Codzienne trąbienie o szczycie NATO w Warszawie już miesiąc temu wywołało u mnie panikę. Wiedziałam, że ma być zamknięty Most Poniatowskiego, obok mają być kompletnie wyłączone z ruchu ulice. No i niektóre stacje veturilo, czyli roweru miejskiego mają być nieczynne.
Do tego zamknięta ma być plaża Poniatówka i ścieżka rowerowa wzdłuż Wybrzeża Szczecińskiego. Planowałam więc wyjechać z Warszawy. Ale los ma, co do mnie swoje plany. Obiecałam poprowadzić zajęcia z dziennikarstwa na letnim kursie i… zostałam w mieście i na Kępie. Sęk w tym, że na zajęcia trzeba dotrzeć. Na szczęście jest to ten sam brzeg, ale… na Starej Pradze przy Koneserze, czyli po drugiej stronie Stadionu Narodowego opanowanego przez delegatów na Szczyt NATO. Teoretycznie mogę jechać samochodem, ale… musiałabym jechać zupełnie dookoła, a nie wiadomo, co dzieje się po drodze, jakie są korki i czy w związku z tym dojadę na czas. Stąd decyzja: jadę rowerem veturilo.
Normalnie jechałabym ze stacji Stadion Narodowy, ale w związku z jej zamknięciem na czas szczytu NATO rower wzięłam na Walecznych. Na dodatek na miejsce musiałam jechać dookoła. Przez Park sSkaryszewski nie mogłam, bo i tak wyjść z niego można tylko od strony Stanisława Augusta, a nie od strony Zielenieckiej przy Teatrze Powszechnym. Przyznam, że ta podróż dookoła to dość ciekawe doświadczenie, bo przy okazji zobaczyłam jak wszystko, co ma jechać na północ (w tym ja), najpierw jedzie na południe, udowadniając tym samym, że wszystkie drogi prowadzą do… celu!
W drodze powrotnej zauważyłam jeszcze jedną rzecz. O ile poza saska Kępą miasto tętni zżyciem o tyle tu, gdzie wydzielona została strefa natowska jest cisza. Knajpki niemal puste (w porównaniu z tym, co zazwyczaj), ulice tez puste. Rzadko, kto spaceruje. Cóż… może wzięli sobie wszyscy do serca tę mapę Niewiadomskiej…
A ja tylko przypomnę, że do Warszawy przyjechało w sumie 65 delegacji z całego świata, w tym m.in. 18 prezydentów i 21 szefów rządów, a także ministrowie obrony, dyplomaci, itd. Delegacja Polska wynosi 42 osoby. Na szczyt zarejestrowało się ponad dwa tys. uczestników. Obrady relacjonuje blisko dwa tysiące dziennikarzy. Porządku w mieście przypilnuje około sześciu tysięcy policjantów oraz przedstawiciele innych służb. A Saska Kępa jakby wymarła.