Czy spam jest do wytępienia, czyli jak pomóc Oli

Spread the love
Często się nad tym zastanawiam czy spam jest do wytępienia. Niby wiele portali oferujących bezpłatne konta oferuje również filtry antyspamowe, ale… często my sami mimowolnie, nieświadomie padamy ofiarą rozsyłania spamów. Dziś dostałam e-maila od znajomej. Nie była jego autorem. Przesłała mi coś, co sama dostała. Co wzruszyło ją i chciała pomóc zgodnie z zawartą w liście instrukcją, która brzmiała:
PRZEŚLIJ GDZIE MOŻESZ w niezmienionej formie
Pozdrawiam i Szczęść Boże
Ola wygrała z ogniem bój o życie, teraz walczy o swoją przyszłość! 14-sto miesięczna dziewczynka ma spaloną skórę , uszkodzone kości czaszki na skutek wysokiej temperatury, nie ma połowy twarzy. Po pożarze trafiła do krakowskiego szpitala w Prokocimiu i jest pod
opieką chirurga specjalisty od oparzeń doc. Jacka Puchały. Czekają ją kolejne operacje i długa rehabilitacja, na którą potrzebne są pieniądze
NIE MAMY NIC – RODZICE SĄ BEZSILNI.
Nie zmieniaj treści tego maila tylko po prostu prześlij go dalej. Ciebie kosztuje to tylko kliknięcie, a rodzice dostają 3 grosze za Każdego maila przesłanego w tej formie.
Mail zawiera skrypt html który zlicza ile razy był wysłany a płaci Firma zajmująca się badaniami skuteczności mailingu jako formy marketingowej.
Do listu załączone było zdjęcie (tylko bez serduszka i adresu strony www).  
Znałam je. Historię Oli Kuczmy śledziłam kilka lat temu w telewizji i prasie. Dlatego informacja, że Ola ma 14 miesięcy zbiła mnie z tropu. Coś zaczęło mi śmierdzieć. Na dodatek przypomniała mi się historia SMS’a o gasnącym dziecku, dla którego potrzebna jest krew. Był podany numer telefonu. Zadzwoniłam wtedy i… usłyszałam wiadomość: „Wybrany numer jest nieprawidłowy. Sprawdź jaki jest właściwy numer i zadzwoń ponownie.” Dlatego teraz wpisałam pierwsze zdanie maila w wyszukiwarkę i… wyskoczył artykuł z Dziennika z 30 września 2006 roku (zwracam uwagę na dokładną datę publikacji!) autorstwa Katarzyny Skrzydłowskiej-Kalukin i Jakuba Stachowiaka, a zatytułowany Spamerzy wykorzystują dramat chorych dzieci do zarabiania wielkich pieniędzy. Treść artykułu przytoczę w całości.
Uwaga na e-maila: „Ola wygrała z ogniem bój o życie, teraz walczy o swoją przyszłość”. Dalej opisana jest tragedia 14-miesięcznej dziewczynki, która przeżyła pożar i potrzebuje pieniędzy na leczenie blizn. I najważniejsze, apel, żeby rozesłać list do jak największej liczby znajomych, bo za każde kliknięcie dziecko ma dostać 3 grosze. List jest dziełem oszusta. Nikt nie zbiera w Polsce pieniędzy w taki sposób.
Ten, kto wysyła podobne e-maile, to drań. Ola istnieje, prawdziwe są jej zdjęcie i historia oraz to, że leczyła się u słynnego lekarza znanego z tego, że ratuje beznadziejne przypadki. I to koniec treści zgodnych z prawdą. Reszta, czyli to, że „e-mail zawiera skrypt html, który zlicza, ile razy był wysłany, a płaci firma zajmująca się badaniami skuteczności e-mailingu jako formy marketingowej” to wierutne kłamstwo.
– Nie dostajemy z tego ani grosza – mówi Anna Kuczma, matka dziewczynki. List krąży od roku, Kuczmowie próbowali go jakoś zablokować, ale nic się nie da zrobić. – Nie wiemy, kto to rozsyła – mówi kobieta.
Po co list rozsyłany jest w tysiącach kopii? Wyjaśnienie jest proste. Ktoś śledzi jego trasę i kompletuje w ten sposób bazę danych zawierających adresy e-mailowe. Później taką bazę sprzeda firmom, które zaczną zalewać skrzynki nadawców ofertami reklamowymi: artykułów erotycznych, podróbek leków, markowych ubrań czy kosmetyków. – Jestem pewny, że robi to handlarz adresami e-mailowymi – mówi komisarz Dariusz Urbański, specjalista do zwalczania przestępczości internetowej Komendy Głównej Policji. – Ludzie przesyłają sobie te e-maile, a oszust siedzi sobie w domu i zarabia świetne pieniądze.
