Zespół sobotniej nocy…

Spread the love

Pierwszy raz usłyszałam o tym na studiach. Opowiadała koleżanka, której ojciec był lekarzem, że coś takiego w medycynie istnieje. „Zespół  sobotniej nocy” z angielskiego „saturday night palsy” jest charakterystyczny dla alkoholików, którzy po wypiciu, ze zmęczenia zasypiają na ławce w parku z głową podpartą na ramieniu. Potem zdrętwiałe kończyny bolą,  nie dają się rozprostować itd. I ja tak mam drugi dzień, choć… zmierza ku lepszemu. Oczywiście nic z tym nie robię, poza wymachiwaniem ramieniem gdzie się da. Czasu na pójście do lekarza brak, ale wydaje mi się, że rozruszam i samo przejdzie. Kolega z redakcji, który jest dyplomowanym masażystą – nie chce mi wymasować ramienia. Podejrzewam, że on podejrzewa mnie, że mam podejrzanie zamiary w stosunku do niego! Piszę o tym, bo skąd mi się to wzięło? Ano właśnie z pracy!
Przed emisją pierwszego odcinka autorskiego programu, (którego nazwy jeszcze nie zdradzę, ale już niedługo uchylę rąbka tajemnicy, bo emisja już w ten piątek… 30 października o 19.05…) pracy jest naprawdę dużo. Wszystko dlatego, że jak coś jest robione po raz pierwszy, to człowiek się tego uczy na własnych błędach, nawet jeśli pracuje w telewizji bardzo długo. Ja też teraz po raz setny uczę się, by to co w głowie, przełożyć na język telewizyjny. 
Na dodatek w tym samym czasie doszło mi jeszcze montowanie reportaży, do których materiały przywiozłam z podróży. Jeden, o cmentarzu Łyczakowskim we Lwowie, zatytułowany „Muzeum pod gołym niebem” będzie miał emisję 1 listopada o 17.15 na antenie TVP INFO. W każdym razie w poniedziałek montowałam go do drugiej w nocy. Mniej więcej koło pierwszej, gdy montażystka ustawiała poziom dźwięków, na chwilę położyłam głowę na stole na splecionych dłoniach, owiniętych zresztą szalikiem i… zasnęłam. Jak się obudziłam to ramienia nie czułam. I żebym jeszcze coś piła! Żeby to jeszcze była impreza! A tu… noc. W plastikowym kubku rosół Winiary, który za złotówkę można kupić w automacie. I my we dwie z montażystką w zupełnie pustej firmie siedzimy po nocy gapiąc się w ekrany komputera jak sroki w gnat. Łeb opadł mnie jednej. Ale cóż… z powodu stłuczki spałam 3 godziny. Cały czas myślałam, co z tym samochodem. Na szczęście warsztat zapewnia, że będzie wszystko w porządku. 

PS Prace nad LO-terią znów zeszły na drugi plan, ale naprawdę tylko na chwilę.

Print Friendly, PDF & Email

Author: Małgorzata Karolina Piekarska

Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka. Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka. Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka. Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...