Kilka dni temu byłam na konferencji w bibliotece narodowej. Ogłaszano wyniki czytelnicze w Polsce. Wynikało z nich, że tylko 38% społeczeństwa przeczytało w 2008 roku książkę. Jestem w tych 38%. Wprawdzie… nie czytam tyle, ile kiedyś, bo nie pozwala na to praca, a na dodatek pewien dół psychiczny, w którym wbrew pozorom niestety cały czas tkwię, nie pozwala mi na czytanie pewnych lektur. To jednak czytam! Głownie oczywiście leksykony, literaturę naukową i dziecięco-młodzieżową. Jednak wyniki czytelnicze, czyli wskaźnik 38% czytających nie oznacza, że Polacy nic nie czytają. Po prostu rzadziej czytają książki papierowe. Czytanie w XXI wieku to także klikanie. A my klikamy! Czytamy wiadomości na portalach, blogi, literaturę w sieci itd. ja tez to czytam. Zaczynam dzień od kubka kawy rozpuszczalnej z mlekiem i odpalenia komputera. Sprawdzam, co na Onecie, Wirtualnej Polsce, gazecie.pl, a potem, co na Pudelku i Pitbulu, bo plotki tez sprawdzać trzeba. Subskrybuję kanałami RSS kilka blogów, więc wiem, kiedy na nich pojawia się nowy wpis. Myślę więc, że COŚ czyta znacznie więcej ludzi niż te 38%. Problem jednak cały czas leży w tym, że ludzie czytają bez zrozumienia. Świadczą o tym komentarze pod artykułami czy blogami, a także listy, które dostaję. Często nadawcy mam ochotę napisać: „Ja o niebie, ty o chlebie”. Niestety to 90% listów. Coś, ktoś przeczyta i już się wzburza, już nie myśli, już odpowiada, a może… wystarczy doczytać, przemyśleć? Po co. Wystarczy, że się przeczytało. Poszłam wczoraj na herbatę z koleżanką poetką. Rozmawiałyśmy o różnych rzeczach. Każda ze swoimi problemami, chciałyśmy się zrelaksować, pooddychać czymś innym, zeszło się oczywiście na poezję. Czemu niektórzy ludzie jej nie lubią? Opowiadałam, jak dla jednego faceta zrezygnowałam kiedyś z czytania wierszy. Gdy wypominał mi, z czego on dla mnie nie zrezygnował odpowiadałam, że ja dla niego też z wielu rzeczy i podawałam to czytanie wierszy. Pukał się w czoło. Mówił, że to żadne poświęcenie. Wściekałam się. Próbowałam tłumaczyć. Przede mną była jednak ściana. Nie rozumiał. Cóż… dziś wiem, że byliśmy z dwóch różnych światów i on naprawdę nie zdawał sobie sprawy z tego, że dla takiej osoby jak ja, może być to jedna z ważniejszych spraw w życiu. Dla jednego wódka, dla innego wiersz. Obie rzeczy na „w”. O ile jednak za wódkę trzeba płacić (ostatnio kolega robił materiał o likwidacji mety pod Radomiem. Setka kosztowała 1 zł, 20 gr., ale napić się można było i za 20 groszy) o tyle za czytanie wierszy już nie. Wczoraj z koleżanką rozmawiałyśmy, co jest trudnego w odbiorze wiersza. Chyba ta synteza myśli zawarta w kilku słowach. Często trzeba wysilić umysł. Niestety z wierszem, jak ze wszystkim innym. Czego się Jaś nie nauczy, Jan nie będzie umiał. Jeśli ktoś, jako dziecko nie czyta wierszy – trudno by czytał je, jako dorosły. Przyznam, że bardzo się ucieszyłam, że mojemu synowi podobał się „Pan Tadeusz”. Mój dziadek z „Panem Tadeuszem” w postaci malutkiej książeczki łaził do kościoła. Siadał w pierwszym rzędzie i czytał, a wszyscy myśleli, że tak żarliwie się modli.
Badań ile osób czyta wiersze, chyba nie prowadzono. A tym bardziej badań ile osób je rozumie. Kilka miesięcy temu jeden ze swoich wierszy przesłałam koledze po piórze. Rzadko to robię i ci, którzy mnie znają, wiedzą, że jeśli ślę komuś wiersz to prawie świat się przewrócił. Co zrobił kolega po piórze? Mój wiersz przerobił, co nazwał zredagowaniem. Ja dostałam szału i mu w mailu nawrzucałam od głąbów, co na nim wrażenia nie zrobiło, bo nadal nie rozumiał o co mi chodzi. Tymczasem chodziło mi o to, że jego „redakcja” zmieniła sens wiersza. Był nie o tym, o czym go pisałam, choć… zawierał podobne słowa. Debilizm kolegi po piórze przeżywałam kilka tygodni zgrzytając zębami na samo wspomnienie. Ulżyło mi, gdy przypomniałam sobie, że 20 lat temu dałam mu w mordę za nieprzystojne zachowanie względem mnie na jednej z imprez literackich. Jednak nieprzystojne zachowanie było niczym w porównaniu z gwałtem na moim wierszu.
Najgłupsze było to, że przyjaciółki po piórze przeczytawszy wiersz przeróbkę zazgrzytały zębami, że koledze z wiekiem odbiło, bo to co zrobił to również ich zdaniem szczyt. A ja zaczęłam się zastanawiać czy on przeczytał ze zrozumieniem? Czy chciał wykazać się czymś, bo piastuje stanowisko prezesa koła literackiego w pewnym mieście? Czy on jest w tych 38%? Mam nadzieję, że choć czyta wiersze bez zrozumienia, to jednak tak! O sobie wiem jedno. Czytam. Staram się to robić wnikliwie. Dlatego pisze nie tyle, ile bym chciała ja, a już na pewno nie tyle ile chcieliby czytelnicy pytający ciągle, kiedy skończę „LO-terię”. Na pewno już jestem bliżej końca.
Author: Małgorzata Karolina Piekarska
Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka.
Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka.
Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka.
Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...