Kiedyś jeden adres „chodził” na rynku po 10 gr. Jeśli e-mail ma duży odzew, może się uzbierać kilkadziesiąt tysięcy adresów, a więc na jednym liście rozsyłanym metodą podaj dalej można zarobić nawet kilka tysięcy złotych.
Czy drania, który wykorzystuje chorobę małej dziewczynki do wyłudzania danych, można złapać i zamknąć w więzieniu? – To nie przestępstwo, to wykroczenie – mówi komisarz Urbański. -A szukanie nadawców spamów jest bardzo czasochłonne i trudne, bo oni mają swoje siedziby za granicą, w Stanach Zjednoczonych albo w Korei.
Spamerzy z zimną krwią wykorzystują naszą wrażliwość. Wiedzą, że e-mail o poparzonej dziewczynce potrzebującej pieniędzy na operacje, leki, opatrunki poruszy każdego. Wystarczy spojrzeć na jej zdjęcie dołączone do e-maila, żeby poczuć ucisk w sercu i bez wahania kliknąć, skoro to może jej pomóc. Aby e-maila uwiarygodnić, pada w nim nazwa znanego szpitala dziecięcego w Prokocimiu i nazwisko doc. Jacka Puchały. Jednak Marcin Mikos, rzecznik szpitala, zaklina się: – Proszę w to nie wierzyć! Nie zbieramy pieniędzy w ten sposób. Leczenie oparzeń jest drogie i prowadzimy zbiórkę na ten cel, ale mamy specjalne konto i nigdy nie zbieramy na konkretne dziecko. Mogę tylko zaapelować do ludzi, żeby nie reagowali na e-maile, w których nie ma numeru konta i kontaktu do nadawców.
Ola, której nieszczęściem posługuje się oszust, ma teraz dwa i pół roku. Kiedy miała rok, w jej domu wybuchł pożar. – Zapaliła się sadza w kominie i cofnęło ogień do domu – opisuje Anna Kuczma, jej mama. Ogień okaleczył twarz i czaszkę dziewczynki. – Przywiózł ją do nas z Sanoka śmigłowiec, była w skrajnie ciężkim stanie – wspomina Mikos. – Kilka tygodni trwała walka o jej życie.
Lekarze wygrali, a dalsze leczenie przyniosło znakomite efekty. Nadal jednak jest wiele do zrobienia. – Ola rozwija się prawidłowo, ale nie ma kości na czubku czaszki, tylko oponę twardą i zaraz mózg, na podwórku bawi się w kasku – mówi matka. – Ma też potworne blizny. Czeka ją jeszcze wiele operacji, niektóre w Ameryce.
Oli nadal potrzebne są drogie maści, opatrunki, ubranka uciskowe. Jej historia była opisywana w mediach, ale rozsyłany e-mail nie ma z pomocą dziewczynce nic wspólnego. Prawo ma się jednak w Polsce zmienić i wysyłanie spamu kosztować będzie nawet 100 tys. zł. Może wtedy z sieci znikną oszukańcze „łańcuszki”.
Nie wiem, czy to sprawa uprawianego zawodu, czy fakt, że jestem internautą z piętnastoletnim stażem i niejedno w sieci widziałam, ale każdy e-mail z prośbą o pomoc sprawdzam. I na 100 listów tylko jeden jest prawdziwym wołaniem o ratunek. Dlatego właściwie retorycznie pytam. Czy spam jest do wytępienia? Pewnie tak, ale musieliby wszyscy internauci sprawdzać nadchodzące tego typu e-maile. A przecież w pędzącym świecie nie mamy na to czasu. Chcemy zrobić dobry uczynek i… ślemy coś, co nie pomaga, a szkodzi.

PS. A jak ktoś chce pomóc Oli Kuczmie to proszę:
Konto bankowe 
Pekao S.A. I oddz. w Jaśle – 23 12 40 23 37 1111 0000 37 50 94 97.
(z dopiskiem dla Oli Kuczmy.)
Dziś rozmawiałam z jej mamą. Usłyszawszy o krążącym w sieci e-mailu tylko westchnęła „Znowu”. Ola ma teraz 4,5 roku. Kości na głowie nadal nie ma i nadal czeka ją wiele operacji. Można pomóc jej wysyłając na konto nawet drobne kwoty. Może i wymaga to większego wysiłku niż rozesłanie e-maila, ale ta pomoc na pewno będzie dla Oli, a nie dla kogoś, kto zbija kasę na jej nieszczęściu.

Author: Małgorzata Karolina Piekarska

Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka. Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka. Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka. Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...