Przyszło nowe, czyli zmiana designu

Spread the love

Pytają czytelnicy, czemu zmieniłam zdjęcie na blogu. 
Mogłabym żartobliwie odpowiedzieć, że władze TVP zakazały mi pokazywania się z logo telewizji i groziły procesem, ale… po pierwsze to tylko jeden z szefów, którego zresztą już nie ma, kilka miesięcy temu wezwał mnie i powiedział, że gdybym miała etat to bym miała dyscyplinarkę za prowadzenie bloga i pisanie na nim tego, co piszę. Szybko mu zresztą wyjaśniłam, że po pierwsze bym się odwołała, po drugie bym wygrała, a po trzecie dostała odszkodowanie, bo na razie cenzury nie ma (ja jestem własną cenzurą i np. nie podaję teraz jego danych personalnych), a ja nie zdradzam wielkich tajemnic, a raczej opisuję rzeczy, o których wszyscy wiedzą, tyle, że z punktu widzenia kogoś, kto jest w samym oku cyklonu. Poza tym, jako osoba, która w swoim czasie zajmowała się dziennikarstwem śledczym wiem, jak pisać, by nie trafić przed oblicze sądu. Stąd na przykład niewiele na moim blogu nazwisk. Tak więc nie o tę starą rozmowę chodziło, choć akurat wczoraj mi się przypomniała i znów się uśmiałam.  
Mogłabym też napisać, że zmieniłam zdjęcie, bo w kwietniu ubiegłego roku usunęłam sobie znamię na brodzie i chciałam, by obecna fotografia była aktualna, ale… też nie byłaby to prawdą, bo znamię zauważali nieliczni. Tuż po zabiegu, który trwał 10 minut łaziłam przez tydzień z plastrem i bez przerwy musiałam pokazywać zdajecie sprzed zabiegu, czyli ze znamieniem, bo 90% znajomych nie pamiętało, co ja tam miałam, a myśleli, że jestem po wypadku i stąd plaster.  
Prawda ze zmianą zdjęcia jest zupełnie inna. Zmieniłam je, bo… wyczytałam, że badania dowodzą, że aby przyciągnąć nowych czytelników, zachować starych itd. trzeba raz na dwa lata (a pewnie niedługo będzie to raz na rok, a potem raz na pół roku) odświeżać swoje portale. Trzeba zmieniać design, oprawę graficzną itd. Postanowiłam pójść więc tym wyznaczonym przez badaczy Internetu tropem i dokonać zmian dresingu. Szablonu zmieniać nie chciałam, bo jest moim zdaniem bardzo funkcjonalny. 
Zmieniłam też (z małą pomocą przyjaciół) design strony autorskiej http://www.piekarska.net – kolorystykę i zdjęcie główne. Tu było gorzej, bo zdjęcia na bloga miałam gotowe. Miałam i fotkę panoramy Warszawy i swoją zrobioną na Krymie. Przyjaciel z liceum zajął się tylko połączeniem dwóch w jedno. Gorzej było ze zdjęciem na stronę autorską. Chciałam by było pisarskie, a więc znów na tle biblioteki. Jednak gotowego zdjęcia nie miałam, bo poprzednia taka sesja była zrobiona w 2003 roku, a ostatnio nawet przypadkiem żadnej fotki na tle książek nikt mi nie robił. Ale jako Gosia-Samosia i z tym problemem sobie poradziłam. Doszłam bowiem do wniosku, że skoro sama robię zdjęcie i mam pilota do aparatu to sesję zrobię sobie sama. To, że nie nadaję się na modelkę wiem od dawna. To najnudniejsze zajęcie na świecie, którego szczerze nie znoszę, choć może nie tak, jak robienia zakupów. Sesja trwała ponad dwie godziny i mnie strasznie zmęczyła. Na dodatek z 80 zdjęć wybrałam jedno, z którego i tak nie jestem tak do końca zadowolona, ale wstawiłam je też na blogu w ramkę, by i tę część blogowego designu odnowić. W każdym razie, gdybym miała szukac takiego, które by mi się podobało, to w swoim godnym detektywa Monka dążeniu do pedantycznej perfekcji doprowadziłabym do zmarnowania całego dnia, a w pełni zadowalającego mnie efektu i tak by nie było. Nie chcę tu opisywać, co nie pasowało mi w poprzednich zdjęciach (książka z tyłu przekręcona, jamniczek na półce stoi krzywo…), bo wyjdzie, że Monk przy mnie to jest zupełnie normalny, a przecież już w Sylwestra pewien czytelnik bloga przysłał mi maila, w którym życzył, żebym zgłosiła się do kliniki na Sobieskiego. Ja zaś odpisałam mu, że pójdę tam z chęcią pod warunkiem, że się spotkamy. 
Piszę o tym, by uprzejmie donieść, że zmiana design zmęczyła mnie niesłychanie. Nawet nie przypuszczałam, że to zajęcie aż tak wysysające energię. Dobrze, że jest już za mną. A oznacza, że weszłam w nową fazę pisania – bardziej energetyczną. Tak, jak bardziej energetyczne są zdjęcia. Przynajmniej moim zdaniem. 

P.S. Jeszcze 6 dni moich aukcji na WOŚP. Na razie z pomocą przyjaciół i czytelników zebrałam 250 złotych. Zapraszam do licytacji. 
http://aukcje.wosp.org.pl/show_user_auctions.php?uid=3073646

Print Friendly, PDF & Email

Author: Małgorzata Karolina Piekarska

Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka. Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka. Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka. Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...