Niczyja, czyli obita morda

Spread the love

Jestem niczyja. To moje wnioski z kolejnych rozmów, z kolejnymi znajomymi zaangażowanymi po którejś ze stron polsko-polskiej barykady. Gdybym chciała być złośliwa powiedziałabym, że „PiS mam w pisi” oraz „lepiej w smrodzie niż w kodzie”. Zwariowaliśmy! Zwariowaliśmy już niestety wiele lat temu! Zwariowaliśmy wybierając poprzednie rządy, ten rząd i zwariujemy jeszcze nie raz wybierając kolejne. Tak jakoś bowiem jest, że do polityki i władzy garną się delikatnie rzecz ujmując wariaci. Gdyby wprowadzono wśród posłów i senatorów badania psychiatryczne i badania osobowościowe mogłoby się okazać, że co drugi (a może i każdy) jest albo psychopatą albo socjopatą albo charakteropatą.

Jakieś dziesięć lat temu wysłano mnie do sejmu z kamerą, na jakąś pilnie zwołaną konferencję prasową. Szłam korytarzem z nieżyjącym już dziś operatorem Markiem Kaczorowskim i mikrofonem w ręku. Nagle zastąpił mi drogę pan z krawatem Samoobrony i powiedział: „A może mnie by pani nagrała”. Spytałam: „Na jaki temat?” Pan odparł: „Wypowiem się na każdy”. Przyznam się, że czasem, jak każdemu, tak i mnie siedzi diabeł na ramieniu. Poprosiłam więc Marka, który oczy miał jak spodki, o rozstawienie kamery, podłączyliśmy mikrofon, a ja zadałam posłowi pytanie: „Jak podobał się panu ostatni tom przygód o Harrym Potterze?”. Posła zatkało. „Pani żartuje?” – spytał. „Ależ skąd – odparłam ze śmiertelną powagą. – Przyszłam do sejmu zrobić sondę na ten temat, bo to jest bestseller.” Pan na to opowiedział, że na temat HP nie może się wypowiedzieć, bo nie czytał. Zwinęliśmy sprzęt i poszliśmy dalej. Marek całą drogę chichotał. Ale mnie do śmiechu nie było. Miałam potem sprawdzić, co to za poseł, ale wyleciało mi z głowy, a dziś nie pamiętam nawet jego twarzy. Tylko krawat.

Jakiś czas temu na uczęszczane przeze mnie zajęcia z pisania scenariuszy przyniosłam pomysł na film, który nie spotkał się z uznaniem wykładowców. Powiedzieli, że to pomysł na skecz, opowiadanie itd., ale nie na film. Nie będę się kłócić. Ja tylko uczennica. Oni profesorowie. Dlatego z czystym sumieniem go tu przedstawiam. Być może kiedyś rozwinę. Pomysł nazywa się „Morda”.  O co chodzi? Oto aby zwiększyć zainteresowanie społeczeństwa losami kraju wprowadzone zostaje prawo, że każdy poseł na sejm, by móc uczestniczyć w obradach, musi przedstawić zaświadczenie, że zaliczył cios w mordę od zwykłego obywatela. W kraju obowiązuje konkordat i kościół jest nowym prawem zachwycony, bo walenie w mordę jest zgodne z chrześcijańską zasadą nadstawiania drugiego policzka. Dawać po mordzie mogą tylko osoby, które nie uczestniczą w życiu publicznym kraju. Wyłączeni są więc artyści, naukowcy, dziennikarze etc. Nie mogą też wymierzać ciosów sportowcy, a w szczególności osoby uprawiające sztuki walki. Kobiet nie mogą policzkować mężczyźni, co wywołuje dysputy o równości.
Tymczasem nowe prawo rzeczywiście zwiększa zainteresowanie społeczeństwa wyborami. Problem w tym, że jest mniej kandydatów na posłów niż przed laty. Partie polityczne zaczynają też mieć wątpliwości, czy kandydaci zostają wybierani dlatego, że są najlepsi, czy może ludzie głosują na najgorszych, byle tylko móc im dać w mordę.
Rozpoczyna się kampania wyborcza. W wyborach startują nowi politycy. Mają nadzieję, że dochrapią się stanowisk, a ewentualne ciosy nie napawają ich przerażeniem. By wystartować do sejmu trzeba udowodnić na piśmie, że dostało się w mordę 3 razy. Z nowego prawa niezwykle cieszą się lekarze, a także farmaceuci oraz producenci kosmetyków. Kłopoty mają politycy. I to zarówno zwolennicy jak i przeciwnicy walenia w pysk.
Są tacy, którzy twierdzą, że nowe prawo powoduje nadużycia. Oto posłanka Hanna Rudzka, która jest osobą po operacji zmiany płci nie może być, zgodnie z prawem, policzkowana przez mężczyznę. Z walenia w mordę sobie nic nie robi. Dzielnie przyjmuje ciosy i ze stosownym zaświadczeniem o spełnieniu poselskiego obowiązku sieje w sejmie zamęt propozycjami ustaw, które uderzają w opozycję. Tymczasem rośnie liczba zwolenników opozycji chętnych do dania w mordę „facetowi z cyckami”. Protestują przed biurem posłanki-transseksualistki.
Krystian Paliński, idealista, ma wizję jak powinno wyglądać mądrze zarządzane państwo. Jego program spotyka się jednak z takim poparciem społecznym, że ma kłopoty ze zdobyciem ciosów. Nikt nie chce go bić.
Jego zaciekłym wrogiem jest Andrzej Dziura, który przez cztery kadencje zasiadał w sejmowych ławach. Po wprowadzeniu nowego prawa nie decyduje się na start w wyborach. Nie chce mieć obitej mordy. Próbuje zwalczyć nowe prawo zawiadamiając Unię Europejską oraz Międzynarodowy Trybunał w Strasbourgu, że w jego kraju łamane są prawa człowieka. Wyborcy próbują go namówić na start. Przed jego domem ustawiają się kolejki ludzi, którzy oferują ciosy w ryj tak niezbędne do znalezienia się na liście kandydatów do sejmu. Dziura postanawia sprowokować Palińskiego do kupna na czarnym rynku fałszywego zaświadczenia o otrzymaniu ciosu w pysk.

