Czy kochamy swoje psy?

Spread the love

Często się nad tym zastanawiam. Zwłaszcza, gdy w redakcji omawiamy jakieś materiały, w których mowa jest o zwierzętach i jedna z szefowych podkreśla, że pies nie może być ważniejszy od człowieka. Dla mnie może. A czasem chyba jest. W sumie jak się zastanowiłam, to gdy Zrazik zjadł czekoladę bardziej martwiło mnie to, czy mu to nie zaszkodzi, a nie to, że nie mam czekolady. Zawsze mogę kupić drugą. Jakby mu zaszkodziła, dopiero byłabym zrozpaczona. Pies robi nam krzywdę tylko raz, gdy umiera. A człowiek? Pytanie retoryczne. A jednak! Nie wszyscy tak myślą. Kiedy przed Wigilią koleżanka z pracy – Martyna Rux – przygotowywała program „Mój pies i inne zwierzaki” o naszych redakcyjnych zwierzętach, jedna z uwag dyrekcji była taka, że nasze psy są „mało ekskluzywne”. Że wiele osób w redakcji ma zwierzęta ze śmietnika. Martyna spytała szefa, czy nie jest dumny ze swoich dziennikarzy, że mają takie dobre serce? Chyba dało mu to do myślenia, bo wyraził zgodę na emisję programu z kundlami. Przypomniało mi się to, bo wczoraj przybył Eksio zobaczyć się z synem i opowiedział o Miśku. Wróciłam do domu z podróży do Jasła, gdy siedział w fotelu w dużym pokoju i do razu z miejsca (nie czekając aż zostawię rzeczy i zdejmę płaszcz) zaczął mówić, że zginął mu pies, ale już się znalazł, ale co on przeżył to jego. Jakoś ubłagałam, by pozwolił mi się rozebrać (zwłaszcza z butów) i mówię: – Teraz wal! Co się stało z Miśkiem. I tu rozpoczęła się opowieść. Zanim jednak ją przytoczę, kilka słów wyjaśnienia. Pies Eksia to właściwie pies teściowej. Teściowa jednak niestety przebywa od 2 lat w domu opieki, więc… 17-letni Misiek zwany „panem Bambiszko” został pod opieką Eksia. Misiek jest wykastrowanym kundlem, głuchym (by go zawołać trzeba na niego tupać, wtedy rozumie drgania podłogi i reaguje), ślepym i chyba ma psiego Alzheimera. Właśnie dlatego zginął. Eksio wpadł w czarną rozpacz. Rozpoczął poszukiwania. Po dwóch dniach Misiek znalazł się w schronisku „Na Paluchu”. Eksio najpierw tam zadzwonił. Jego rozmowa była mniej więcej taka. – Zginął mi pies, może jest u państwa? – Jak wygląda. – Taki „pan Bambiszko”. – Mało precyzyjne określenie – stwierdziła pani. – Tutaj „panów Bambiszków” są setki. Dlatego Eksio zaczął opisywać, że jego „pan Bambiszko” to ślepy, głuchy, kudłaty, trochę jamnikowaty kundel. Pani podała adres strony internetowej i poprosiła o przejrzenie, czy wśród ostatnich przybyszów do schroniska nie ma Miśka. Był. Dlatego Eksio (który cały czas jest w gipsie) pojechał tam ze znajomymi. Na miejscu poszedł do biura i pyta o „pana Bambiszko”. Rozmowa zaczęła się od nowa. Jak wygląda, czy ma pan numer itd. Gdy wreszcie Misiek został namierzony zawołano pielęgniarza, by przyniósł psa. – Skąd go przynieść? – spytał pielęgniarz. – Z geriatrii – padła odpowiedź, która Eksia i rozśmieszyła i załamała. Po chwili Misiek trafił w jego ręce. Zaszczepiony, zaczipowany itd., ale w maksymalnym stresie. Eksio zabrał rozdygotanego psa do domu. Opowiadając mi to stwierdził: – Dziwili się, że odbieram takiego starego psa. A on tam spędził 48 godzin jak w pierdlu na dołku. I jeszcze te okropne nieustające szczekanie innych psów. – No, ale przecież on głuchy – mówię. – Tak, ale jak szczekają to pewnie czuje drgania. Najgłupsze jest to, że jakiś tydzień temu Eksio powiedział, że ten „pan Bambiszko” tak go wnerwia, że ma już go dosyć. A teraz… Z opowieści wynikało, że dwa dni odchodził od zmysłów. Hm. Mnie Zrazik też czasem wnerwia, ale gdy kilka razy gdzieś mi zginął, to mało na zawał nie zeszłam. Mam zdjęcia, gdy „pan Bambiszka” miał kilka miesięcy. Wesoły, malutki, słodki kundelek z roześmianym pyskiem. Uciekł wtedy teściowej, a ta zapłakana zadzwoniła, byśmy pomogli jej w szukaniu. Znalazł się. Wtedy poleciał za suką. Teraz za suką nie lata, bo kastrat. I nie wygląda już słodko i nie jest roześmiany. Psy jak ludzie – nie wszystkie ładnie się starzeją. Misiek ładnie się nie zestarzał. Ginie jednak jak dawniej, bo chyba i węch mu szwankuje, więc ma problemy z wywąchaniem drogi do domu. Tylko serce ciągle bije w tym geriatrycznym ciele. Jego do telewizji nie wpuszczono by nawet do programu „Pies czeka na człowieka”. Nikt nie uwierzyłby, że ktoś może go jeszcze kochać. A jednak! Nawet Eksio się zdziwił. Samym sobą oczywiście. PS. Podróż „z powrotem” była lepsza od tej „tam”. A może straciłam węch? Jak „pan Bambiszko”? Ej… chyba nie. Właśnie w łazience poczułam smród psich szczyn. Zrazik. Zaznaczył teren oblewając zasłonkę od prysznica.

Author: Małgorzata Karolina Piekarska

Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka. Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka. Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka. Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...