzielnic nadal będzie osiemnaście, a ostatnią stacja metra na północy stolicy dugo jeszcze będą Młociny.
P.S.2. Moje życzenia, zamieszczone powyżej, skierowane są również do czytelników bloga.