Chwila i zmienia się wszystko

Spread the love
fot. twitter

Nikt nie chce uczyć się na cudzych błędach. Każdy woli popełniać własne. To jest ten absurd, który tkwi w każdym człowieku i jednocześnie moja sentencja, będąca po prostu refleksją z życia. Nie tylko mojego własnego i to z czasów, kiedy jako nastolatka nie słuchałam rodziców, bo „wiedziałam lepiej”. Dziś z perspektywy czasu widzę ile mieli racji. Ale ta myśl, że nie uczymy sięn a cudzych błędach dotyczy nie tylko sfery prywatnej. To także refleksja z obserwacji poczynań różnych polityków. Historia jest nauczycielką ludzi i narodów, ale… tylko w teorii. Bo politycy często są, jak ten nastolatek, który myśli, że zjadł wszystkie rozumy. I często to ich myślenie, nie ma nic wspólnego z politycznym stażem.

To, co dzieje się teraz na Ukrainie, śledzimy z Ulubionym właściwie cały czas. Oczywiście towarzyszy nam cała masa emocji. Przede wszystkim niepokój, ale i pewna zaduma. Zaduma głownie nad tym, czym w ogóle jest świat i jacy są ludzie. Nie chcę pisać tekstu politycznego, analizować sytuacji, w jakiej znalazła się Ukraina, bo nie chcę łamać swoich zasad obchodzenia polityki wielkim łukiem niczym gnojówki, ale… napiszę jedno. Ilekroć gdzieś w jakimś kraju dochodzi do rozruchów i przepychanek społeczeństwa z siłami porządkowymi tylekroć ja mam refleksje, ze politycy, którzy swoja polityką doprowadzają do tego, że lud wychodzi na ulicę, tak jakby byli ślepi i nie chcieli uczyć się na błędach innych, którzy też mieli takie sytuacje. Zresztą… czy moment, kiedy lud masowo i spontanicznie bez zapowiedzi wychodzi na ulicę nie oznacza, że naprawdę w danym kraju źle się dzieje?

Pamiętam święta Bożego Narodzenia w 1989 roku. Wraz z moim ówczesnym narzeczonym pojechaliśmy tuż po Wigilii do Krakowa do jego Ojca. Ojciec, profesor astronomii, nie miał w domu telewizora. Jako astronom wolał po prostu patrzeć w gwiazdy niż w pożerające czas pudełko. Radia jakoś też nie włączył, bo miał przecież gości, czyli nas… i tak… tuż po świętach wracaliśmy od niego do Warszawy nieświadomi kompletnie tego, co przez ostatnie dwa dni zdarzyło się na świecie. Świetnie pamiętam moment, kiedy wsiadaliśmy do pociągu, a tam… na siedzeniach leżało kupione przez kogoś i porzucone, bo przeczytane, wydanie specjalne jakiejś gazety codziennej. Nagłówek na pierwszej stronie brzmiał: „Jak rozstrzelano Ceausescu.”. Byliśmy w kompletnym szoku! Przecież kiedy przed dwoma dniami opuszczaliśmy Warszawę, to Nicolae Ceausescu żył! Tymczasem było już po fasadowym sądzie i spektakularnej egzekucji.

O ile jestem w stanie zrozumieć, że dzisiejsi politycy nie patrzą na historię sprzed tysięcy lat, kiedy padały dynastie, a co za tym idzie całe królestwa. O tyle nie rozumiem, czemu nie patrzą na historię nam współczesną. W końcu Ceausescu zakończył żywo niespełna ćwierć wieku temu. Wszyscy żyjący i niedawno obaleni przywódcy byli już wtedy na świecie i byli dorośli!!! A jednak! Nie patrzą! Nie patrzył na to ani Hussein, ani Kadafi, ani teraz Putin, Łukaszenka czy Janukowycz. A przecież dziś, w czasach internetu, o ile łatwiej zwołać ludzi w jakieś miejsce niż można było to zrobić kiedyś. Dziś wystarczy utworzyć wydarzenie na Facebooku i zaprosić znajomych. Potem już leci. Janukowyczowi aktywistki Femenu już leją na twarz. Co będzie dalej? Przecież czasem wystarczy jedna chwila i zmienia się wszystko.

Print Friendly, PDF & Email

Author: Małgorzata Karolina Piekarska

Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka. Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka. Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka. Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...