Wielokrotnie dostawałam debilne SMSy od obcych osób. Przeważnie kasowałam, ale numer nadawcy zapisywałam. Na wszelki wypadek, gdyby debilizmy miały sie powtórzyć. W ten sposób w kontaktach mam zapisane takie osoby jak: „Debil1”, „Debil2” etc. Tylko raz za namową koleżanki na idiotyczny SMS odpisałam, że to pomyłka i się zaczęło. Natychmiast przyszła odpowiedź: „To nie pomyłka Małgorzato Karolino”. Od tej pory wróciłam do starej metody. Zapisuję numery telefonów autorów debilnych SMS’ów. Niestety dzięki temu na mojej liście kontaktów wzrasta liczba debili. Wczoraj dostałam kolejny SMS. Treść taka: „Suczko, włóż pończochy, odchyl stringi, rozchyl wargi i wyślij mi zdjęcie… Tak mi się jebać chce, a dookoła sami faceci, potrzebuję porządnej pizdy…” Jako nadawca wyświetlił mi się numer, którego nie znam. Z góry uprzedzam, że nie gorszą mnie takie SMSy i nie o treść mi w tym wpisie chodzi. Jeden z moich świętej pamięci przyjaciół też świństwa do mnie wypisywał (choć bez niecenzuralnych słów), a ja nie byłam mu dłużna. Jednak, jak mówi stare przysłowie; „co wolno wojewodzie to nie tobie smrodzie”. Anonimowy autor SMSa dla mnie nie jest i nie będzie tym, kim był mój świętej pamięci świntuszący przyjaciel. Nie będę takich rzeczy tolerować od osób obcych, których nie znam i które na dodatek nie mają odwagi się przedstawić. Dlatego postanowiłam nauczyć chama rozumu i kultury poniekąd jego metodą. Najpierw zacytowałam SMS i podałam numer nadawcy na Facebooku, a po powrocie do domu umieściłam tamże zdjęcie SMSa. Zawrzało. Znajomi pisali różne rzeczy. Przeważnie byli zbulwersowani i załamani chamstwem i treścią SMSa, który (jak podkreślam) pochodzi od osoby zupełnie mi nieznajomej. Znalazły się jednak też głosy (głównie prywatnie), że chamem to jestem ja. Dlaczego? Oto dopuściłam się chamstwa zdradzającego, że nie odebrałam starannego wychowania. Bezczelnie ujawniłam publicznie treść SMSa, który był przeznaczony tylko dla mnie i podałam do wiadomości czyjś prywatny numer telefonu! Co na to GIODO? Bardzo mnie to ciekawi?
Czy nie jest to wszystko absurdalne? Komuś wolno słać obcej osobie chamskie teksty, a tej osobie nie wolno publicznie podać numeru telefonu chama i powiedzieć OTO CHAM? Przypomina mi to historię mojej koleżanki z pracy, która kiedyś podżyrowała koledze pożyczkę. On nie spłacił nawet złotówki, więc wytoczyła mu sprawę w sądzie i wygrała. Z dokumentem w garści w jednej ze stacji telewizyjnych nazwała go złodziejem a on…. oskarżył ją o zniesławienie. Co ciekawe sąd, którego wyroków złodziej przecież nie respektuje, bo spłaconej przez żyrantkę pożyczki nie zwrócił jej, przyjął wniosek od złodzieja, który jest zbulwersowany, że nazwano go złodziejem. Sprawa się toczy drugi rok. Ja chętnie stanę przed sądem za ujawnianie numeru telefonu chama. Zdjęcie SMSa publikuję bowiem i tutaj.
I choć jedna z koleżanek dowcipnie stwierdziła, że treść SMSa to właściwie komplement, bo znalazło się w nim stwierdzenie „porządna”, to ja jednak nadal uważam, że pisanie takich rzeczy do zupełnie obcych ludzi jest chamstwem i nie zamierzam tego puszczać płazem. Drodzy czytelnicy sprawdźcie w swoich notesach czy to nie wasz znajomy. A ja… niech już będzie, że jestem źle wychowana. Ale w swojej walce z anonimowością będę też konsekwentna. Anonimowym chamom, podobnie jak „parówkowym skrytożercom”, mówię stanowcze NIE!