Dopadła mnie zimowa deprecha. Niby jestem szczęśliwa, niby wszystko gra, ale… jest pewne ale. Nazywa się minusowa temperatura. W mieszkaniu nie wiem ile jest stopni, ale na pewno temperatura spadła poniżej wszelkiej krytyki. Ja muszę łazić w bluzie, swetrze i przykrywać się kocem. Syn ucieka do swojej dziewczyny, pies wbija się pod kołdrę, koc itd., leje w łazience i odmawia wyjścia na dwór, a Ulubiony przed komputerem siada w kożuchu!
Z czytaniem mam problemy i nie chce mi się pisać. Miałam wiele planów na opisanie na blogu wielu historii. Na przykład o wizycie z kamerą w noclegowni dla bezdomnych, w której znalazłam pana złotą rączkę i on za 100 złotych naprawił mi coś w instalacji, czego przez lata nie mogli zrobić inni biorący za to ciężkie pieniądze.
Chciałam napisać szczegółowo o wizycie w Kielcach, gdzie byłam przy okazji spotkań autorskich i gdzie np. w szmatluksie natrafiłam na nowe, nieużywane palto za 70 złotych, przecenione z 500, bo miało rozmiar XS i nikt go nie chciał, a rozmiar okazał się akurat na mnie. Nie wiem co jest z tymi rozmiarami.
Chciałam napisać, że syn dopiero teraz pokazał mi rosyjski zespół Steklovata, którym emocjonował się w gimnazjum, a ja z takim opóźnieniem przeżywam szok estetyczny. No szok! Proszę kliknąć! To nie żart i nie parodia!
Chciałam napisać o książce Mariusza Urbanka „Broniewski. Miłość, wódka, polityka” poświęconej Władysławowi Broniewskiemu, którą smakuję jak łakoć, choć z powodu mrozu i deprechy idzie mi to oporniej niż zwykle.
Chciałam napisać o śmierci Wisławy Szymborskiej i o tym, że jak to ze mną bywa od razu przypomniały mi się nie wzniosłe wiersze o miłości do ojczyzny, ale „poczta literacka” i jej cudowne porady („Pyta pan wierszem czy życie ma sęs. Słownik ortograficzny daje odpowiedź negatywną”) no i limeryki w stylu:
„Był pewien rolnik w Neapolu,
który zasadził chuja w polu,
gdy przyszedł doń na wiosnę,
chuj rzecze: „Precz! Ja rosnę,
do widzenia, mój drogi Karolu”.
Ale z tego zimna jestem tak nie do życia. Wynalazłam jedną metodę na poprawę nastroju. Nazywa się… kąpiel w olejku dla dzieci. Przepis taki.
1. Nagrzać sypialnię piecykiem.
2. Napełnić wannę wodą.
3. Wlać do wody 1/4 butelki olejku lub oliwki dla dzieci.
4. Wleźć na kwadrans do wody.
5. Wyleźć i schować się w pod kołdrą w sypialni.
6. Nie wychodzić do rana.
No, ale ile dni z rzędu można włazić do wanny zaraz po przyjściu do domu i od razu zamykać się w sypialni? Wiosno! Ach to ty! Gdzie jesteś?! Marcin Pałasz napisał dziś na Facebooku:
“tik-tak, płynie czas
a ja na wiosnę czekam”
a ja mu dopisałam:
„Marcin! Ja mam tak dosyć zimy, że gdyby można ja było kopnąć w dupę to by odleciała w kosmos a zanim siłą rozpędu weszłaby z powrotem w atmosferę ziemską i siłą przyciągania spadłaby z powrotem na ziemię to dawno byłaby nie wiosną, ale pełnią lata!”
Bo to prawda do jasnej cholery. Dlatego pytam: Gdzie zima ma dupę?