Polityk na zakupach?

Spread the love

Czy politycy sami robią zakupy? Przyznam, że szczerze wątpię. A jeśli nawet to raczej nie są to zakupy spożywcze. Skąd taki wniosek?

Podobno ograniczenie handlu w niedzielę miało poprawić sytuację polskich, lokalnych, małych sklepików. Czy poprawiło? Wiem. Pytam retorycznie. Od kilku dni czytam tu i tam, że odbiło się jednak właśnie na naszym rodzimym handlu. Niestety tego się spodziewałam. Sama poniekąd przykładam do tego rękę, ale… nie jestem banksterem. Nie stać mnie na zakupy w małych sklepikach. Zaglądam tam czasem, gdy chcę kupić jedną rzecz a nie chcę stać w kolejce. Zakaz handlu w niedziele spowodował bowiem potworne wręcz kolejki w wielkich sklepach w soboty i piątki, dlatego małe sklepy czasem kogoś przyciągną. Jednak nikt nie robi w nich gigantycznych zakupów.

Te wielkie kolejki w hipermarketach spowodowały, że nie chce mi się łazić na zakupy w ogóle (zresztą nigdy tego zajęcia nie lubiłam) i tak… odkryłam zakupy przez internet. Owszem, dowóz jest płatny, ale… są trzy niezaprzeczalne korzyści. Po pierwsze produkty są tanie, a czasem tańsze niż w sklepie, co rekompensuje wydatek rzędu 18 złotych za dowóz. (Zresztą benzyna w moim aucie też kosztuje, a ileż oszczędzam czasu?) Po drugie kupuję tylko to, co jest mi potrzebne, gdy tymczasem idąc przez sklep kupuję czasem coś, co wpadnie mi w oko a czego nie planowałam. Zawsze przez to wydając więcej niż zakładałam. Po trzecie te zakupy mam wniesione do mieszkania.

Cena kawy w pobliskim lokalnym spożywczaku wynosi 3-4 złote więcej niż w hipermarkecie, a bywa, że i 5 złotych więcej niż przez internet. Droższe są tam zresztą wszystkie produkty. Nie ma ani jednego tańszego, co kiedyś sprawdziłam, przychodząc tam z rachunkiem z jednego z hipermarketów i porównując ceny. Gdybym chciała zrobić w takim małym sklepiku takie zakupy, jak robię w hipermarkecie, płaciłabym średnio o 100-150 złotych więcej, a to oznacza, że miesięcznie wydawałabym więcej o 400-600 złotych. W mojej okolicy zniknęło zresztą z mapy sklepów kilka takich niewielkich prowadzonych przez prywatne osoby. Zawsze było ich mi żal, ale w momencie, gdy wszystko jest tam droższe, pytanie, kogo stać na kupowanie na przysłowiowym rogu, uważam tak naprawdę za retoryczne. Mogę jednak na nie odpowiedzieć. Tych, którzy nie zwracają uwagi na ceny, bo nie muszą się liczyć z wydatkami.

Ostatnio znajomy mówił, że jeśli ktoś uważa się za patriotę to powinien kupować w polskich małych sklepikach a nie w hipermarkecie. Gdy przedstawiłam mu swoje wyliczenia nie powiedział już nic. I ja szanuję to milczenie. Jego pewnie też nie stać na wydawanie 600 złotych miesięcznie więcej. Tylko pewnie nigdy wcześniej nie zrobił tych wyliczeń, a na dodatek być może zakupy robi jego żona.

Politycy, którzy przegłosowywali zakaz handlu w niedziele też zapewne nie robią sami zakupów. Nie zdają więc sobie sprawy, że ustawą pogrzebali tych, którym rzekomo chcieli pomóc. Konia z rzędem temu, kto regularnie widzi na zakupach polityka. I nie mam na myśli sklepu z ciuchami, samochodami czy sprzętem RTV.

Author: Małgorzata Karolina Piekarska

Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka. Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka. Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka. Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...