„LO-teria” się pisze, czyli uchylam rąbka tajemnicy

Spread the love

Wprawdzie tytuł sugeruje, że coś robi się samo, ale… nie da się ukryć, że samo nic się nie pisze. Ja piszę. Wyłączyłam komórkę i piszę. Ostatni tydzień zaowocował dwoma skończonymi rozdziałami i dwoma zaczętymi.
Tu fragmencik…
Malutki…

(…) Zanim kelnerka przyniosła zamówione przez Kubę dwie kawy i dwie szarlotki Małgosia zdążyła wysłuchać opowieści o tym, że prawdziwy eksperyment, który przeprowadzono w Stanfordzie w 1971 roku zakończył się już po 6 dniach, kiedy w odgrywających role strażników obudzili się sadyści, a w odgrywających role więźniów załamani ludzie wpadający w depresje.
– Jaki z tego wniosek? – spytała.
– Ba! Jest ich kilka –  odparł Kuba. – Jeden z psychologów stwierdził, że odgrywanie ról społecznych wpływa na kształtowanie się osobowości człowieka. Dzieje się tak szczególnie wtedy, gdy nie ma możliwości odrzucić roli jaką odgrywa, a tak jest w przypadku więźnia.
– No, ale w przypadku strażnika…
– No owszem… bycie strażnikiem więziennym to wybór, ale… W przypadku eksperymentu w Stanford ludzie nie wiedzieli, czy zostaną strażnikami czy więźniami.
– Może wszyscy liczyli na to, że zostaną strażnikami?
– Wiesz… o tym nie pomyślałem. Ciekawa koncepcja.
– No bo po co się zgłaszali? Chyba nie po to, by ich poniżano.
– Umysł ludzki cały czas pozostaje zagadką, choć sporo o nim wiemy. Ja ci podam przykład. Wiesz, że wiedziałem, że pójdziesz ze mną do kina?
– A skąd?
– Jak cię zapraszałem to powiedziałem takie zdanie: „Byłbym bardzo niepocieszony, gdybyś nie chciała mi towarzyszyć.”
– Powiedziałeś… nawet pomyślałam sobie, że zabrzmiało to strasznie staroświecko.
– Owszem. Ale, czy jak to usłyszałaś nie pomyślałaś też przypadkiem, że nie możesz mi odmówić, bo będzie mi przykro?
– Tak właśnie pomyślałam – szepnęła Małgosia i zaczerwieniła się.
– No widzisz – Kuba pokiwał głowa i nie patrząc na nią mieszał swoją kawę. – I to właśnie wiadomo o człowieku. Jak się zachowa w pewnych sytuacjach. No coś ty… – urwał patrząc na minę dziewczyny. Wydawało mu się, że nawet widzi jak zaszkliły jej się oczy. Wziął ją delikatnie za rękę i przysunął do ust. – Małgosia! Nie chciałem cię urazić. Po prostu chciałem, byś poszła ze mną do kina.
– Akurat na ten film?
– Na ten, bo wiedziałem, że zrobi na tobie wrażenie i potem sobie podyskutujemy. Na mnie zresztą też zrobił. Czułem narastającą we mnie agresję wobec strażników. Choć nie ja byłem więźniem. Czułem, że i mnie dopada ta machina.
– A nie mogłeś z koleżankami ze studiów?
– Ale one są mało odkrywcze… Myślę, że żadna z nich by nie powiedziała, że może wszyscy, którzy szli do eksperymentu szli z myślą, że będą strażnikami.
– A skąd wiedziałeś, że ja będę? – spytała Małgosia patrząc Kubie prosto w oczy. (…)

Oczywiście, jak znam siebie, będę w tym fragmencie jeszcze grzebać… tak, jak i we wszystkich innych i w całej powieści. Publikuję jednak kawałeczek, by pokazać czytelnikom, że prace nabrały tempa. Mam oczywiście świadomość, że ten fragmencik mówi niewiele tym, którzy nie czytali „LO-terii” na łamach Cogito, a nie mówi zupełnie nic tym, ktorzy nie czytali „Klasy pani Czajki”. zapewniam jednak, że „LO-teria” będzie mogła istnieć samodzielnie.

Author: Małgorzata Karolina Piekarska

Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka. Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka. Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka. Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...