Wysłano mnie wczoraj z kamerą na pogrzeb Anny Radziwiłł. Miałam zrobić z tego wydarzenia poważny temat, czyli materiał z wypowiedziami ludzi, a nie tylko obrazki, pod które napiszę komentarz. Nagrywanie wypowiedzi przy okazji pogrzebu to coś niezwykle trudnego, bo… delikatnego. W którym momencie pytać? Dawno stwierdziłam, że najlepiej przed kościołem, zanim wszystko się zacznie lub po pogrzebie, gdy ludzie się rozchodzą. Niestety z reguły po pogrzebie nie ma już na to czasu. Kamera musi wracać do firmy, bo ceremonie pogrzebowe ważnych osób ciągną się, a program, o którejś tam godzinie ma swoją emisję i nikt z emisją czekać nie będzie. Tak było i tym razem. Miałam nakręcić wszystko i wracać, bo na temat czekało jeszcze TVP INFO. Przed kościołem stały grupki ludzi. Podeszłam do pierwszej z nich, przedstawiłam się, spytałam, czy są uczniami pani Radziwiłł i czy mogliby mi powiedzieć, jaką była nauczycielką. Kobieta już otwierała usta, ale ubiegł ją jakiś facet, który powiedział mi coś takiego, że zrobiło mi się zwyczajnie przykro. Że to chamstwo pytać o takie rzeczy przed pogrzebem. Że nie mogłam sobie znaleźć lepszego momentu itd. że nie spytałam, czy można. A to ostatnie mnie już zirytowało, bo właśnie od tego zaczęłam. Po przedstawieniu się programem spytałam: „Czy mogliby mi Państwo powiedzieć…” Dlatego napaść faceta rozsierdziła mnie niezwykle. Jestem niezwykle wyczulona na punkcie wciskania się z kamerą w prywatne życie. jestem wyczulona na punkcie dziennikarskiego chamstwa i wkurza mnie, gdy wciska się mnie do jednego worka z paparazzi, a tym bardziej mnie to wkurza, gdy nie ma ku temu podstaw. Dlatego odparowałam natychmiast.
Czy lepszy moment to w kościele nad trumną, czy może nad grobem na cmentarzu? A po drugie to jest moja praca. Państwo potem chcecie obejrzeć relacje z pogrzebu w telewizji. Zwłaszcza ci, którzy tu na pogrzeb przyjść nie mogli.
Faceta chyba zatkało. Nic nie powiedział, ale wraz z nim usta zamknęła grupka uczniów pani Radziwiłł. Byli ewidentnie pod jego presją. Na szczęście kobieta miała jeszcze innych uczniów i to całą masę. Mogłam ponagrywać wspaniałe wypowiedzi, że była sprawiedliwą nauczycielką, że zostawiła na wszystkich piętno, że była cudownym człowiekiem, że są dumni, że ją znali.
Jednak niesmak po tym jak potraktował mnie jej uczeń pozostał. Niesmak tym większy, że kilka miesięcy wcześniej zmarł Ziemowit Fedecki – autor tekstów do Studenckiego Teatru Satyryków. Tuz po śmierci zadzwonił jego kolega i prosił o podanie informacji w telewizji. Musiałam odmówić. Dlaczego? Nie było ani jednego zdjęcia Ziemowita Fedeckiego. Nie było go ani w archiwach TVP ani w Internecie. (Pojawiły się w gazetach, ale dopiero kilka dni po śmierci) Jak powiedzieć o tym, że ktoś zmarł nie pokazując jak wyglądał? To niestety nie telewizyjne. Pokazać możemy pogrzeb. Jednak o pogrzebie nikt nas nie powiadomił. Wspomnienia o Fedeckim w telewizji więc nie było. Było mi wtedy strasznie przykro. Przeżywałam tego Fedeckiego. Człowiek tyle zrobił, a nie można było go pożegnać choć kilkunastosekundowym wspomnieniem. Przypomniało mi się to przy okazji tego pogrzebu Anny Radziwiłł. Czasem ludzie chcą uczcić czyjąś pamięć telewizyjnym wspomnieniem. Zwłaszcza, gdy ten ktoś zrobił coś dla dobra publicznego. To robił Fedecki – tłumacz literatury (m.in. Borysa Pasternaka, Sergiusza Jesienina czy Włodzimierza Wysockiego). Anna Radziwiłł też robiła wszystko dla dobra publicznego. Arystokratka socjalistka – powiedziała o niej moja redakcyjna koleżanka. Na pogrzeb Radziwiłł przyszły tłumy. Gdy wychodziłam z kamerą z kościoła kilka osób spytało mnie, o której to będzie na antenie. A jednak znalazł się ktoś, kto uznał, że zadanie pytania o zmarłą przed kościołem to chamstwo. Szkoda, że nie usłyszał, jak wzruszająco brzmiały wypowiedzi jej uczniów. Że też sam będąc jednym z nich, nie wyciągnął właściwych wniosków z jej lekcji. Czasem małe rzeczy robi się dla dobra publicznego. Jedną z takich rzeczy jest wspominanie takiej nauczycielki. By to jaką była, mogła usłyszeć cała Polska. Usłyszeć z ust osób, które znały ja najlepiej – jej uczniów.
