Przed walentynkami, czyli opowieści o miłości cz. V

Spread the love

Dziewiętnastowieczny gorset moralności sprawił, że niewiele wiemy o życiu seksualnym przodków. Wtedy wszystko zostało spoetyzowane: 
„Gdy omdlewasz na łożu całowana przeze mnie, 
Chcę cię posiąść na zawsze, lecz daremnie, daremnie” 
– pisał Bolesław Leśmian i pewnie wydawało mu się to niezwykle śmiałe. Podejrzewam, że gdyby usłyszał dzisiejsze „wsadziłbym ci po same jaja”, (które to słowa ja miałam wątpliwą przyjemność usłyszeć, jako nastolatka od pewnego podpitego żula jadącego autobusem nr 103 na Wrzeciono), to by się przewrócił, skonał w konwulsjach i nie napisał ani jednego wiersza. A jego słynne „kochać i tracić, pragnąć i żałować” musielibyśmy sami sobie wymyślić, gdyby nam poetyckiej fantazji starczyło. Jednak jakieś to życie erotyczne być w tym dziewiętnastym wieku musiało, skoro wszyscy dziś żyjemy. Przecież o In vitro nikt wtedy nie myślał. Już zresztą w opisywanej przeze mnie historii miłości Antoleńka i Karolki były pisemne dowody, że seks sprawiał im frajdę (ten wspominany w jego listach kogutek, który cienko pieje i swoiste nazewnictwo, jak np. określenie „skręcipitka”). Niestety mieli razem tylko jedno dziecko – moją babcię Jankę. Na pewno jednak bardziej jurni byli rodzice przyszłej teściowej tejże mojej babci – jedynaczki. Otóż dawno temu mój Ojciec odkrył w rodzinnych papierach pewną tajemniczą karteczkę, której treść sprawiła, że mało się nie przewrócił. By i inni mogli ledwo trzymać się na nogach przy jej lekturze, karteczkę zalaminował. Jest to jawny i pisemny (godny zapewne jakiejś komisji śledczej) dowód świadczący o jurności mojego prapradziadka Bronisława Ruszczykowskiego, a także dowód na to, że oni w tym dziewiętnastym wieku nie tylko w celu prokreacji się razem zabawiali. A prapradziadek na pewno sporo wiedział o ciele ludzkim i ciele kobiety, bo z zawodu był lekarzem. 


Bronisław Ruszczykowski

Kilka lat temu przy okazji kręcenia reportażu o emerytach poznałam pewną panią, która przed emeryturą pracowała w Centralnej Bibliotece Lekarskiej. Z jej pomocą zdobyłam odpis jego pracy naukowej, zatytułowanej: „O ospie ze zboczeniem”, w której prapradziadek opisał przypadek pacjenta, który zachorował na ospę i wyleczyć się go nie dało, bo po trzech dniach zmarł. (Przezabawne były opisy jak sczerniał i wybałuszał oczy itd., choć może śmiać się z takiego nieszczęścia nie ładnie.) W każdym razie ta naukowa i niezwykle szczegółowa dysertacja mojego prapradziadka, który z detalami opisywał pryszcze chorego, jego gorączkowe okrzyki, konwulsje itp., uświadomiła mi, że był to facet bardzo skrupulatny. Mam wrażenie, że w sprawach seksu również. A zatem uważam, że skrupulatnie, a także często, oddawał się uciechom cielesnym folgując przy tym swej jurności. Dowodem na to jest właśnie wspomniana już karteczka. 


Stanisława Anna Sabina z Gorczyckich Ruszczykowska

Jej autorką jest jego świeżo poślubiona żona, a moja praprababcia Stanisława Anna Sabina z Gorczyckich. Treść karteczki brzmi następująco: 

Kochana pani!
Mając zaadresować Paulince list do Pani nie mogę przenieść abym chociaż kilku słów nie napisała, nie doniosła Jej, że jestem najszczęśliwszą z kobiet. Bronek mój jest najlepszym z mężów, delikatny, dobrze wychowany. A jaka przyjemność z nim rozmawiać? Bardzo radabym, aby Kochana pani mogła Go poznać. Chciałabym więcej co jeszcze napisać, ale siedząc na kolanach i będąc gryziona i łechtana nie mogę już pisać. Kończę więc przesyłając pani serdeczne uściśnienia. 
Stanisława

Myślę, że Bronisław świetnie wiedział gdzie gryźć i łechtać, by Stanisława grzecznie zachodziła w kolejne ciąże i równie grzecznie zajmowała się tylko domem. W karteczce od chwili zapoznania się z jej treścią najbardziej zastanawiało mnie nie to, że do przyjaciółki pisała per „pani”. Cóż… takie to były czasy – ciasnych gorsetów, sukni zapinanych pod szyje, mówienia do rodziców per „mamo, czy będzie mama łaskawa”, itd. O wiele bardziej bowiem od tej użytej w liście oficjalnej formy zastanawiało mnie, co też takiego się stało, że kartka nie dotarła do adresatki? No, ale po pewnym namyśle stwierdziłam, że wiadomo co. W końcu para doczekała się szóstki dzieci. 


Bronisław Ruszczykowski z córkami: Janiną, Zofią i Marią


Stanisława Anna Sabina z Gorczyckich Ruszczykowska z synami:
Stanisławem, Kazimierzem i Wacławem.

P.S. Zawsze myślę, że moja rodzina miała dużo szczęścia, że z pożogi wojennej ocalały wszystkie papiery. Ale cóż… gdy po upadku Powstania Warszawskiego Niemcy plądrowali Warszawę, to szukali kosztowności, a nie pożółkłych papierów z opisami, jak ktoś kogoś pieścił. 
P.S.2. Gdy spytałam mojego syna, która z ich córek to ta „nasza” bez wahania wskazał właściwą i powiedział: „Ale do ciebie podobna”. 🙂

Author: Małgorzata Karolina Piekarska

Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka. Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka. Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka. Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...