Pączki i… Olla gum, czyli historia na tłusty czwartek

Spread the love

Z wielu opowieści mojej mamy, która niestety dla świata nie została aktorką, (a ze swoim talentem narracyjnym myślę, że zwojowałaby publiczność w niejednym teatrze) zapamiętałam dwie historie o pączkach. Jedna z czasów, gdy była już dorosła. Nie był to tłusty czwartek, ale Andrzejki. Mama przyszła do przyjaciół, na imieniny Andrzeja z pudłem pączków od Bliklego. Smakowały gościom tak, że dość szybko na półmisku został jeden. Ponieważ humor gościom dopisywał, wino i wódeczka towarzyszyły imprezie, więc ktoś rozochocony zaproponował, aby zgasić światło. Kto po ciemku złapie pączka, tego będzie pączek. Tak też się stało. Światło zgasło, a goście rzucili się w kierunku półmiska z ostatnim pączkiem. Był pisk, śmiech i przepychanki. Gdy światło znów zapalono, nad stołem była zaciśnięta pięść mojej mamy, z której przez palce, jak przez maszynkę do mięsa, wyciekał pączek. Wszyscy goście długo śmiali się z łakomej fundatorki. 
Druga opowieść zaczyna się w czasach współczesnych, choć odnosi do okupacyjnego dzieciństwa mamy. Otóż podczas imienin swoich lub taty, przy stole pełnym gości mama rozpoczęła opowieść o tym, jak w czasie okupacji koleżanki ciągnęły ją na pączki do jednej z chełmskich cukierni. 
– Nie mam pieniędzy – odparła mama. 
– To nic. My ci kupimy, ale nie za darmo.
– A co chcecie?
– Pójdziesz tu do sklepu i spytasz sprzedawcę po ile jest „Olla gum”.
– A co to takiego? – Spytała mama, która wtedy jeszcze nie znała słynnego przedwojennego kawału o walce firmy „Bayer” i „Olla gum” na reklamy. Otóż firma „Bayer” wykupiła na cmentarzu spory teren, na którym postawiła nagrobek i napisała na nim: „Tu leży Piperman. Żył 100 lat, gdyż używał aspiryny firmy Bayer.” Tymczasem firma „Olla gum” wykupiła jeszcze większy plac, postawiła na nim jeszcze większy nagrobek z takim napisem: „Tu nikt nie leży, gdyż jego ojciec używał prezerwatyw firmy Olla gum.” W każdym razie koleżanki mamy na jej pytanie, co to takiego „Olla gum” odpowiedziały:
– Zakłada się tu i tu – pokazując przy tym męskie krocze. Jednak, po co się to robi, tego nie wiedziały. 
Mama odważnie weszła do sklepu i spytała o cenę „Olla gum”. Sprzedawca, który znał ja od dziecka zszokowany spojrzał i spyta:
– A po co ci ta informacja Halinko?
– A prosił mnie jeden pan – odparła mama dyplomatycznie, dumna, że wybrnęła z kłopotliwej sytuacji. A uzyskawszy informację o cenie wyszła ze sklepu i podała ją koleżankom. Potem poszły do cukierni. Była „Nur für Deutsche”, więc pączki zjadły przed cukiernią, siadając na schodach, potrącane co chwile przez niemieckich oficerów.
– No i po ile było „Olla gum”? – Spytał ojciec, gdy mama przy stole pełnym gości skończyła opowieść. 
– Nie wiem Macieju! To już tyle lat upłynęło! Nie pamiętam!
– I na darmo cię posłali! – Stwierdził ojciec głosem pełnym udawanej nagany, co spowodowało wśród gości ogromną wesołość. 
Często wspominam te historię, bo pokazuje, że zainteresowanie dziecka prezerwatywami jest stare jak prezerwatywa, a miłość do pączków w narodzie wielka. I tylko przyznam, że pączki bez mamy nie smakują mi tak, jak dawniej. Jej historyjki muszę sobie opowiadać sama. I dlatego nie wiem. Jeść dziś te pączki, czy nie jeść? Przecież historyjki już sobie opowiedziałam? 
P.S. Chyba, że ktoś też mi jakąś opowie.

Print Friendly, PDF & Email

Author: Małgorzata Karolina Piekarska

Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka. Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka. Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka. Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...