Jestem w trasie na spotkaniach autorskich. Norma o tej porze roku. Lubię jeździć po Polsce, spotykać się z ludźmi, zwiedzać małe miasteczka. Dziś jednak nie mam humoru. Powód? Nie wyspałam się. Dlaczego? Przecież hotel w Mielcu jest wygodny, jedzenie niczego sobie itd. Ale to co stało się wczoraj wieczorem mocno mnie zdenerwowało. Oto zamówiłam kolację, zjadłam, choć nie dojadłam, bo porcja duża, poszłam do pokoju i… nagle rozległo się pukanie do drzwi.
Spytałam więc:
– Kto tam?
– Obsługa hotelu – odparł męski głos, który mnie zdziwił, gdyż nie zauważyłam, by w hotelu pracował jakiś mężczyzna. Na dodatek w pokoju jest telefon. Po co obsługa hotelu miałaby do mnie przyjść skoro może zadzwonić? Spytałam więc:
– W jakiej sprawie?
– Proszę otworzyć – odparł ten sam męski głos nie przestając walić do drzwi.
Zadzwoniłam wiec do pani z recepcji i poinformowałam, że jakiś facet się do mnie dobija i twierdzi, że jest z obsługi hotelu. Po chwili usłyszałam kroki na schodach, a potem podniesiony głos recepcjonistki i ten sam męski głos, który w rozmowie z nią twierdził, że w ogóle się do mnie nie dobijał. Potem wszystko ucichło. Zadzwoniłam znów na recepcję i powiedziałam, że to ten męski głos, który słyszałam pod drzwiami. Pani recepcjonistka powiedziała, że wyprosiła go z hotelu. Pan nie był hotelowym klientem. Pod moimi drzwiami znalazł się 5 minut po moim powrocie z kolacji. W restauracji siedział tylko jeden facet. Zapewne ten…
Sytuacja była dla mnie tak niemiła, że najpierw nie mogłam zasnąć, a potem kilka razy w nocy budziłam się. Wreszcie, gdy rano zeszłam na śniadanie powiedziałam, że sugeruję, by obsługa hotelu poinformowała o zdarzeniu policję, gdyż ktoś, kto puka do pokojowego hotelu i podaje się za obsługę, a nią nie jest nie ma dobrych i uczciwych zamiarów. Być może jest to ktoś, kto w jakimś niecnym celu grasuje w okolicy po wszystkich hotelach i motelach. W recepcji była już jednak inna pani niż wieczorem. Ta z rannego dyżuru nic nie wiedziała o wieczornym zdarzeniu. Wysłuchała mnie i obiecała porozmawiać z koleżanką. A ja zastanawiam się, czy jednak nie przejechać przez najbliższy posterunek policji i nie opowiedzieć o zdarzeniu. Nie chciałabym jednak być wzięta za wariatkę. Ale czy dobijanie się do hotelowego pokoju nie ma prawa mnie zdenerwować? Po co ten człowiek to robił?