„Od kiedy pierś teściowej wkręciła się w wyżymaczkę – nic mnie nie zadziwi” zwykł był mawiać mój przyjaciel, a ja za nim. Wczoraj jednak coś mnie zadziwiło. Na gwiazdkę kupiłam sobie ostatnią płytę „Rammstein” „Liebe ist für alle da” i w sumie przez ostatnie tygodnie wysłuchałam jej tyle razy, że znam na pamięć. Okładkę obejrzałam tez miliard razy, zachwycając się oprawą graficzną całości. I nagle wczoraj, kiedy z synem jechałam samochodem, a w radio poleciała piosenka „Pussy”, której tekst od początku oboje nas śmieszył, uświadomiłam sobie, że nie widziałam teledysku. Coś mi kumpel mówił, że to porno, ale… jak to ze mną i pornografią bywa, coś mi tam jednym uchem wleciało, a drugim wyleciało. Jednak wczoraj po powrocie do domu, po wysłuchaniu piosenki w radiu rozpoczęłam poszukiwania teledysku. Na jakimś portalu znalazłam zgorszone wypowiedzi ludzi. No to oczywiście jeszcze bardziej mnie zaciekawiło. Tu drobne wyjaśnienie. Nie oglądam pornosów. Jakoś mnie nie ciekawią. Może dlatego, że i bez tego mam bujną wyobraźnię? Nie przeszkadza mi jednak, że gdzieś tam istnieje różowy świat, w którym ludzie uprawiają seks dla samego seksu, a miłość nie jest im do tego potrzebna, a inni z lubością na to patrzą i zabawiają się sami ze sobą. Mają do tego prawo. Pewnie zresztą komuś to sprawia frajdę lub jest dla niego terapią. Mnie nie ciekawi, ale i nie gorszy. Nie zaglądam jednak na tego typu portale, a reklamy viagry i innych środków kasuję bez otwierania. W każdym razie wczoraj szukałam tego teledysku dobrą godzinę wściekając się na siebie, że tracę czas, a powinnam pisać. Jednak im dłużej szukałam, tym bardziej ciekawość brała gorę, choć momentami było, jak w Kubusiu Puchatku „im bardziej zaglądał do domku, tym bardziej prosiaczka tam nie było”. Na stronie „Youtube” była wersja ocenzurowana. Obejrzałam najpierw tę i całkiem fajnie to wyglądało z mojego punktu widzenia – człowieka telewizji, a na dodatek kogoś, kto przez kilka lat miał na jej antenie autorski program muzyczny. Pomysł na teledysk mi się podobał. Nie bardzo rozumiałam, co gorszącego może być w zamazanych fragmentach, ale cierpliwie szukałam dalej. Tak trafiłam na link do „Redtube”. Jako zupełnie ciemna baba w kwestii branży porno, wyczytałam, że to taki portal z wilgotnymi filmikami i tam właśnie „Rammstein” umieścił swój videoclip. Wreszcie obejrzałam. I przyznam, że o ile ta pierś teściowej w wyżymaczce mnie nie dziwi o tyle teledysk mnie zdumiał. Bynajmniej nie dlatego, ze pokazano tam akty płciowe i zbliżenia narządów, ale, że głównymi aktorami w tych zbliżeniach byli… członkowie zespołu. No przyznam, że tego się nie spodziewałam. To rzeczywiście jest nowa hardkorowa jakość. Seks osoby anonimowej już nam spowszedniał. Od czasów sesktaśmy Pameli Anderson na jachcie z Tommem Lee i Collina Farrella z jakąś modelką weszliśmy w fazę, gdy ciekawi nas seks gwiazd. A tu oto gwiazdy dają nam swój seks na tacy. Co dadzą nam potem? Nie wiem. Co prawda seks w teledysku „Rammstein” jest konsumpcyjny i szybki, co wynika zresztą z tekstu piosenki „Pussy”, gdzie wokalista stwierdza, że: „You’ve got a Pussy I have a Dick ah So what’s the problem let’s do it quick” i jest… jak sam videoclip żartem. Ale sam fakt, że seks jest żartem sprawia, że zaczynam się poważnie zastanawiać gdzie przesunęło się tabu, czy zniknęło, czy ono w ogóle jest.
Żeby nie było, że nie piszę, a oglądam wilgotne filmiki… kolejny fragment „LO-terii”… (tak trochę a propos seksu, ale nie porno – hihi). Oczywiście wszystko jeszcze przed ostateczną redakcją.
– Źle się czujesz? – spytał Maciek, gdy po chwili wszedł do pokoju. Chciał pocałować Małgosię, ale odsunęła się od niego. – Co ci się stało? – spytał siadając w fotelu, w którym kilkadziesiąt minut temu siedział Kuba.
– Chyba mam temperaturę – bąknęła i spojrzała w bok na biurko. Maciek poszedł za jej wzrokiem i spostrzegł stojącą elegancką filiżankę z herbatą. Dotknął ścianki naczynia. Była zimna. Spojrzał na podłogę. Na dywanie leżał wielki T-shirt i sweter, który na pewno nie był Małgosi. Na dodatek na szafce nocnej koło wersalki stała druga filiżanka. Maciek spojrzał jeszcze na złożoną wersalkę, na której w formie zmierzwionej pryzmy leżała pościel, a potem przeniósł spojrzenie na Małgosię. Odwróciła wzrok.
– To ja już pójdę – Maciek wstał z fotela. – Zwolniono nas dzisiaj wcześniej, bo jest jakaś awaria wodociągowa – powiedział kierując się powoli w stronę drzwi. Miał wielką nadzieję, że Małgosia będzie chciała go zatrzymać, że to coś, co zobaczył w jej pokoju, to jakieś złudzenie. Jednak nie stało się nic. Domniemane złudzenia nadal kłuły go w oczy. Męski sweter nie zniknął z podłogi, a Małgosia nie odezwała się nawet słowem. Tylko jej krzywo zapięta bluzka, mówiła, że przyszedł nie w porę. Był już w przedpokoju, gdy nagle drzwi mieszkania otworzyły się. W progu stanęła mama Małgosi. Zmierzyła go pełnym nienawiści wzrokiem i już miała coś powiedzieć, gdy on odezwał się pierwszy:
– Ja tylko na chwilę, bo Małgosia chora.
I to powiedziawszy wyszedł. Bez cześć, bez do widzenia, bez buziaka, który od tak dawna towarzyszył ich pożegnaniom.
P.S. Tradycyjnie przypominam, że zostały już tylko dwa dni 3 dni do końca moich aukcji na WOŚP. Gramy na rzecz dzieci z chorobami nowotworowymi.
http://aukcje.wosp.org.pl/show_user_auctions.php?uid=3073646
Tu można licytować moje 5 książek, które podpiszę zgodnie z życzeniem zwycięzców licytacji i wyślę pod wskazany przez nich adres.