Czy lepszy moment to w kościele nad trumną, czy może nad grobem na cmentarzu? A po drugie to jest moja praca. Państwo potem chcecie obejrzeć relacje z pogrzebu w telewizji. Zwłaszcza ci, którzy tu na pogrzeb przyjść nie mogli.
Faceta chyba zatkało. Nic nie powiedział, ale wraz z nim usta zamknęła grupka uczniów pani Radziwiłł. Byli ewidentnie pod jego presją. Na szczęście kobieta miała jeszcze innych uczniów i to całą masę. Mogłam ponagrywać wspaniałe wypowiedzi, że była sprawiedliwą nauczycielką, że zostawiła na wszystkich piętno, że była cudownym człowiekiem, że są dumni, że ją znali.
Jednak niesmak po tym jak potraktował mnie jej uczeń pozostał. Niesmak tym większy, że kilka miesięcy wcześniej zmarł Ziemowit Fedecki – autor tekstów do Studenckiego Teatru Satyryków. Tuz po śmierci zadzwonił jego kolega i prosił o podanie informacji w telewizji. Musiałam odmówić. Dlaczego? Nie było ani jednego zdjęcia Ziemowita Fedeckiego. Nie było go ani w archiwach TVP ani w Internecie. (Pojawiły się w gazetach, ale dopiero kilka dni po śmierci) Jak powiedzieć o tym, że ktoś zmarł nie pokazując jak wyglądał? To niestety nie telewizyjne. Pokazać możemy pogrzeb. Jednak o pogrzebie nikt nas nie powiadomił. Wspomnienia o Fedeckim w telewizji więc nie było. Było mi wtedy strasznie przykro. Przeżywałam tego Fedeckiego. Człowiek tyle zrobił, a nie można było go pożegnać choć kilkunastosekundowym wspomnieniem. Przypomniało mi się to przy okazji tego pogrzebu Anny Radziwiłł. Czasem ludzie chcą uczcić czyjąś pamięć telewizyjnym wspomnieniem. Zwłaszcza, gdy ten ktoś zrobił coś dla dobra publicznego. To robił Fedecki – tłumacz literatury (m.in. Borysa Pasternaka, Sergiusza Jesienina czy Włodzimierza Wysockiego). Anna Radziwiłł też robiła wszystko dla dobra publicznego. Arystokratka socjalistka – powiedziała o niej moja redakcyjna koleżanka. Na pogrzeb Radziwiłł przyszły tłumy. Gdy wychodziłam z kamerą z kościoła kilka osób spytało mnie, o której to będzie na antenie. A jednak znalazł się ktoś, kto uznał, że zadanie pytania o zmarłą przed kościołem to chamstwo. Szkoda, że nie usłyszał, jak wzruszająco brzmiały wypowiedzi jej uczniów. Że też sam będąc jednym z nich, nie wyciągnął właściwych wniosków z jej lekcji. Czasem małe rzeczy robi się dla dobra publicznego. Jedną z takich rzeczy jest wspominanie takiej nauczycielki. By to jaką była, mogła usłyszeć cała Polska. Usłyszeć z ust osób, które znały ja najlepiej – jej uczniów.