Ile masz lat? Kto może w twarz rzucić ci? Drań!

Spread the love

To śpiewała kiedyś Urszula, a ja nucę ostatnio z wielu powodów. Po pierwsze między innymi z tego, że kiedyś ciągle byłam na coś za młoda. Potem na wiele rzeczy zrobiłam się za stara. A nigdy nie jestem w sam raz. Po drugie mam też myśli na temat wieku i pracy w mediach. Czy praca w mediach konserwuje czy też nie? Takie myśli mam zwłaszcza wtedy, gdy jadę gdzieś na zdjęcia i rozmawiam z jakąś bezzębną babcią, która potem okazje się… moją rówieśnicą. Ale cóż… wiek jest w ogóle sprawą względną. Jak to powiedziała słynna pani Basia, której przygody z klatki schodowej pewnego bloku można podglądać na YouTube „kobieta tyle ma lat na ile wygląda i na ile się czuje”. Znam wiele osób bardzo młodych o doświadczeniu życiowym, którego pozazdrościłby (albo i nie) niejeden staruszek wychowany pod kloszem, bo i tacy się zdarzają. Znam też sporo osób dawno dojrzałych, a nawet przejrzałych, których wiedza o życiu jest poniżej pewnego poziomu. („Naprawdę? W obozie koncentracyjnym gazowano?” – spytał mnie pewien pan, który urodził się w czasie II wojny światowej.)
Moja przyjaciółka z podstawówki miała 18 lat, gdy zaszła w ciążę. Urodziła dziecko, ale okres ciąży był dla niej dość osobliwym przeżyciem. Przede wszystkim w autobusach uderzano ją pięściami po brzuchu i wyzywano od… dziwek. Sama wielokrotnie byłam świadkiem obrzydliwych zachowań ludzi, którzy na widok młodej dziewczyny w ciąży pozwalali sobie na niewybredne komentarze. Swoje też przeszłam, jak zostałam matką, choć 18-tu lat wtedy nie miałam. Cóż… wiek nie zawsze mamy wypisany na twarzy! Miałam stryja, który był młodszy od mojego ojca o lat 14, a wyglądał na starszego o lat 20! Miałam też ciotkę, która całe życie wyglądała na 20 lat młodszą niż w rzeczywistości. Pewnie dlatego dawno, dawno temu podjęłam decyzję, że przyznaję się do swego wieku. Kiedy 10 lat temu koleżanki mi mówiły, że będę tak robić tylko do czasu opierałam się, że nie. Na razie wyszło na moje, choć… kto tam wie? Być może jak przekroczę półwiecze coś mi się w głowie zmieni? Na razie mówię oficjalnie, że w tym roku skończyłam 42 lata. Niestety co jakiś czas ktoś mi nie wierzy. Przeważnie jest to z jego strony jakaś tam kokieteria, że niby nie widać i inne pierdoły. Ktoś chce mi zrobić przyjemność, bo mnie nie zna i nie wie, że te bzdury może zrobiłyby na kimś wrażenie, ale nie na mnie, bo ja upływ czasu widzę, a komplementów nie znoszę, bo zawsze są nieszczere! Dlatego macham ręką i nie wdaję się w dyskusję. Ma ile mam i koniec. Piszę o tym wszystkim, bo nie dalej jak wczoraj pewien pan, z którym spotkałam się służbowo, upierał się, że jest to absolutnie niemożliwe bym miała tyle lat ile mam. A gdy mówiłam, że tak jest, nie wierzył. W pewnym momencie zaczął być nawet pełen obrzydzenia do mojej osoby. Dlaczego? Rozmowa o wieku wzięła się stąd, że w przerwie poważnej rozmowy opowiedziałam w jego obecności (ale nie jemu) anegdotkę o moim synu. Anegdotka jest taka, że pewnego dnia Maciek spytał mnie z tym swoim szelmowskim uśmieszkiem oznaczającym niby nic, a jednak coś:
– Mama? Czy Greczynki dają swoim synom na imię Edyp?
Jakieś dwa dni później opowiedziałam mu w związku z tym zasłyszany kawał:
Nauczycielka wzywa matkę ucznia i mówi do niej:
– Pani syn ma kompleks Edypa.
A matka na to:
– Kompleks nie kompleks ważne żeby mamusię kochał.
Obśmialiśmy się obydwoje. Po tej anegdotce z kawałem pan zainteresował się ile to mój syn ma lat. Gdy usłyszał odpowiedź, że 16 spojrzał na mnie i z odrazą stwierdził, że… wcześnie zaczęłam.
Odpowiedziałam, że nie tak wcześnie, bo urodziłam syna mając lat 26. Ta odpowiedź spotkała się niedowierzaniem ze strony pana. Tłumaczyłam, że może dziś nie wyglądam, bo mam makijaż studyjny. Tak się złożyło, że tego dnia dawałam live’a dla Telewizyjnego Kuriera Warszawskiego, a to wiąże się z toną pudru i innych „patyn”, więc trochę urodę i jej braki maskuje, a być może też odmładza. Pan jednak upierał się, że kłamię i nie mogę mieć tylu lat ile mówię. Jego zdaniem ewidentnie zaczęłam rozmnażać się przedwcześnie. Nawet nie w liceum, ale o wiele wcześniej. I teraz swoje rozwiązłe życie ukrywam postarzając się! Skończyło się na wyciąganiu dowodu osobistego, bo już się zirytowałam. W ogóle zirytowała mnie cała ta historia. Poczułam się tak, jak moja przyjaciółka z podstawówki, którą walono pięściami po brzuchu i wyzywano od dziwek. A przecież… co to kogo obchodzi, ile kto ma lat? Czemu nie liczy się to jakim jest człowiekiem? Co ma w głowie i co wie? Czemu znów ktoś zagląda drugiemu w metrykę? Dziś to w sumie żałuję, że wyciągnęłam dowód i pokazałam temu panu. Trzeba było niedowiarkowi przytakiwać. Tak! Urodziłam syna mając lat 13. Ciekawe czy dopytywałby się, czy prokuratura o tym wie. No i czy ścigałby mojego męża, który wtedy, gdy ja miałam lat 13 miał… 11.
PS. Z ostatniej chwili… Kumpel, któremu opowiedziałam tę historię stwierdził, że w państwie, w kórym zakazana jest aborcja, gdybym urodziła w wieku lat 13-tu powinnam byc hołubiona, a nie besztana z błotem. Teoretycznie tak, ale tylko teoretycznie.

Print Friendly, PDF & Email

Author: Małgorzata Karolina Piekarska

Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka. Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka. Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka. Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...