Bezczeszczenie?

Spread the love

Od kilku dni cała Polska mówi o tym, że jeden pan w Kraśniku wszedł na pomnik Lecha Kaczyńskiego i go „ujeżdżał”. Zdjęcie „ujeżdżania” zamieszczone zostało zresztą na Facebooku na profilu „Kraśnickie hity”. Teraz pana, który „zbezcześcił” pomnik szuka policja. Jak wyczytałam w Fakcie:

Czyn ten jest występkiem chuligańskim ściganym z artykułu 261 KK „Kto znieważa pomnik lub inne miejsce publiczne urządzone w celu upamiętnienia zdarzenia historycznego lub uczczenia osoby, podlega grzywnie albo karze ograniczenia wolności” – ostrzegają lubuscy (sic! Kraśnik jest na Lubelszczyźnie! – przyp. MKP) policjanci i jednocześnie apelują o pomoc w znalezieniu sprawcy występku. Dlatego wszystkie osoby mogące pomóc w rozpoznaniu wizerunku i ustaleniu sprawcy proszone są o kontakt z Komendą Powiatową Policji w Kraśniku lub najbliższą jednostką policji.

A piszę o tym dlatego, że sześć lat temu wraz z całym zarządem Stowarzyszenia Pisarzy Polskich pojechaliśmy na dni Siedlec. Tamże odwiedziliśmy m.in. miejską bibliotekę publiczną, przed którą rok wcześniej odsłonięto pomnik-ławeczkę Stefana Żeromskiego. Tuż po wizycie w Siedlcach napisałam na blogu:

Pomnik przedstawiający ławeczkę z siedzącą na niej sylwetką pisarza najwyraźniej przypadł Siedlczanom do gustu. Chyba jednak uznali, że Żeromski, którego związki z Siedlcami są m.in. takie, że z siedlczanką się ożenił, jest facetem wybrakowanym, bo co jakiś czas pomnik jest w osobliwy sposób „uzupełniany”. Gdy my podeszliśmy do Żeromskiego okazało się, że między nogami ułożono mu dwie wisienki. Jak się okazuje to nie jedyne objawy sympatii i przeróbek z jakimi figura pisarza się tu spotyka. Zimą dorobiono mu śnieżnego… penisa! Była też czapka. Jak jednak głosi stugębna plotka, najciekawsze rzeczy dzieją się z Żeromskim… w nocy. Jeden z taksówkarzy opowiadał, że raz wiózł dwie podchmielone młode dziewczyny, które poprosiły, by taksówkarz poczekał, bo one muszą sfotografować się z Żeromskim. Sprawa o tyle łatwa, że w każdym telefonie jest teraz aparat fotograficzny. I tak na oczach taksówkarza pierwsza z dziewczyn zadarła spódnicę i siadła autorowi „Przedwiośnia” na głowie w samych majtkach. Druga była bardziej wyuzdana. Nie tylko zadarła spódnicę, ale jeszcze zdjęła majtki.

I tak teraz się zastanawiam nad tym bezczeszczeniem czy znieważeniem. Co zmieniło się przez te 6 lat? Czemu wtedy KAŻDY komu opowiadałam o siadaniu Żeromskiemu na głowie śmiał się z tego. NIKT ze znajomych nie był tym oburzony. NIKT nie uważał, że pomnik został zbezczeszczony. NIKT nie powiedział, że niestosowne jest układanie między nogami Stefana Żeromskiego wisienek, dorabianie mu śnieżnego penisa etc. Teraz rozpętała się burza o to, że ktoś usiadł okrakiem na pomniku Lecha Kaczyńskiego. Czy staliśmy się mniej wyluzowani? Bardziej drażliwi? Czy bardziej kulturalni? A może to hipokryzja? Może na Żeromskim wolno siedzieć z gołą pupą? Czy chodzi o to, że Żeromski to TYLKO pisarz, a tu AŻ prezydent? Czy o to, że jeden zmarł a drugi zginął w katastrofie? Czy może po prostu chodzi o to, że jest dowód w postaci opublikowanego zdjęcia? A może o to, że z pomnikiem-ławeczką wolno więcej? Wolno siadać nie tylko obok figury, ale i na głowie?

Z drugiej strony Internet pełen jest zdjęć ludzi, którzy pozują z różnymi pomnikami w pozach co najmniej dziwnych i zapewne jeszcze bardziej niestosownych niż siedzenie okrakiem na ramionach. Czy tu w przypadku Kraśnika chodzi o intencje? Tych jednak nie znamy. A trudno coś wywnioskować po samym siedzeniu pomnikowi „na barana”, bo intencją może być i poniżenie – „ty mnie noś!”, a z drugiej może być i wywyższenie – „tyś siłacz”! Stanie na postumencie? Ech…

W latach 90. (a może i wcześniej) na Wielkanoc studenci warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych co roku malowali na wzór pisanek jaja konia stojącego na dziedzińcu pomnika Colleoniego – uchodzącego za jeden z najpiękniejszych pomników konnych okresu renesansu. Nie wiem, czy tradycja przetrwała, ale nie słyszałam, by kiedykolwiek mieli sprawę o zbezczeszczenie, a sama widziałam co najmniej dwie wersje „pisanek” pod końskim zadem. Być może sprawy nie było, bo studenci używali farb, które się łatwo zmywały, ale pewna nie jestem.

Niedawno była afera z przebraniem w koszulkę z napisem „Konstytucja” łódzkiego Misia Uszatka, który jest postacią fikcyjną. Osoby przebierające pomnik fikcyjnej postaci zostały nawet zabrane na komisariat. Przyznam więc, że z niepokojem patrzę w swoją przyszłość. Czy nie bezcześciłam pomników? Siadałam bowiem okrakiem na wielu – jeśli tylko dało się to zrobić. Na przykład na pomniku studenta na terenie Uniwersytetu Warszawskiego. Dobrego Wojaka Szwejka w Sanoku łapałam za nos. To jednak postaci fikcyjne. Gorzej, że Agnieszce Osieckiej na Saskiej Kępie zakrywałam oczy, a Ulubiony łapał za krocze Fryderyka Engelsa w Berlinie (ale tam chyba inne prawo). Generalnie oboje robiliśmy wiele innych żartobliwych rzeczy z pomnikami. Mało tego! Często uwiecznialiśmy to aparatem fotograficznym! Czy to oznacza, że zebraliśmy dowody przeciwko sobie? Jak to jest z tym bezczeszczeniem czy znieważeniem i co nim tak naprawdę jest? To zadanie dla prawników. Oj… będą mieli ręce pełne roboty, gdy przeszukają internet!

Poniżej… tylko kilka naszych błazeństw! Będzie mandat?

Kraków – pomnik Legionów
Busko Zdrój – ławeczka Wojtka Belona
Wrocław – jatki
Berlin – Marks i Engels

Author: Małgorzata Karolina Piekarska

Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka. Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka. Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka. Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...