Tyle mój pomysł o świecie, w którym by wejść do sejmu trzeba dostać w mordę. Właściwie to już teraz to mamy. Tylko nie trzeba w ryj dostać, ale pozwolić się opluć. Plują na siebie bowiem już chyba wszyscy. I tylko po to, by nie dostać ciosu w ryj od społeczeństwa oferują mu pieniądze. I tak dalej…

Mamy już program 500 plus. Fajnie, że jest, bo wielu ludziom daje pomoc w wychowaniu dzieci. Szkoda, że pomaga też rozmnażać się patologii. Za moment w życie wejdzie program 4000 złotych na chore dziecko. Złośliwi twierdzą, że gdy będzie z gwałtu to jest kumulacja, więc matce będzie przysługiwało 8000 złotych. Też nie źle. To starczy na kasę dla księży za chrzciny i pogrzeb, a nawet zostanie na skromną konsolację dla najbliższych i nie trzeba będzie oszczędzać na wieńcu. No, chyba, że kumulacji nie będzie. Wtedy te 4000 złotych to za mało. Wiem, co mówię, bo gdy 4 lata temu chowałam Eksia to pogrzeb kosztował ponad 4000 złotych, choć zrezygnowałam z mszy na cmentarzu (500 złotych) na rzecz modlitwy nad grobem (tylko 150) i wielkiego wieńca, bo ani Eksio ani ja nie mieliśmy ubezpieczenia, więc był to pogrzeb na mój koszt. Nie chciałam chować go na koszt państwa. Wracając do 4000 za poród to w przypadku urodzenia chorego dziecka może być tez niestety wersja pesymistyczna, czyli… chore dziecko żyje. I to przed długie lata. Na chore dziecko trzeba niestety więcej niż 4 tysiące MIESIĘCZNIE! Co wiem od koleżanek mających ciężko chore dzieci i chowających je same, bo jakoś ojcowie wtedy odpadają. Jedna z nich wyemigrowała nawet do USA. Dzięki temu jej córka przeszła kilkanaście operacji i studiuje! W Polsce pewnie byłaby w jakimś zakładzie. Może nawet przywiązana do łóżka sznurkiem, bo jako osoba o uszkodzonym ciele, ale świetnie działającym mózgu zapewne by się buntowała. Dlatego lepsze jednorazowo te 4000 złotych niż nic. Zresztą o tym, co się stanie, kiedy to chore dziecko skończy 18 lat, to już rządzący nie myślą. Po co myśleć? Trzeba chronić dzieci, a nie dorosłych. A przecież ktoś, kto ma 18 lat jest w świetle prawa dorosły. I to nawet wtedy, gdy jest ubezwłasnowolniony i niezdolny do samodzielnej egzystencji.

Często myślę, że chodzenie do wyborów powinno być obowiązkiem, którego złamanie grozi mandatem. Skarb państwa by się wzbogacił i byłoby więcej na dzieci niż 500 złotych miesięcznie na drugie i jednorazowo 4000 złotych na chore. No i nikt by potem nie krzyczał, że ten czy poprzedni rząd jest nie taki. Przecież wszystkie są straszne, ale wybieraliby je naprawdę wszyscy. Niestety na razie nikt nie wymyślił innego ustroju, który by „jako tako” się sprawdzał. Może więc jednak mój pomysł „morda” nie jest taki zły?

A piszę o tym wszystkim dlatego, że kolejny dzień słucham ostatniej piosenki T.Love. Znamy się z Muńkiem ponad 20 lat. Zawsze miał bardzo uniwersalne piosenki. Ta też taka jest. Mnie niesie nadzieję, że w swoich umiarkowanych poglądach, choć jestem niczyja, nie jestem sama.

Kiedyś Onet polecał moje wpisy. Dziś nie poleca. Współpracujący z portalem kolega powiedział mi, że to chyba dlatego, że ich zdaniem jestem zwolennikiem PiS. Dowodem na to jest fakt, że nie wywalono mnie z TVP, a i ja sama nie odeszłam. Cóż… Nie wywalono. Nie odeszłam. Nie ma mnie na grafiku. Nie byłam w redakcji od miesiąca. Przecież jestem niczyja.

Print Friendly, PDF & Email

Author: Małgorzata Karolina Piekarska

Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka. Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka. Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka. Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...