Chorzy na lenia

Spread the love
Chorzy na lenia
Stwierdziłam ostatnio, po raz kolejny zresztą, że staliśmy się społeczeństwem, któremu się nie chce, czyli „chorym na lenia”. Chorujemy na to od małego. Dowód? Wielokrotnie dostaję listy od nastoletnich czytelników z prośbą o wywiad, którym mogliby zaliczyć lekcję polskiego. (Ostatnio taką prośbę dostałam w weekend.) Czytelnicy wysyłają mi pytania – średnio około 15-20 i proszą o odpowiedzi na nie. Chętnie odpowiem na każde pytanie, zwłaszcza zdane przez czytelników, ale… odpowiadanie pisemne po raz dwudziesty na pytania, na które odpowiedź można znaleźć w sieci na mojej stronie, do zbyt przyjemnych nie należy. W końcu ileż razy można pisać to samo? Czasu zbyt wiele nie mam. Jeżdżę przecież na zdjęcia, piszę teksty, montuję, w domu ślęczę nad książkami, czytam itd. Pisanie wywiadu z samą sobą jest pracochłonne, bo zawsze chcę być w odpowiedziach wyczerpująca. Dlatego każdemu proszącemu o wywiad odpowiadam tak samo: „Proszę zadzwonić do mnie. Odpowiem na każde pytanie telefonicznie.” I tu… następuje cisza. Czytelnik już nie chce odpowiedzi na pytania. Wywiad już go nie interesuje. Powód? Najwyraźniej sprawa za trudna. Miało być tak pięknie. Miał tylko zadać pytania. Przyszłaby gotowa praca, a tu klops. Ta stara małpa, czyli ja, nie odrobiła lekcji! Naprawdę innego wytłumaczenia nie mam. Nigdy nie zdarzyło się, by po mojej odpowiedzi przyszedł list, którego autor napisałby np. „nie stać mnie na telefon”. To zresztą zrozumiałabym i zapewniam, że zaproponowałabym rozmowę na mój koszt. Jednak jak do tej pory na moją propozycję, że przez telefon odpowiem na każde pytanie zadzwoniono do mnie tylko raz. (Na przeszło kilkadziesiąt listów z prośbą o wywiad na zaliczenie polskiego!) Ta jedyna dzwoniąca do mnie nastolatka zadała wszystkie pytania, spisała odpowiedzi i wysłała maila do autoryzacji. Reszta proszących o wywiad – do dziś milczy! Ja świetnie rozumiem, że najfajniej jest poprosić o odpowiedź na 20 pytań i dostać napisane przeze mnie 4 strony mailem. Bo wtedy zaliczenie ma się w kieszeni. Jakoś tak jednak jest, że zawsze brzydziłam się odrabianiem za kogoś lekcji. I chyba tak już mi zostanie. Dlatego wszystkich czytelników pragnących zaliczyć język polski przynosząc wywiad ze mną oznajmiam: „Odpowiem na każde pytanie, ale dzwońcie!”
PS Wywiadów, które ja przeprowadzam z różnymi ludźmi – nikt za mnie nie pisze.

Stwierdziłam ostatnio, po raz kolejny zresztą, że staliśmy się społeczeństwem, któremu się nie chce, czyli „chorym na lenia”. Chorujemy na to od małego. Dowód? Wielokrotnie dostaję listy od nastoletnich czytelników z prośbą o wywiad, którym mogliby zaliczyć lekcję polskiego. (Ostatnio taką prośbę dostałam w weekend.) Czytelnicy wysyłają mi pytania – średnio około 15-20 i proszą o odpowiedzi na nie. Chętnie odpowiem na każde pytanie, zwłaszcza zdane przez czytelników, ale… odpowiadanie pisemne po raz dwudziesty na pytania, na które odpowiedź można znaleźć w sieci na mojej stronie, do zbyt przyjemnych nie należy. W końcu ileż razy można pisać to samo? Czasu zbyt wiele nie mam. Jeżdżę przecież na zdjęcia, piszę teksty, montuję, w domu ślęczę nad książkami, czytam itd. Pisanie wywiadu z samą sobą jest pracochłonne, bo zawsze chcę być w odpowiedziach wyczerpująca. Dlatego każdemu proszącemu o wywiad odpowiadam tak samo: „Proszę zadzwonić do mnie. Odpowiem na każde pytanie telefonicznie.” I tu… następuje cisza. Czytelnik już nie chce odpowiedzi na pytania. Wywiad już go nie interesuje. Powód? Najwyraźniej sprawa za trudna. Miało być tak pięknie. Miał tylko zadać pytania. Przyszłaby gotowa praca, a tu klops. Ta stara małpa, czyli ja, nie odrobiła lekcji! Naprawdę innego wytłumaczenia nie mam. Nigdy nie zdarzyło się, by po mojej odpowiedzi przyszedł list, którego autor napisałby np. „nie stać mnie na telefon”. To zresztą zrozumiałabym i zapewniam, że zaproponowałabym rozmowę na mój koszt. Jednak jak do tej pory na moją propozycję, że przez telefon odpowiem na każde pytanie zadzwoniono do mnie tylko raz. (Na przeszło kilkadziesiąt listów z prośbą o wywiad na zaliczenie polskiego!) Ta jedyna dzwoniąca do mnie nastolatka zadała wszystkie pytania, spisała odpowiedzi i wysłała maila do autoryzacji. Reszta proszących o wywiad – do dziś milczy! Ja świetnie rozumiem, że najfajniej jest poprosić o odpowiedź na 20 pytań i dostać napisane przeze mnie 4 strony mailem. Bo wtedy zaliczenie ma się w kieszeni. Jakoś tak jednak jest, że zawsze brzydziłam się odrabianiem za kogoś lekcji. I chyba tak już mi zostanie. Dlatego wszystkich czytelników pragnących zaliczyć język polski przynosząc wywiad ze mną oznajmiam: „Odpowiem na każde pytanie, ale dzwońcie!”
PS Wywiadów, które ja przeprowadzam z różnymi ludźmi – nikt za mnie nie pisze.

Print Friendly, PDF & Email

Author: Małgorzata Karolina Piekarska

Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka. Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka. Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka. Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...