- Dzień Kobiet jest dla wszystkich kobiet, a nie tylko dla zakochanych. Jest dla starych, młodych, w średnim wieku itd.
- W Dzień Kobiet można złożyć życzenia każdej kobiecie. Nie ma strachu, że sobie pomyśli, że coś do niej czujemy. Wyciągnie tylko wniosek, że składający jest gentlemanem, albo przynajmniej stara się nim być. Tak więc kobieta może dostać miliardy życzeń. Pod warunkiem, że ma miliardy kolegów.
- I najważniejsze! Uwaga! Dzień Kobiet jest cieplejszy, bo jest bliżej wiosny.
Czemu to wszystko wypisałam? Wczoraj byłam w kinie z grupką przyjaciół, a potem w knajpce na kawie i… troszkę posprzeczaliśmy się o Dzień Kobiet. Jeden mój przyjaciel twierdził, że to święto komunistyczne. Mówiłam, że nie, że korzenie są w Ameryce początku XX wieku i opowiedziałam skąd się wzięło, ale on twierdził, że to nie jest możliwe, bo nikt w Stanach tego święta nie obchodzi. Tego aż tak szczegółowo nie wiedziałam. Postanowiłam w domu sprawdzić kto obchodzi Dzień Kobiet. Trudno mi to nie przyszło, bo portale już wczoraj zaczęły o tym trąbić. USA w spisie rzeczywiście nie ma, ale… Święto komunistyczne nie jest, choć… do Polski przyszło po wojnie i ze Związku Radzieckiego. Dlaczego nie trafiło do Polski wcześniej? Bo polskie kobiety już przed wojną miały prawa wyborcze, a święto miało na celu popularyzowanie idei równych praw kobiet i mężczyzn. O ironio w Rosji po raz pierwszy święto obchodzono w 1913 roku, czyli przed Rewolucją Październikową. W komunizmie święto stało się propagandowe. Obok dnia hutnika, górnika itd. Wsadzano nawet kobiety na traktory.
Nie jestem osobą, która czeka na ten dzień, bo chce by faceci składali jej hołdy. Nie. Nie chodzi mi też o to, że tęsknię za komunizmem, choć idiota może to tak odebrać. Tęsknię za czymś innym. Za wiosną. Dlatego, że nienawidzę zimy, zawsze czekam na 8 marca. Gdy byłam dzieckiem to tego dnia ojciec przynosił do domu, dla mnie i dla mamy, po krokusie w doniczce. Był to dla mnie symbol nadchodzącej wiosny. Dziś wystarczą mi życzenia od kumpli, którzy od rana bombardują SMS’ami, ale też mogę się bez nich obejść. (Bez życzeń, nie bez kumpli!) Krokusa też mogę sobie kupić sama, a dzisiejsze święto jest gwarancja, że będzie w kwiaciarni lub u handlującej pod apteką kwiaciarki. Będzie powód, by wyjść z domu. Zwłaszcza, że to ostatni dzień mojego urlopu, a wiosna powoli puka do drzwi. To jest najważniejsze. Nawet od jutra do pracy będzie mi się milej szło. Bo przez ostatnie tygodnie jak myślałam o wyjeździe z Telewizyjnym Kurierem Warszawskim na plenerowe zdjęcia, to szczękałam zębami zanim rano odchyliłam kołdrę. Brr!
PS. W kinie byliśmy na „Różowej panterze 2”. Śmialiśmy się do łez. Po filmie pewien siedzący obok mnie pan głośno skrytykował nasz śmiech. Powiedział, że to chamstwo drzeć japę w kinie. Hmmm… chamstwo to śmiać się na dramacie w momentach, w których inni płaczą. Ale na komedii, gdy całe kino ryczy, to wydaje mi się normalne. Poradziłam panu, by na drugi raz poszedł do kina na dramat. I zastanowił się co on robi ze swoja japą. Pan zamilkł i sobie poszedł. Na takim „Katyniu” nikt się nie śmiał. A „Różowa Pantera 2” to nie „Katyń”. Oj dziwię się ludziom, którzy idą na komedie i mają pretensje, że „Świat się śmieje”.